piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 43

- Nie proszę. – spojrzał na mnie od razu Kendall
- Nie daruje Ci. – powiedziałam i przyłożyłam dłonie do ust
- James no! – krzyknął
- Aaa! Big Time Rush! – krzyknęłam, a od razu kilkadziesiąt par oczu spojrzało na nas i zaraz biegiem zaczęły biec w naszą stronę
- Nie daruje Ci. – krzyknął każdy z nich i ruszyli biegiem, a James się we mnie wtulił
- Mnie mogłaś darować. – schował twarz w moje włosy
- Jasne.
- Aaa! James! – krzyknęłam, a kilka kolejnych dziewczynek spojrzało na nas
- Jesteś wredna! – zaczął biec w tą samą stronę do chłopaki
- Naprawdę jesteś wredna. – powiedziały razem Karolina i Magda
- Wiem. – wyszczerzyłam się
My poszłyśmy nad morze i gdzieś po jakiejś godzinie pojawili się przy nas chłopcy.
- Małpa. – powiedzieli razem i wzięli mnie na ręce
- No ej! – zaczęłam się śmiać
- Ty będziesz mokra. – powiedział Kendall
- I żeby mnie?! – powiedział James, a ja się tylko śmiałam i wylądowałam w wodzie
- Nie ma sprawy. – podeszli do mnie i zaczęli ochlapywać, a ja zauważyłam na plaży tego gościa z wczoraj…
- James… - szepnęłam, a on podążył za moim wzrokiem
- Hej chłopaki. Koniec zabawy. – podszedł do mnie i przytulił
- No ej! – krzyknął Carlito
- Może nas nie widział. Spokojnie. – szepnął
- Oby. – spojrzał jego wzrok zaczął zbliżać się z naszą stronę, wciągnęłam Jamesa pod wodę i zaczęłam całować, żeby nie wypłynął, a po dłuższej chwili wynurkowaliśmy
- Tyle razy się przy nas całujecie, że teraz mam się pod wodą zachciało. – śmiali się chłopcy, a ja od razu spojrzałam w stronę miejsca gdzie stał ten facet, ale widziałam, że szedł już po schodach
- Poszedł. – szepnął James
- Wiem. – zaczęłam chlapać chłopaków, a po chwili dołączyły do nas też dziewczyny. I takim sposobem nigdy się nam nie nudziło. Nad morzem przesiedzieliśmy całe dwa tygodnie (mimo, że miał być jeden) Najgorsza myśl jaka mnie przerażała to, że razem z Marcinem mamy być świadkami na ślubie Marty i Damiana, a przez cały czas do wyjazdu nie zamieniłam z nim ani słowa. W Warszawie chłopcy posiedzieli kilka dni i 1 września wylecieli :( ale pozytyw był, że za 22 dni miałam już zobaczyć mojego narzeczonego Jamesa. Rzecz jasna, gdy wróciliśmy do domu rodzice nam pogratulowali :)
Zaczął się rok szkolny i moja ostatnia klasa, czyli maturalna. Trzeba się wziąć do roboty. I dawałam z siebie wszystko, bo przez wrzesień nie dostałam gorszej oceny niż 5 (co na mnie to dziwne)
Dzień 22 września oczywko zjawiam się na lotnisku :D (zrywka ze szkoły o której rodzice nie wiedzą) Stamtąd do domu, a rodzice w pracy, więc można. Caluśki dzień w mojej sypialni i napajaniu się sobą :) (grzecznie) A następnego dnia wyjechaliśmy nad morze, żeby lepiej być wcześniej, bo w końcu jechał sam i też nie można wiele od niego wymagać. 
- Kochanie spędzimy razem święta? – zagadnął podczas trzeciego postoju James
- No pewnie. – uśmiechnęłam się popijając kawę i opierając się o samochód
- Tylko nie w Los Angeles. – powiedział tajemniczo
- A gdzie?
- A mogę powiedzieć, że tajemnica? – uśmiechnął się złośliwie
- Nie. Mów. – wystawiłam mu język
- Nie powiem. – uśmiechnął się szyderczo
- James mów. – podeszłam do niego i spojrzałam prosto w oczy
- Nie. - ominął mnie z uśmiechem i wsiadł do samochodu
- James no powiedz. – usiadłam na swoim miejscu
- Nie. – musnął moje usta i odpalił samochód
Przez całą drogę go męczyłam, ale za nic nie chciał mi powiedzieć. W końcu spróbowałam argumentu:
- Nie powiesz to nie przylecę.
- Przylecisz. – zaśmiał się
- Wcale, że nie.
- Przylecisz. – śmiał się dalej
- No wiem. – zaśmiałam się razem z nim
Około 23 byliśmy  na miejscu i dostaliśmy domek w, którym mieliśmy mieszkać. James był tak wyczerpany, że od razu padł na łóżko i po chwili już spał, a ja za to wyspałam się podczas podróży. Wyszłam z domku, żeby nie obudzić przypadkiem Jamesa i przeszłam się na spacer po okolicy. Za maszerowałam, aż nad morze, a wracając ktoś mnie zaczepił.
- Hej. – spojrzał na tą osobę i nic nie odpowiedziałam
- Karolina pogadajmy. – mówił wciąż Marcin
- No Karolina. – zaczął znów po moim braku odpowiedzi
- Marcin ze względu na to, że jutro będziemy świadkami na ślubie Marty i Damiana, zapomnimy o tym co się wydarzyło. Ok.? – przystanęłam i spojrzałam na niego
- Ok, a po ślubie nadal nie będziesz się do mnie odzywać?
- Powiedziałam, że zapomniałam o wszystkim. Między nami nic się nie wydarzyło, a jutrzejszego dnia Marta z Damianem mają nie zapomnieć.
- Jakieś plany? – spytał
- Nie. Najlepsze pomysły przychodzą mi nagle. – zaśmialiśmy się oboje
Gdy wróciłam do domu i wparowałam do łóżka, James od razu przyciągnął mnie do siebie, ale ciągle śpiąc. I mnie także sen zmógł, a następnego dnia pobudka dopiero o 12.  Zjedzenie jakiegoś śniadania i wyjęłam swoją sukienkę, żeby się rozprostowała.
- Będziesz ślicznie wyglądać. – powiedział James, obejmując mnie w talii od tyłu
- A teraz to nie? – uniosłam brwi z uśmiechem
- Dla mnie zawsze śliczna jesteś. – uśmiechnął się i musnął moje usta
- I tego się trzymaj. – zachichotałam, a jego łapki znalazły się pod moją koszulką
- James. – zaśmiałam się i odstąpiłam od niego krok
- No cio? – powiedział głosem małego dziecka no i postawił na swoim :]
Dopiero po 14 wygrzebaliśmy się łóżka (ze szczerą niechęcią) i poszłam wziąć szybki prysznic. Wysuszenie włosów i wciągnęłam na siebie sukienkę.
- James zapniesz? – odwróciłam się do niego
- Mhm. – wymruczał i zasunął ją, a potem musnął moją szyję
- Kocham Cię. – szepnął, a ja odwróciłam się z uśmiechem
- Ale ja bardziej kocham. – położyłam dłonie wokół jego karku
- Nie, bo ja. – powiedział z uśmiechem
- Oczywiście, że ja
Kłócilibyśmy się tak pewnie dalej, gdyby ktoś nie zapukał. Trzeba się było już zbierać, bo o 16 miał być już kamerzysta i błogosławieństwo, a potem jazda do sąsiedniej wsi do kościoła.
- Co to jest te błogo… coś tam? – spytał James łamiąc przy tym język (dop. aut. załóżmy, że w L.A tego nie ma)
- No rodzice życzą im wszystkiego dobrego na nowej drodze życia. Całują krzyż no nie umiem tego wytłumaczyć. – zaśmiałam się
- Dobra coś tam kapuje. – musnął mnie w policzek, a ja jeszcze go popoprawiałam. Chwilę przed 16 zeszliśmy na dół i weszliśmy do mieszkania. Kamerzysta się ustawił i czekamy na pana młodego. Przyjechał, a James wszystkiemu przyglądał się z zaciekawieniem. Po dość długim błogosławieństwu (tak to jest jak ma się dużą rodzinę) wyszliśmy z domu i teraz miałam dylemat. Przecież nie puszczę Jamesa samego, bo się jeszcze gdzieś zagubi.
- Michał. – rozejrzałam się przed domem
- Co jest? – zaszedł mnie od tyłu
- Masz wolną miejscówkę w samochodzie? – spytałam
- No mam, a co?
- Bo nie chce puszczać Jamesa samego.
- Pewnie. Chodź James. – zwrócił się do niego i poszli do samochodu
Pan młody wpuścił pannę młodą, a sam za nią wsiadł, za to mnie wpuścił Marcin i usiadłam przy Marcie, a sam on z przodu przy kierowcy. Dojechaliśmy na miejsce i teraz za to wypuścili nas z samochodu. W kościele wszystko cacy i skierowanie się na salę weselną. A co tam się działo :D
------------------------------------------------------------------------------------------------
Rzecz jasna Karola coś odwali :D
Szczerze to nie chciało mi się już dziś dodawać, ale Magda poprosiła, więc proszę z dedykacją dla Ciebie :)
Mam nadzieję, że nie jest źle :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz