- Bo
chodzi o to, że ja jestem w ciąży. – jeszcze bardziej się rozpłakała, a mnie
zamurowało
No
świetnie. Nie dziwie się, że wkurzyła się na Carlosa. Ja sama chętnie bym go
rozszarpała. Nie musiał pytać Magdę o takie brednie. Nawet jak podoba jej się Kendall
to z takim tekstem nie powinien wyjeżdżać. Domyślam się jak cholernie głupio
jej się wtedy zrobiło. Do tego jeszcze ta ciąża. Ja sama nie wiem co bym
zrobiła, bo James zachowuje się czasami jak małe dziecko, a ja nie lepsza…
Carlos za to zachowuje się jak kilka takich par jak ja z Jamesem. Nagle zaczął
dzwonić mój telefon.
-
Pewnie James. – odsunęła się ode mnie wycierając łzy, a ja spojrzałam na
telefon
-
Teraz Ty jesteś najważniejsza. – sama otarłam łzy, bo nie potrafiłam patrzeć
jak najbliższa mi osoba płacze i jest smutna
-
Głuptasie. Odbierz od męża. – uśmiechnęła się lekko i starła jedną łzę
-
Tak?
-
Kochanie, gdzie jesteś? Późno już.
-
James nie ważne.
- Z
Karoliną, tak?
-
Tak.
- No
dobrze. Kocham Cię.
-
Tak. – nie chciałam mówić ja ciebie też, żeby Karoli nie zrobiło się smutno
- Co
tak? – zdziwił się
-
No…
- A,
że Karolina. Ok. – rozłączył się
Po
dłuższym czasie Karola nie miała siły już płakać. Otarła łzy, mówiąc:
-
Nie będę się nim przejmować. Poradzę sobie sama.
Próbowałam
ją przekonać, żeby mu powiedziała, bo w końcu jest ojcem jej dziecka, ale nie
chciała nawet słuchać. Nie mogę podważyć jej decyzji. Zawsze będę jej pomagać i
ją wspierać. Nawet gdy zrobi jakieś głupstwo.
-
Zawsze możesz na mnie liczyć. – odgarnęłam jej mokre od łez włosy z policzka
Gdy
poszłyśmy do hotelu, wynajęła pokój, a ja miałam przyjść do niej jutro i
przynieść trochę ciuchów. Bałam się ją zostawić samą. Wiem jakie ja głupoty
robiłam po kłótni z James. Współczułam jej wtedy co ze mną miała. Do pokoju bez
klamek. Kurcze, czy na imię Karolina jest rzucona jakaś klątwa czy co? Ja
wpadłam z chłopakiem z którym nie chciałam, a Karola pokłóciła się z Carlosem,
gdy jest w ciąży. Ja bym nie wytrzymała z takimi dwoma dzieciuchami. Czasami
naprawdę miałam dość zachowania Carlos. Można czasami pożartować, ale bez
przesady. Z Magdą to już przesadził po całości. Kiedy wróciłam do domu w sumie
to bałam się wejść do pokoju Carlosa i zabrać ciuchy, ale wole mieć to za sobą.
Napiłam się w kuchni wody, wzięłam głęboki oddech i skierowałam się pod pokój
jeszcze niedawno szczęśliwej pary Karoli i Carlita, a teraz już tylko jego.
Cicho zapukałam i weszłam do środka. No i napotkałam wrogie spojrzenie.
- Ja
tylko na chwilę. – spuściłam wzrok pod tym spojrzeniem, podeszłam do ich szafy
i zaczęłam pakować jej ciuchy. Nie, że składałam. Chciałam jak najszybciej stąd
wyjść.
- Co
już chce się wyprowadzić? – powiedział oschło
- A
co Cię to interesuje? – nawet nie spojrzałam na niego
- W
sumie racja. Zerwała ze mną, więc niech sama się o siebie martwi.
-
Dziwisz się?! – wściekła odwróciłam się do niego
-
Obie jesteście takie same! – zszedł z łóżka i wyszedł z pokoju, trzaskając
drzwiami
Na
tak! Teraz to oczywiście wszystko wina Karoliny! Jak on mnie wkurwia… Litości…
Ja mam z nim mieszkać pod jednym dachem jak on już wariuje?! Kurde oni się
kochają, a gdy się rozeszli zachowują się oboje jak małe dzieci. Co do czego
Carlos to przerośnięte dziecko zawsze było, a teraz mu się chyba wiek pomylił,
bo zamiast iść do kolejnego progu wiekowego to się cofa… Spakowałam jej ciuchy.
I specjalnie zostawiłam jedną koszulkę. Ciekawe czy mi ją przyniesie czy
zostawi? Ja po kłótni z Jamesem, gdyby któryś z nich zabrał jego ciuchy i coś
zostawił to nie oddałabym. Sądzę, że Carlos zrobi to samo. Wpakowałam jej
koszulkę pomiędzy jego ciuchy i wyszłam.
- O
kiedy wróciłaś? Nawet nie wiem kiedy. – powiedział James, gdy weszłam do pokoju
i spojrzał zaskoczony na walizkę, którą trzymałam
-
Rzeczy Karoliny. – powiedziałam, odstawiając ją, żeby nam nie zawadzała
- Co
tam z Karolą? – przyciągnął mnie do siebie na łóżko, a sam usiadł
Nie
zdążyłam nic powiedzieć, gdy ktoś zapukał. Okazało się, że to Magda i chciała
ze mną porozmawiać. Musnęłam Jamesa w usta i powiedziałam, że zaraz wrócę. Jak
pewnie przypuszczacie Madzia pytała o Karolinę. Zamartwiała się, że to przez
nią. Starałam się ją zapewnić, że nie. Nie chciałam się wygadać o co się
pokłócili. To była ich sprawa. A trudno było ją przekonać. Gdy wróciłam do
pokoju James już spał, więc przebrałam się w piżamę i ułożyłam się obok niego.
Miałam dość tego dnia.
~~ Z perspektywy Karoli 2
Gdy
się tylko obudziłam, postanowiłam, że pójdę do domu chłopków… Jeszcze wczoraj
do południa powiedziałabym do naszego domu… Nie!
Nie! Nie! Nie będę się smutać! – nakrzyczałam na siebie w myślach.
Postanowiłam, że sama odbiorę rzeczy z ich domu, spojrzę mu w oczy i udam
obojętną. Mam nadzieję, że mi się to uda…
Tak bardzo brakowało mi jego. Jego dotyku, jego oczu, jego zapachu… Tak wiem,
sama powiedziałam decydujące zdanie i wyszłam, a raczej wybiegłam, ale to nie zmienia
moich uczuć do niego. Minęła jedna noc bez niego, a ja już tęsknię za nim.
Teraz został mi tylko mój skarb. A ten skarb będę nosiła przez najbliższe osiem
miesięcy pod swoim sercem. Mój malutki stworek :) Niedługo będą go (albo ją) trzymać
w swoich ramionach :) Teraz tak wiele się zmieni w moim życiu. Gdy tylko
przeniosłam się do LA, Carlos zabronił (kategorycznie) gdziekolwiek mi
pracować. Moje wszelkie próby, szybko udaremniał. W końcu zgodziłam się, choć z
pewnej strony było mi głupio, że utrzymuje mnie chłopak, ale w końcu do tego
przywykłam i zaczęło mi pasować, że nie muszę pracować. A teraz wszystko
odwróciło się przeciwko mnie. Zostałam sama i Carlos nie może dowiedzieć się o
ciąży. Co nie oznacza, że nie mogę uprzykrzać mu życia. Dzisiaj pierwszy
posmak. Wyszłam w końcu z łóżka i troszkę się ogarnęłam po czym ubrałam się i
wyszłam z hotelu kierując się w stronę domu BTR-ów. Po kilkunastu minutach
byłam już pod ich domem i stałam na schodach. Trzy głębokie wdechy i weszłam. W salonie nikogo nie było, a więc
mam szczęście. Jedyne co słyszałam, że ktoś jest w kuchni . W takim razie kieruje
się do Karoli, ale abym nie spotkała Carlosa, bo jeszcze po drodze się na niego
rzucę jak idiotka. Idę, idę, idę i jestem pod drzwiami do sypialni Karoliny i
Jamesa, a prawie dostałabym drzwiami, ale zdążyłam się odsunąć.
- A
Ty co tu robisz? – przede mną ukazała się poszukiwana przeze mnie postać
-
Przyszłam powkurzać byłego, ale w sumie jak tu weszłam oto nie wiem czy chce go
spotkać.
-
Chciałaś ukazać wredną Karolcie? – poruszyła brwiami
-
Dokładnie, ale tak ogólnie to po ciuchy przyszłam. – uśmiechnęłam się
-
Miałam do Ciebie przyjść po śniadaniu, a przypuszczałam, że Ty jeszcze go nie
zjadłaś, więc jak jesteś to jecie z nami. – spojrzała na mój brzuch, a potem w
moje oczy z uśmiechem
-
Nie chce z nim siedzieć przy jednym stole.
-
A misja wkurzanie byłego?
Tym mnie przekonała. Inni też tam będą, więc
mogę iść. Chciałam być oschła w stosunku do niego, ale gdy go zobaczę, boję
się, że wymięknę. Gdy weszłam do kuchni od razu ktoś mnie przytulił.
Przestraszyłam się, ale na szczęście to była Magda. Była teraz prawie mojego
wzrostu. Mam 162 cm, ale wiele to nie jest. Ja w kolejce za wzrostem to na
pewno nie stałam. Zazwyczaj koturny czy obcasy załatwiały sprawę. Z Carlosem co
do wzrostu to dobraliśmy się jako para. Tfu! Jako była para… Choć co racja to
racja. Ja 162 cm, a on 168 cm.
-
Siadaj. – uśmiechnął się do mnie Logan, a ja usiadłam jak najdalej Carlosa
--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam,
przepraszam :( Dawno mnie nie było :( Ale trochę miałam lenia, a potem
jeszcze pouczyć się do egzaminu... A teraz w trakcie egzaminów dodaję na
prośbę :) Mam nadzieję, że się podobało i odrobiłam tym rozdziałem moją
długą nieobecność :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz