piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 47

Za to następnego dnia z rana dokończyliśmy rozmowę, a dwa dni później dwudziestego drugiego mieliśmy polecieć do rodziców Jamesa. Całe dnie do wylotu do Nowego Jorku studiowałam w necie informacje na temat tego co uzgodniłam z Jamesem o Magdzie. Wiedziałam, że rodzice mi tego nie podarują, ale to moja siostra. Chciała być ze mną, więc jej to zapewnię i będę się starała, żeby miała dobre życie. Gdy miałam już wiedzę mi potrzebną byłam cholernie śpiąca od tego dwudniowego ślęczenia przed komputerem i od razu do łóżeczka się przespać. Dopiero rano obudził mnie James, że niedługo mamy lot. Zjedliśmy śniadanie i chłopcy odwieźli nas na lotnisko. Po kilku godzinach lotu byliśmy na miejscu, a tam czekał na nas tata Jamesa.
- Dawno się nie widzieliśmy synu. – uściskali się, a potem jego tata spojrzał się  z uśmiechem na mnie
- A to zapewne wybranka serca mojego syna.
- Zgadza się tato. Karola. – przedstawił mnie James
- Miło mi Cię poznać. – podał mi rękę z uśmiechem
- Mi również. – odparłam
Gdy dojechaliśmy do jego domu, jego mama uściskała i wycałowała Jamesa.
- Mamuś poznaj Karolinę. – uścisnął moją dłoń, a jego mama od razu porwała mnie w swoje ramiona
- Witaj w rodzinie. – powiedziała z uśmiechem, a James przeszedł za mamę i uśmiechnął się do mnie słodko, a ja odwzajemniłam uścisk jego mamy i uśmiechnęłam się. Czułam, że ta pani mnie polubiła. I nie będzie robić mi awantur z byle powodu, jak moi rodzice… przyrodni rodzice… Od razu w oczach zebrały mi się łzy.
- Co jest? – powiedział James bezgłośnie, a ja odpowiedziałam uśmiechając się szeroko
- Chodźcie coś zjecie. Ale najpierw umyjcie dłonie. – odsunęła się ode mnie mama z uśmiechem
- Dobrze. Zaraz przyjdziemy. – James ujął moją dłoń i poprowadził mnie do łazienki
- Co się stało kotek? – łzy wypłynęły z moich oczu i wtuliłam się w Jamesa, a ten głaskał mnie po plecach
- Gdy Twoja mama mnie przytuliła naprawdę poczułam się jak w waszej rodzinie.
- Kotku i dlatego płaczesz? – zachichotał
- Nie śmiej się. – spojrzałam na niego wrogo, a ten się uśmiechnął
- Odkąd wiem, że jestem adoptowana, nie czułam się tak jak dzisiaj.
- Tak jakby kochana?
- Tak jakby tak.
- Ja Cię bardzo kocham.
- Oj wiem, ale nie o taką miłość mi chodzi.
- Wiem kotku. Chciałem Ci przypomnieć. – krótko mnie pocałował i umyliśmy ręce, a potem poszliśmy na obiad
A po obiedzie wyciągnął mnie na spacerek :) Ale nie powiem, że nie zagotowało się we mnie, gdy nagle podbiegła do nas pewna dziewczyna i przytuliła go mocno. Zmierzyłam ją wzrokiem. Była to ładna, wysoka brunetka. Od razu ociągnęłabym stamtąd Jamesa i zamknęła w piwnicy, żeby był tylko mój. No dobra żartuje, aż taka podła to nie jestem.
- James co Ty tu robisz? – zauważyła mnie potem
- A przepraszam. – odsunęła się od niego z uśmiechem i wyciągnęła ręce w obronie
- Przyjechaliśmy na święta.
- Nie przedstawi nas sobie, no. – ofuknęła się na niego
- Jestem Marie. – podała mi rękę z uśmiechem
- Miło mi Karolina. – odwzajemniłam uścisk także się uśmiechając
- Widzę, że James zaszalał. – zobaczyła pierścionek na mojej dłoni
- Więc gratuluje. – pocałowała mnie w policzek, a potem Jamesa
- Zawsze musisz tyle gadać? – zaśmiał się
- Cicho. – uderzyła go lekko w ramię
- To jest bardzo dobry sposób na Jamesa. – skomentowałam to co zrobiła
- Ej! – oburzył się James, a ja z Marie się zaśmiałyśmy
- Idziemy, bo jak tak będziecie gadać to ona Ci powie jaki miałem z nią terror. – powiedział James i odciągnął mnie, ale Marie zdążyła włożyć wizytówkę do ręki
- Zadzwoń. – powiedziała bezgłośnie i zrobiła z ręki telefon, a ja odpowiedziałam jej uśmiechem
- Twoja była? – spytałam, gdy już byliśmy dość daleko, żeby mnie nie usłyszała
- No co Ty. To moja przyjaciółka od małego. A co zazdrosna? – zatrzymał mnie z uśmiechem
- Trochę. – uśmiechnęłam się
- Trochę? – uniósł brwi
- Cholernie. – namiętnie mnie pocałował
- To wyobraź sobie jaki ja jestem zazdrosny, gdy gadasz sobie z Łukaszem.
- Przecież to przeszłość.
- No, ale był z Tobą.
- To tak jak byś był zazdrosny o resztę moich chłopaków.
- Ale z Łukaszem byłaś najdłużej.
- No racja. Marcinem dwa tygodnie, a Bartkiem miesiąc.
- Ej, ej. Tym Marcinem?
- Przepraszam, nie powinnam wspominać. – spojrzałam na niego przepraszająco
- O niego to też jestem cholernie zazdrosny.
- James przepraszam. – przytuliłam go
- Nie ważne. Jesteś już moja.
- Jeszcze nie. – wystawiłam język
- Co masz na myśli? – spytał rozbawiony
- Twoja będę po ślubie. Pierścionek to jeszcze nic. – pomachałam ręką
- To za chwilę możemy mieć. – zaczął mnie gdzieś prowadzić
- James no co Ty? – zaśmiałam się
- Pasuje w Wigilię? – stanął, a ja wpadłam na niego
- Przestań. – śmiałam się
- Jedna rozmowa i mamy ustalony cywilniak.
- Serio? – zdziwiłam się
- Dokładnie.
- No to dajesz. – zaczęłam go ciągnąć i po chwili staliśmy już pod drzwi jakiejś pani, ale tak naprawdę sądziłam, że to ściema
Zapukał i po chwili zaczęła się rozmowa. Gdy ta pani wpisała nas do jakiejś księgi to już mi nie było do śmiechu. Czyli on mówił serio, więc ok, będziemy mieli ślub cywilny. Bardzo mnie to cieszy, choć żałuje, że nie będzie z nami przyjaciół, ale to dopiero ślub cywilny. Na kościelnym muszą być wszyscy. James jakby czytał mi w myślach, ponieważ powiedział:
- A za jakiś czas zobaczę Cię w pięknej białej sukni w kościele. Zgadza się?
- Zgadza się. – odparłam z uśmiechem
- A teraz idziemy do jubilera po obrączki.
- Boże w co ja się wpakowałam. – uniosłam dłonie ku górze
- We mnie. – wyszczerzył się James
- A nie Ty we mnie? – powiedziałam, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem
- Zbereźnik.
- Odezwał się nie. Pff… - odparłam
- Uzupełniamy się pod każdym względem. – objął mnie w talii i ruszyliśmy
Okazało się, że zna tego pana bardzo dobrze, bo był ich sąsiadem, więc my byliśmy ,,najważniejszymi klientami’’ i zrobi nam je ekspresowo. http://www.wyjdzzamnie.pl/galery/8/1obr.jpg To wszystko działo się tak szybko, ale byłam szczęśliwa. Z Jamesem przeżyłam tak wiele cudownych chwil :) Potem orzekł, że zabiera mnie w miejsce gdzie zawsze chodził sam i nazywał swoim miejscem. Okazało się, że to był dach pewnego budynku Nowego Jorku i widać tam było piękną panoramę miasta.
- Najpiękniej jest tu nocą. – szepnął mi do ucha, gdy staliśmy już objęci i przypatrywaliśmy się Nowego Jorkowi z góry
- Teraz też jest tu pięknie.
W ,,naszym’’ miejscu przesiedzieliśmy większość tego dnia. Jak przyszliśmy około 17, to zostaliśmy tam do północy. Wcześniej informując rodziców Jamesa, że późno wrócimy :)

Z perspektywy Karoli 2

Gdy wracałam z zakupów na które wysłała mnie mama (świąteczne przygotowania) zastałam wielką, kochaną niespodziankę. Siedziała sobie w kuchni i smakowała przysmaki mojej mamusi.
- Mamuś nie wiedziałam, że będziemy mieli gościa. – powiedziałam z uśmiechem i odłożyłam zakupy
- To tak jak i ja. – odpowiedziała z uśmiechem
- Wpadło mi coś do głowy i przyleciałem. – odparła moja niespodzianka  i już byłam w jego objęciach
- Do kiedy zostajesz?
- Na święta, a pomyślałem, że na nowy rok pojechalibyśmy do moich rodziców. – przeraziłam się
- Nie martw się. – zachichotał i pociągnął mnie na swoje kolana
- No dobra. Zgadzam się. – uśmiechnęłam się
- A ja się zgadzam? – zaśmiała się mama
- Zgadzasz. – odwróciłam się do niej z wyszczerzem na twarzy
- No zgadzam. – popsuła mi fryzurę
- Mamo! – zaśmiałam się i zaczęłam się poprawiać
- I tak jesteś śliczna. – przytuliłam go od razu
Takim oto sposobem kosztowaliśmy smakołyków mamy, a około 19 przeszliśmy się do Magdy, w końcu Karolina prosiła, żebym zajrzała do niej, ale nie wiedziałam o co chodzi.
- Karolina jest w LA, co nie?
- Była. Pojechali z Jamesem do jego rodziców.
- I zerżnąłeś pomysł. – zaśmiałam się
- No pewnie. – uśmiechnął się
- Ale wydawało mi się, że Karolina miała lecieć dopiero dziś.
- Bo miała, ale pokłóciła się z rodzicami i przyleciała wcześniej.
- O co? – zaskoczył mnie
- Zabronili jej się spotykać z Jamesem.
- Co takiego?! – normalnie mnie wmurowało
- No dziwne. Cholernie. Ale powiedzieli, że ona i Magda przez nas były pobite. No i Karolina się wkurzyła i przyleciała.
- Teraz rozumiem.
Akurat przyszliśmy do jej domu, gdy wychodził Łukasz.
- Co Ty tu robisz?
- Karolina prosiła, żebym zajrzał do Magdy.
- Wiesz o co poszło?
- Tak. Dzwoniła do mnie wczoraj.
- Dobra teraz ja idę do Magdy.
- Nie wiem czy Cię wpuszczą. Są wkurzeni na was.
- Spróbujemy. – powiedzieliśmy razem i weszliśmy do mieszkania
- Dzień dobry. – weszłam do salonu, a gdy tylko zobaczyli Carlosa jej mama wybuchła
- Żaden z was nie będzie przebywał z naszym domu. Wyjdź.
- Ale…
- Albo poczekaj. Karolina poleciała do Jamesa, tak? – spytała go, a na schodach zauważyliśmy Magdę, która zaczęła machać rękami, że nie
- Nie.
- Jak to nie? – zdziwiła się
- Nie przyleciała. Jak James do niej dzwonił to nie odbierała.
- Dobrze, a teraz wyjdź. – wskazała mu ręką drzwi i skierował się do drzwi, a ja szepnęłam
- Zatrzymaj Łukasza. – a ten pokiwał głową i wyszedł
- Jeśli chcesz możesz iść do Magdy. – powiedziała do mnie, a ja spojrzałam na Magdę, która pokręciła głową
- Nie ma pani prawa tak traktować chłopaków. To logiczne, że zawsze się znajdzie jakaś fanka, która jest wielce zakochana w chłopakach, ale Karolina zdecydowała się na ten związek i państwo jej nie zabronią spotykać się z Jamesem. Jedynie ona może o tym zdecydować.
- Dobrze Karolina niech robi sobie co chce, ale Magdzie nie pozwolę spotkać się z żadnym z nich.
- Co takiego?! – krzyknęła ze schodów wymieniona ze schodów
- Porozmawiamy potem. – powiedziała do niej – a Ty wyjdź.
- Dobrze nie ma problemu! – wkurzyłam się i wyszłam, a przed furtką czekał Carlos z Łukaszem
- Chciałaś coś? – spytał
Zapytałam oczywiście o Karolinę i czy coś mu mówiła, bo mi niewiele. Jak się okazało, jej kochany były chłopak miał załatwić jej mieszkanie, bo chce się wyprowadzić od rodziców. Nie dziwie się, bo sama bym się wkurzyła na rodziców, gdyby nie pozwolili spotykać mi się z Carlosem. To była dla mnie najważniejsza osoba w życiu. Nie licząc przyjaciół :) Oni też byli ważni, choć Carlito wszystkich przebijał :) Nie obyło się bez moich docinek, gdy Łukasz powiedział, że Karolina ma jakieś plany co do Magdy, ja odparłam czy chce ją porwać, a on załatwi im lewe dowody. Nie mówię, że go nie lubiłam, bo Karolina mimo tej głupoty sprzed roku wiele mu zawdzięczała. Jednak kiedyś łączyło ich wiele, a nawet mogli mieć dziecko jednak zostało im odebrane. Zapewne mimo wszystkich sprzeczek, kłótni i głupstw, które zrobili i jakie jeszcze zrobią na pewno będą się przyjaźnić. Za dużo ich łączyło, a nawet dalej łączy.
- I proszę zaglądaj do Magdy, bo ja nie mam zamiaru tu się znów pokazać.
- Ok, nie ma problemu. Obiecałem Karoli. – odchodząc rzuciłam mu tylko cześć
- Spotkamy się z nią jutro gdzieś poza ich domem, hm? – zagadnęłam Carlosa
- No pewnie. – objął mnie w talii i wróciliśmy do domu

Z perspektywy Karoli 1

Gdy wróciliśmy do domu, od razu zasnęliśmy. Gdy się obudziłam napisałam smsa do Magdy czy mogę zadzwonić i odpisała, że tak, więc od razu wybrałam jej numer.
/rozmowa telefoniczna/
- Jak tam mała? – spytałam i usłyszałam, że płacze
- Ej co jest? – przestraszyłam się
- Wczoraj była tu Karolina z Carlosem i ciocia powiedziała, że nie mogę się spotykać z chłopakami, gdy już wyrzuciła ich z domu… - przerwałam jej
- Wyrzuciła ich z domu?!
- Tak. – jeszcze bardziej płakała
- Co się potem stało?
- Zaczęłyśmy się kłócić i no dzisiaj wyszłam z Carlosem i Karoliną, ona się dowiedziała i właśnie się pokłóciłyśmy.
- Młoda proszę nie płacz. Gdy tylko wrócę zabiorę Cię stamtąd, ok.?
- A kiedy wrócisz? – spytała
- Zamówię sobie samolot na 26. Cholera, ale wszystko jest wtedy pozamykane. O tym nie pomyślałam.
- A masz jakieś plany?
- Tak. Ale o tym jak wrócę. A Łukasz do Ciebie przychodzi?
- Tak. Wczoraj był chwilę przed Karolą i Carlosem. – usłyszałam pukanie i spojrzałam na drzwi
- No i właśnie przyszedł. – powiedziała
- Dasz mi go na chwilę?
- Pewnie.
- Co tam młoda? – spytał
- Załatwiłeś coś? Czy ciężko z mieszkaniem w święta?
- Właśnie ciężko, ale jak coś to na jakiś czas możesz się do mnie przenieść. Teraz i tak jestem sam w domu, bo mama wyjechała do rodziny, a ja nie chciałem.
- Nie będę Ci się zwalać do domu. – James otworzył jedno oko (kurcze za dużo już rozumie po polsku)
- Wiesz, że zawsze staram Ci się pomóc. Masz ochotę po świętach mieszkać w domu?
- Nie. – odparłam
- Czyli zamieszkasz u mnie, tak?
- Tak. I pocieszysz tam Magdę, bo nie mogę sobie darować, że płacze.
- Już przestała. Ale Twoje słowa są dla mnie rozkazem.
- Głupek. – zachichotałam
- Tak, wiem, wiem. Na razie mała.- zaśmiał się
- Pa Łukasz i dzięki wielkie.
- Nie ma za co. – powiedział i rozłączyliśmy się
/koniec rozmowy/
---------------------------------------------------------------------
No ładnych rzeczy się tu dowiaduje i to jeszcze tak późno :P Dotarła do was wiadomość, że Logiś to prawiczek? :) bo do mnie dotarła od Czekoladowej Księżniczki i dziękuje za info :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz