Urodziny Jamesa już za dwa dni. Prezent zakupiony,
impreza praktycznie już dopięta na ostatni guzik, więc nie ma się czym
martwić, ale jednak się martwię. Nie mam pomysłu kto przyprowadzi Jamesa
na miejsce. Nie robimy tego w domu, bo mogłoby być ciężko wyciągnąć go z
domu. Szlajałam się po domu, zastanawiając się nad tym. W końcu wpadł
mi do głowy pomysł idealny (chyba). Im bliżej byłam jego pokoju, tym
większy strach mnie zżerał. Ostatnie nasze rozmowy, a w sumie to
rozmowami bym tego nie nazwała tylko warczeniem na siebie. Zapewne
domyślacie się o kogo mi chodzi. Zapukałam i po chwili delikatnie
otworzyłam drzwi, a gdy tylko Carlos na mnie spojrzał, miałam ochotę się
stamtąd wycofać.
- Możemy pogadać? - spytałam, wchodząc do środka
- O czym Ty chcesz ze mną gadać? - zmierzył mnie wzrokiem
-
Carlos... Po pierwsze, że nie jesteś z Karolą to nie znaczy, że my
musimy się kłócić. Ciebie traktuje jak przyjaciela, a ona jest moją
przyjaciółką, a nie chce stracić żadnego z Was. Pogodzimy się? -
wyciągnęłam dłoń w jego stronę, a ten wstał i po prostu mocno mnie
przytulił
- Przepraszam. - szepnął
- Nie masz za co, Carlito. - powiedziałam z uśmiechem i odwzajemniłam uścisk
- Także więc co Cię do mnie sprowadza? - spytał już w lepszym nastawieniu do mnie
Powiedziałam
mu co i jak, na co się zgodził. Także więc sprawa Jamesa załatwiona. Po
niedługim czasie chłopcy musieli zgarnąć się do studia. Ja udałam się
do naszego pokoju, włączyłam laptopa i przeglądałam swoją pocztę. Jedna
wiadomość bardzo, ale to bardzo mnie zaskoczyła. Od razu wzięłam
telefon, który był tam podany i okazało się to prawdą. W końcu jakiś
odzew! Byłam cholernie szczęśliwa, a teraz wystarczy powiedzieć to
Jamesowi. Ciekawe jak zareaguje?
Nagle do pokoju wpadły dziewczyny.
Przypomniały mi o jednej z najpotrzebniejszych rzeczy na jakąkolwiek
imprezę. Zajęłam się wszystkim, aby ona się odbyła, ale nie miałam w
czym pójść! Także więc wszystkie trzy zgarnęłyśmy się do sklepu.
Dziewczyny dość szybko znalazły dla siebie strój. Karola znalazła najszybciej. Potem Magda Ja marudziłam najdłużej, nic mi się nie podobało. W końcu jednak zdecydowałam się. Karola
Po
długich zakupach, przez moje marudzenie poszłyśmy do kawiarni. Każda
zamówiła sobie czekoladę na wynos i wróciłyśmy do domu. Najgorsze było
to, że chłopcy już byli w domu.
- Pilnujcie, żeby nie szedł na górę. - powiedziałam i pobiegłam szybko na górę
- Ale...! - tyle usłyszałam i weszłam do pokoju
- Cholera. - James właśnie wyszedł z łazienki
- Co tam masz kochanie? - spytał, patrząc na torbę, którą trzymałam
- James, błagam Cię, odwróć się i udaj, że tego nie wiedziałeś. - spojrzał na mnie jak na wariatkę
- Dobrze. Za buziaka. - podszedł do mnie i pocałował, a po chwili miałam puste dłonie
- James, nie! - za późno, otworzył pudełko i zobaczył moją sukienkę
- Z jakiej to okazji? - uśmiechnął się zadziornie
- Mam na Ciebie focha. - wściekła wyszłam z pokoju i zeszłam na dół
- Dlaczego mi nie powiedzieliście, że jest na górze?!
- Próbowaliśmy! Ale uciekłaś! - odezwał się Logan
- Więc wie o imprezie? - spytał Kendall
- Nie! Ciii! - powiedziałam, wymachując dziwnie rękoma
- Za późno. - na schodach pojawił się James, z wielkim uśmiechem
- No super! I nici z niespodzianki! Zajebiście! - wyszłam do ogrodu, żeby ochłonąć
Po
chwili pojawił się przyszły solenizant. Chciałam odejść, ale mi się nie
udało. Przytrzymał mnie i przytulił od tyłu. Zaczął nawijać, że nic się
nie stało, że bardzo mi dziękuje, itd, itd. Ale i tak byłam zła na
siebie, że niespodzianka się nie udała. Już miało być tak pięknie, już
tylko przetrwać jutrzejszy dzień i byłoby, ale nie... Jak zwykle musi
się coś nie udać. Gdy wróciliśmy do salonu Kendall zaczął mnie
przepraszać, że nie chciał, ale przecież to i tak była moja wina. Przez
sukienkę się zaczęło wydawać. Sali nie widział, więc jeszcze jest plus.
Dość wcześnie każdy poszedł do swojego pokoju, bo jutro chłopcy muszą
wcześnie wstać, bo idą do porannego programu, na jakiś wywiad. Nie wiem
dokładnie o co chodzi. Gdy położyłam się do łóżka, od razu James objął
mnie.
- Kochanie, a czyj to był pomysł? - spytał szeptem
- Nie skromnie powiem, że mój. - powiedziałam, uśmiechając się
- Bardzo Ci dziękuje. - musnął moje ramię
- Kochanie, a gdzie to będzie? - spytał po chwili
- Chciałbyś. Nic Ci nie powiem.
- Oj kochanie... A jakiś prezent dostanę? - spytał
- Impreza Ci nie wystarczy? - spytałam rozbawiona
- Najchętniej to ja bym ten dzień spędził tylko z Tobą, nie wychodząc nawet z łóżka. - szepnął mi do ucha i musnął je
- James. - powiedziałam, gdy jego dłoń znalazła się pod moją koszulką
- No co?
- Przestań, jutro musicie rano wstać.
- Oj tam, oj tam...
~ Magda
Siedziałyśmy
sobie z Karoliną w pokoju, rozmawiając o naszych prezentach dla Jamesa,
gdy nagle wpadł Kendall. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz.
Wypytywał czy Karolina na pewno nie jest na niego zła itd, itd, gdy
nagle moja kochana jakże współlokatorka powiedziała, że idzie na dół po
coś do picia. W drzwiach odwróciła się jeszcze i puściła do mnie oczko.
Najchętniej zabiłabym ją wzrokiem. Wie o wszystkim i yyhh... Czy on do
mnie coś czuje? Dobrze nam się rozmawiała ze sobą, ale przecież nie
będzie chciał być z 14-latką. To nie jest realne. Chciał ze mnie
wyciągnąć co mam dla Jamesa, ale żeby się trochę podroczyć, nie
powiedziałam mu. On chcąc to ze mnie wydobyć, zaczął mnie łaskotać. Gdy
zauważył, że nie wygra, przestał, a my byliśmy niebezpiecznie blisko do
siebie zbliżeni. Patrząc mi w oczy, spytał:
- Czyli się nie dowiem co dostanie od Ciebie?
- Nie. - szepnęłam, gdy nasze usta już prawie się stykały
No i wpadła Karolina.
- Sorki! Mnie tu nie było! - jak najprędzej wycofała się i zamknęła drzwi
- Dobranoc. - powiedział szybko Kendall i wyszedł z pokoju, a ja siedziałam tam zaskoczona
- Ja przepraszam. Ja nie wiedziałam. Nie chciałam. - zaczęła nawijać Karolina, podchodząc do mnie
- Magda?
- Nie chce o tym gadać. - powiedziałam szybko, a po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami
Szybko
zgarnęłam na siebie kołdrę i najchętniej w tej chwili schowałabym się
przed całym światem. Co to w ogóle miało znaczyć? On coś do mnie czuje?
Milion pytań nasunęło mi się na myśl, a bez odpowiedzi. Znał je tylko
Kendall. Miałam ochotę pójść do niego i zapytać co to wszystko ma
znaczyć, ale nie... Zrobię jeszcze z siebie idiotkę. Po co ja się w nim
zakochiwałam?!
-----------------------------------------------
Yyhh...
Wiem, że znów długo mnie nie było. Ale jestem ;D dobra, nie będę pisać,
że postaram się częściej, bo już to pisałam, a i tak długaśno mnie nie
ma... Przepraszam. Do tego onet mnie denerwuje... Początkowe rozdziały
nie pokazują się, bo kiedyś ustawiłam, żeby pojawiały się ostatnie 50
rozdziałów, no a teraz nie pozwala mi zwiększyć liczby. Klikałam ok(z
milion razy) a i tak to samo. Przepraszam :(
Czytasz, skomentuj. To motywuje :)
Wpisujcie się do Informowanych ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz