-
Nie proszę. – spojrzał na mnie od razu Kendall
-
Nie daruje Ci. – powiedziałam i przyłożyłam dłonie do ust
-
James no! – krzyknął
-
Aaa! Big Time Rush! – krzyknęłam, a od razu kilkadziesiąt par oczu spojrzało na
nas i zaraz biegiem zaczęły biec w naszą stronę
-
Nie daruje Ci. – krzyknął każdy z nich i ruszyli biegiem, a James się we mnie
wtulił
-
Mnie mogłaś darować. – schował twarz w moje włosy
-
Jasne.
-
Aaa! James! – krzyknęłam, a kilka kolejnych dziewczynek spojrzało na nas
-
Jesteś wredna! – zaczął biec w tą samą stronę do chłopaki
-
Naprawdę jesteś wredna. – powiedziały razem Karolina i Magda
-
Wiem. – wyszczerzyłam się
My
poszłyśmy nad morze i gdzieś po jakiejś godzinie pojawili się przy nas chłopcy.
-
Małpa. – powiedzieli razem i wzięli mnie na ręce
- No
ej! – zaczęłam się śmiać
- Ty
będziesz mokra. – powiedział Kendall
- I
żeby mnie?! – powiedział James, a ja się tylko śmiałam i wylądowałam w wodzie
-
Nie ma sprawy. – podeszli do mnie i zaczęli ochlapywać, a ja zauważyłam na
plaży tego gościa z wczoraj…
-
James… - szepnęłam, a on podążył za moim wzrokiem
-
Hej chłopaki. Koniec zabawy. – podszedł do mnie i przytulił
- No
ej! – krzyknął Carlito
-
Może nas nie widział. Spokojnie. – szepnął
-
Oby. – spojrzał jego wzrok zaczął zbliżać się z naszą stronę, wciągnęłam Jamesa
pod wodę i zaczęłam całować, żeby nie wypłynął, a po dłuższej chwili
wynurkowaliśmy
-
Tyle razy się przy nas całujecie, że teraz mam się pod wodą zachciało. – śmiali
się chłopcy, a ja od razu spojrzałam w stronę miejsca gdzie stał ten facet, ale
widziałam, że szedł już po schodach
-
Poszedł. – szepnął James
-
Wiem. – zaczęłam chlapać chłopaków, a po chwili dołączyły do nas też
dziewczyny. I takim sposobem nigdy się
nam nie nudziło. Nad morzem przesiedzieliśmy całe dwa tygodnie (mimo, że miał
być jeden) Najgorsza myśl jaka mnie przerażała to, że razem z Marcinem mamy
być świadkami na ślubie Marty i Damiana, a przez cały czas do wyjazdu nie
zamieniłam z nim ani słowa. W Warszawie chłopcy posiedzieli kilka dni i 1
września wylecieli :( ale pozytyw był, że za 22 dni miałam już zobaczyć mojego
narzeczonego Jamesa. Rzecz jasna, gdy wróciliśmy do domu rodzice nam
pogratulowali :)
Zaczął
się rok szkolny i moja ostatnia klasa, czyli maturalna. Trzeba się wziąć do
roboty. I dawałam z siebie wszystko, bo przez wrzesień nie dostałam gorszej
oceny niż 5 (co na mnie to dziwne)
Dzień
22 września oczywko zjawiam się na lotnisku :D (zrywka ze szkoły o której
rodzice nie wiedzą) Stamtąd do domu, a rodzice w pracy, więc można. Caluśki
dzień w mojej sypialni i napajaniu się sobą :) (grzecznie) A następnego dnia
wyjechaliśmy nad morze, żeby lepiej być wcześniej, bo w końcu jechał sam i też
nie można wiele od niego wymagać.
-
Kochanie spędzimy razem święta? – zagadnął podczas trzeciego postoju James
- No
pewnie. – uśmiechnęłam się popijając kawę i opierając się o samochód
-
Tylko nie w Los Angeles. – powiedział tajemniczo
- A
gdzie?
- A
mogę powiedzieć, że tajemnica? – uśmiechnął się złośliwie
-
Nie. Mów. – wystawiłam mu język
-
Nie powiem. – uśmiechnął się szyderczo
-
James mów. – podeszłam do niego i spojrzałam prosto w oczy
-
Nie. - ominął mnie z uśmiechem i wsiadł do samochodu
-
James no powiedz. – usiadłam na swoim miejscu
-
Nie. – musnął moje usta i odpalił samochód
Przez
całą drogę go męczyłam, ale za nic nie chciał mi powiedzieć. W końcu
spróbowałam argumentu:
-
Nie powiesz to nie przylecę.
-
Przylecisz. – zaśmiał się
-
Wcale, że nie.
-
Przylecisz. – śmiał się dalej
- No
wiem. – zaśmiałam się razem z nim
Około
23 byliśmy na miejscu i
dostaliśmy domek
w, którym mieliśmy mieszkać. James był tak wyczerpany, że od razu padł
na łóżko
i po chwili już spał, a ja za to wyspałam się podczas podróży. Wyszłam z
domku,
żeby nie obudzić przypadkiem Jamesa i przeszłam się na spacer po
okolicy. Za maszerowałam, aż nad morze, a wracając ktoś mnie zaczepił.
-
Hej. – spojrzał na tą osobę i nic nie odpowiedziałam
-
Karolina pogadajmy. – mówił wciąż Marcin
- No
Karolina. – zaczął znów po moim braku odpowiedzi
-
Marcin ze względu na to, że jutro będziemy świadkami na ślubie Marty i Damiana,
zapomnimy o tym co się wydarzyło. Ok.? – przystanęłam i spojrzałam na niego
-
Ok, a po ślubie nadal nie będziesz się do mnie odzywać?
-
Powiedziałam, że zapomniałam o wszystkim. Między nami nic się nie wydarzyło, a
jutrzejszego dnia Marta z Damianem mają nie zapomnieć.
-
Jakieś plany? – spytał
-
Nie. Najlepsze pomysły przychodzą mi nagle. – zaśmialiśmy się oboje
Gdy
wróciłam do domu i wparowałam do łóżka, James od razu przyciągnął mnie do
siebie, ale ciągle śpiąc. I mnie także sen zmógł, a następnego dnia pobudka
dopiero o 12. Zjedzenie jakiegoś
śniadania i wyjęłam swoją sukienkę, żeby się rozprostowała.
-
Będziesz ślicznie wyglądać. – powiedział James, obejmując mnie w talii od tyłu
- A
teraz to nie? – uniosłam brwi z uśmiechem
-
Dla mnie zawsze śliczna jesteś. – uśmiechnął się i musnął moje usta
- I
tego się trzymaj. – zachichotałam, a jego łapki znalazły się pod moją koszulką
-
James. – zaśmiałam się i odstąpiłam od niego krok
- No
cio? – powiedział głosem małego dziecka no i postawił na swoim :]
Dopiero
po 14 wygrzebaliśmy się łóżka (ze szczerą niechęcią) i poszłam wziąć szybki
prysznic. Wysuszenie włosów i wciągnęłam na siebie sukienkę.
-
James zapniesz? – odwróciłam się do niego
-
Mhm. – wymruczał i zasunął ją, a potem musnął moją szyję
-
Kocham Cię. – szepnął, a ja odwróciłam się z uśmiechem
-
Ale ja bardziej kocham. – położyłam dłonie wokół jego karku
-
Nie, bo ja. – powiedział z uśmiechem
- Oczywiście, że ja
Kłócilibyśmy
się tak pewnie dalej, gdyby ktoś nie zapukał. Trzeba się było już zbierać, bo o
16 miał być już kamerzysta i błogosławieństwo, a potem jazda do sąsiedniej wsi
do kościoła.
- Co
to jest te błogo… coś tam? – spytał James łamiąc przy tym język (dop. aut.
załóżmy, że w L.A tego nie ma)
- No
rodzice życzą im wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Całują krzyż no nie
umiem tego wytłumaczyć. – zaśmiałam się
-
Dobra coś tam kapuje. – musnął mnie w policzek, a ja jeszcze go popoprawiałam.
Chwilę przed 16 zeszliśmy na dół i weszliśmy do mieszkania. Kamerzysta się
ustawił i czekamy na pana młodego. Przyjechał, a James wszystkiemu przyglądał
się z zaciekawieniem. Po dość długim błogosławieństwu (tak to jest jak ma się
dużą rodzinę) wyszliśmy z domu i teraz miałam dylemat. Przecież nie puszczę
Jamesa samego, bo się jeszcze gdzieś zagubi.
-
Michał. – rozejrzałam się przed domem
- Co
jest? – zaszedł mnie od tyłu
-
Masz wolną miejscówkę w samochodzie? – spytałam
- No
mam, a co?
- Bo
nie chce puszczać Jamesa samego.
-
Pewnie. Chodź James. – zwrócił się do niego i poszli do samochodu
Pan młody wpuścił pannę
młodą, a sam za nią wsiadł, za to mnie wpuścił Marcin i usiadłam przy Marcie, a
sam on z przodu przy kierowcy. Dojechaliśmy na miejsce i teraz za to wypuścili
nas z samochodu. W kościele wszystko cacy i skierowanie się na salę weselną. A
co tam się działo :D------------------------------------------------------------------------------------------------Rzecz jasna Karola coś odwali :D
Szczerze to nie chciało mi się już dziś dodawać, ale Magda poprosiła, więc proszę z dedykacją dla Ciebie :)
Mam nadzieję, że nie jest źle :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz