- Ej
no! Popsuliście krzesło! – krzyknęli chłopaki, a potem wszyscy śmialiśmy się
-
Nienormalny człowiek. – pokręciłam głową i musnęłam go w usta, a ten od razu
się uśmiechnął
-
Potrzebuje krzesło? – spytała Marta podchodząc do nas z chłopakami
-
Nie na razie. Mamy jeszcze jedno w zanadrzu. – wstałam z Jamesa rozbawiona
- A
ile dostałaś? – spytał Fabian
-
400. – założyłam ręce
- To
tak jak my. Tylko przyjechałaś i już nam pecha przynosisz. – powiedział Michał
-
Ej! – rzuciłam w niego pustą butelką, a ten nie zdążył złapać i dostał prosto w
czoło
- No
wiesz! – zaczął masować sobie czoło
-
James prawda, że masz szczęście mają mnie? – powiedziałam po angielsku i przytuliłam
się do niego
- No
pewnie skarbie. – uśmiechnął się do mnie
-
Widzisz. – wystawiłam język do Fabiana
- A
skąd te pytanie? – spytał rozbawiony
-
Fabian stwierdził, że masz pecha będąc ze mną. – zmroziłam go wzrokiem
- A
nie?! – krzyknął Michał, a każdy zaczął się śmiać wraz z cierpiącym Michałem
- A
Twoja siostra to? – spytał Piotrek, patrząc za mnie i Jamesa
-
Madzia. – spojrzałam na nią, a ona podeszła do mnie
-
Myślałem, że starsza. – powiedział Fabian, a potem podał jej rękę, po czym
Piotrek, a Michał, Marcin, Marta i Damian już ją znali
Piotrek
i Fabian poznali potem także resztę. Piotrek przypomniał mi, że muszę pogadać z
Jamesem. Racja, że może się wkurzyć, że jeszcze mu nie powiedziałam. Ale łatwe to
nie jest. Gdy sobie poszli James szepnął mi na ucho czy coś się stało, a ja
odparłam, że musimy pogadać, na co się lekko zmartwił. Wyciągnął mnie z namiotu
i poszliśmy się przejść po mieście. Zatrzymaliśmy się w barze z goframi i gdy
usiedliśmy przy stoliku, James zagadnął:
-
Powiesz o co chodzi? – spytał
- Bo
ja Ci muszę w końcu coś powiedzieć.
-
Coś złego? Chcesz się ze mną rozstać?
-
Nie! – zaprzeczyłam, a on odetchnął
-
Więc o co chodzi?
-
Chodzi o to, że… jestem adoptowana. – ostatnie to cicho wyszeptałam
-
Bałaś się to powiedzieć? – ujął moją dłoń po chwili
-
Tak, bo myślałam, znaczy nadal myślę, że teraz nie będziesz chciał mnie znać. –
jedna łza popłynęła po moim policzku
-
Hej skarbie. Nic mnie nie obchodzi kto jest Twoimi rodzicami. Ja kocham Ciebie
za to jaka jesteś, a nie za to skąd pochodzisz. – starł z policzka tą
pojedynczą łzę
-
Naprawdę? – spytałam
-
Pewnie głuptasku. – uśmiechnął się i przeszedł na moją stronę siadając obok
mnie, a ja go od razu przytuliłam
-
Dziękuje. – szepnął mi do ucha
- Za
co? – zdziwiłam się i odsunęłam do niego
- Że
jednak zdecydowałaś mi się to powiedzieć.
-
Damian mnie przekonał, że wkurzysz się jak dowiesz się od kogoś innego.
-
Oni wiedzą?
-
Tak. – powiedziałam cicho
- To
się cieszę, że masz tak wspaniałych przyjaciół, że Cię do tego przekonali. –
uśmiechnął się
-
Nie jesteś zły?
-
Rozumiem Cię. Jesteśmy razem i ciężej było Ci to mi powiedzieć. – przytuliłam
go od razu
-
Kocham Cię bardzo. – szepnęłam mu do ucha
-
Bądź ze mną zawsze szczera, a ja się nie będę wściekał. – ujął moje dłonie, gdy
się odsunęłam
-
Obiecuje.
-
Nawet jakby było tak samo nie fajne jak to z Łukaszem.
-
Przepraszam. – spuściłam głowę
-
Ale ja się nie gniewam. Każdy popełnia błędy. Ja wtedy też, że tak na Ciebie
nakrzyczałem.
-
Nie ma się co dziwić. Przez moją głupotę się pokłóciliśmy.
-
Nasza miłość wszystko przetrwa. – na potwierdzenie tego pocałowaliśmy się
Później
wcinaliśmy wspólnie gofry tak, żeby nasze usta się spotykały. Pierwszy gofr
szybko poszedł, ale z drugim miałam problemy. Zostały jeszcze jakieś trzy gryzy.
- No
wcinaj. Chce Cię pocałować. – uśmiechnął
się James i zabrał jednego gryza
-
Nie mogę no. – zachichotałam
- Po
jednym. – wzięłam ostatni gryz i pocałowaliśmy się
-
Jakie to słodziaśne. – podeszli do nas Carlos i Karola
-
Spadówa. – wystawiliśmy im języki
-
Magda z chłopakami została? – spytałam
-
Dokładniej to z jednym. Logan umówił się z jakąś panną to i my wybyliśmy.
- To
wracamy. – chciałam wstać, ale James pociągnął mnie za rękę
-
Siadaj. – powiedział Carlos
-
Czemu? – zdziwiłam się
-
Nie widzisz? – spytał James
-
Czego?
-
No, że ich ciągnie do siebie. – odpowiedział Carlos
-
Kogo? – coraz bardziej nie wiedziałam o co chodzi
- No
Magdę i Kendalla.
- No
chyba was pogrzało. – zaśmiałam się, ale oni siedzieli z poważnymi minami
-
Serio mówicie? – przestałam się śmiać
-
Nie zauważyłaś? – spytała Karola
-
Nie.
-
Oni wcale nie zaprzeczali, żebyśmy mieli nie iść.
-
Ale ona ma 13 lat, a on 21.
-
Możesz być pewna, że na pewno jej nie skrzywdzi jak coś wypali. – powiedział
James
- No
przestańcie.
-
Pamiętasz akcje jak się zarumieniła, jak się spytałyśmy czy kogoś ma na oku? –
powiedziała Karola
- No
ale to nie musi być Kendall.
-
Nie musi, ale może. A po za tym dobrze czują się w swoim towarzystwie to czemu
nie.
- Żartujecie
sobie. – nadal w to nie wierzyłam
-
Jak chcesz to nie wierz, ale to widać.
-
Dobra nie ważne. Nie gadajmy o tym.
- Nie
wierna dusza. – powiedziała Karolina
-
Wyjdzie na nasze. – powiedzieli chłopcy
- Na
pewno. - odparłam z ironią
-
Zakład? – Carlos wyciągnął do mnie rękę
- Ok,
a o co? – uścisnęłam jego rękę
-
Przegrasz robicie sobie dzidziusia.
- Co
takiego? – krzyknęłam z Jamesem i wybuchliśmy całą czwórką śmiechem
-
Nie chce zostać matką w wieku 19 lat. – powiedziałam rozbawiona
-
Coś innego. – zaśmiał się James
- To
w takim razie wasze dziecko ma na drugie imię Carlos.
- A
jak będzie dziewczynka? – chichrał się James
- To
dacie jej na drugie Carol. Imię dla dziewczynki i dla chłopca.
-
Czyli chłopczyk na drugie Carlos, dziewczynka Carol. Dobra. A wasze dziecko jak
będzie chłopczykiem to na drugie ma James, a jak dziewczynka Karolina.
-
Nie ma problemu. I tak przegrasz.
- Co
wy macie z tymi biednymi dziećmi? Nie dość, że będą skrzywdzone mając takich
rodziców to jeszcze imionami chcecie je skrzywdzić? – zaśmiała się Karolina
- No
wiesz?! – powiedziałam razem z chłopakami
- Że
ja mam brzydkie imię? – spytał Carlos śmiejąc się
-
Nie chodzi mi o to. Co za dużo Carlosów, Jamesów i Karolin to nie zdrowo.
- Oj
tam. – James przeciął nasze dłonie i znów się chichraliśmy
- I
tak przegrasz. – powiedziałam pewna
- Na
pewno. – wystawił mi język
-
Odgryź mu ten język to nie będzie zrzynał ode mnie.
-
Co?! – powiedziała trójka i wybuchliśmy śmiechem
- Z
czego chichracie? – podszedł do nas Logan
- Z
języka. – odparliśmy wszyscy i znów śmiech ;)
- A
Ty czemu sam? – zapytałam po chwili
- A
z kim mam być? – zapytał rozbawiony
- No
oni mówili, że z kimś się umówiłeś. – wskazałam na Karolę i Carlosa, a Ci się
wyszczerzyli
-
Wybyliśmy, żeby zostawić ich samych.
- No
Ty też? – spytałam śmiejąc się
-
Ona nam nie wierzy i taka pewna się założyła. – powiedział Carlito
- O
co? – zaśmiał się
-
Była propozycja, żeby zrobili sobie dzidziusia, ale się nie zgodzili, więc ich
dziecko będzie miało na drugie Carlos.
-
Jasne. Twoje będzie miało na drugie James albo Karolina.
- No
na pewno. – odparła cała czwórka
-
Wszyscy przeciwko mnie. – założyłam ręce, ale po chwili już się śmialiśmy
Wróciliśmy
po jakieś godzinie do namiotu, a ich nie było. Oczywiście Carlos palnął, że
poszli na romantyczny spacer.
(perspektywa pisania ~~Karola 2~~)
-
Carlos daj jej trochę pomarzyć, że wygra. – oparłam się łokciem na jego
ramieniu
-
No wiesz? – oburzyła się, a ja się do niej wyszczerzyłam
-
Idziemy się przejść na plaże? – szepnął mi do ucha Carlito
-
No pewnie. – odpowiedziałam z uśmiechem
-
Spadamy. – powiedział i poszliśmy w kierunku morza, po drodze spotykając
wracających Kendalla i Magdę
-
Już wygrałem. – zatarł ręce Carlos
-
Na razie są tylko na spacerze, a to nic nie znaczy. – zaśmiałam się
-
Oj będą mieli dzidziusia Carlosa.
-
Jeden Carlos nam wystarczy. – musnęłam go w usta
-
Będzie dwóch Carlitów. – wyszczerzył się
-
Hejka. – podeszli do nas
-
No siema. – odpowiedzieliśmy razem
-
My z plaży, a wy na. – podeszła do nas jakaś dziewczyna
-
Cześć. Mogę prosić o autograf? – spytała nieśmiało wyciągając jakąś kartkę
-
Pewnie mała. – Carlos kucnął przy niej i szybko się podpisał
-
A Twój też mogę? – spytała cicho Kendalla
-
Pewnie. – kucnął przy niej i także się podpisał
-
Dzięki. – uśmiechnęła się miło i odeszła
-
Lepiej we dwójkę się nie pokazywać. My idziemy. – orzekł Carlos i odeszliśmy
-
Na razie. – powiedzieli i także sobie poszli
My
dotarliśmy na plaże i przesiedzieliśmy tam długi czas...
(perspektywa pisania ~~Karola 1~~)
Oni
poszli, a my zaczęliśmy z nudów grać w karty. Oczywiście oboje tak kantowali,
że ja szybko przegrałam, a oni zaczęli walczyć między sobą. Kolejne kilka razy
też mnie szybko wyeliminowali i wygrywali na zmianę.
-
Takie to fajne grać we dwójkę? – zapytałam rozbawiona, gdy spierali się między
sobą
-
Rzecz jasna. – odparł Logan
-
Wrócę za chwilę. – powiedziałam, a oni nawet nie zwrócili na mnie uwagę
-
Głuptaki. – poszłam do toalety, a wracając Marta chodziła po podwórku
- No
hej. – uśmiechnęłam
-
Hej.
-
Czekasz na kogoś? – spytałam
- Rodziców
nie ma, a Damian gdzieś wsiąkł i nie mogę iść do sklepu. Ale nie mam z kim
małego zostawić.
- Na
długo idziesz?
- Na
kilka minut.
- To
ja się małym mogę zająć.
-
Naprawdę?
-
Pewnie. – wzięłam od niej Maksa
-
Dzięki wielkie. – pocałowała mnie w policzek i poszła do sklepu, a ja z małym
do namiotu
-
Zostawić Cię na chwilę, a Ty już sobie dziecko załatwisz. – zaśmiał się James
-
Spadówa. – zachichotałam i usiadłam na krześle z malutkim
-
Zawsze z towarzystwie dzieci. – powiedział Logan
- No
co? – zaczęłam się bawić z małym
- I
zawsze mają z Tobą dobrą zabawę.
-
Się wie. – wyszczerzyłam się, a oni się zaśmiali
- A
jak się drugi potomek Sylwii nazywa? – przypomniał sobie Logan
- Sebastian.
Dobrą masz pamięć. – puściłam mu oczko
-
Sylwia to Twoja kuzynka, tak? Wygrałem! – krzyknął James
-
Ciszej. – uciszyłam go od razu
-
Sory. Zapomniałem się.
-
Tak to moja kuzynka.
- A
mały też się do Ciebie klei jak Lenka? – zachichotał
- Moja
wina, że dzieci mnie lubią? – powiedziałam rozbawiona
-
Uśmiechnij się do Jamesa to Ci zrobi. – zaśmiał się
- Co
wy kurde macie z tymi dziećmi? – zaśmiałam się z Jamesem
- Na
razie nie dziękuje. – wystawiłam język
- A
co to za dziecko? – spytała Madzia, wchodząc z Kendallem
-
Maksio. Syn Marty.
-
Słodziak. – kucnęłam przy mnie i też zaczęła się z nim bawić
-
Widzisz Madzia też chce ciotką zostać. – brechtał się Logan
-
Sam sobie zrób, to też zostanie. Ja matką nie zamierzam zostać.
-
Ale jak Ty będziesz mieć to taką prawdziwą. – wystawił mi język
-
Wiesz? – zdziwiłam się
- O
czym?
- Że
jestem adoptowana.
-
CO?!
- No
to już wiesz. – odparłam i na nowo zaczęłam się bawić z Maksem
- Wy
wiecie? – spytał Jamesa i Kendalla
- Ja
wiem. – odparli razem
- Ty
też. Carlos jedynie nie, ale jak wrócą to już mu powiem. Nie ma co tego
skrywać. Znam swoją siostrzyczkę i jest git. – ztarabaniłam włosy Madzi
-
Ej! – zaśmiała się i sama mi skotłowała
-
Łajza!
-
Ej, ale jak to jesteście prawdziwymi siostrami? – zdziwił się Logan
-
Mamy wspólną matkę. – szczena mu opadła
-
Zamknij japkę. – zaśmiałam się i zamknęłam mu ją
-
Dobra nie pytam. – gdy Marta przyszła po małego powiedziała:
-
Dziecko Ci pasuje. – wzięłam ode mnie Maksa, a Magda zaczęła się śmiać
-
Odczepcie się z tym dzieckiem. – wystawiłam jej język
-
Jeszcze będzie mieli. – uśmiechnęła się
-
Nie teraz. – zachichotałam
- Ja
w osiemnastu zaszłam no i masz szkraba.
– uśmiechnęła się
- Ja
to nie Ty. – wystawiłam jej język
-
Nie ma tu… - doszedł do nas Damian
-
Marty. – uśmiechnął się
-
Ej, a że tak spytam. Jesteście małżeństwem?
-
Kurcze zapomnieliśmy. Zaraz wracam. – powiedział Damian i wybiegł z namiotu
- O
czym? – zdziwiłam się
-
Zaraz. – wyszczerzyła się
- No
ale o co chodzi? – spytałam
-
Ogólnie to mieliśmy Ci wysłać, ale jesteś to Ci damy.
-
Ale co?
- No
czekaj. – zaśmiała się, a zaraz wrócił Damian
-
Dopisałem i Jamesa.
-
Ok. – uśmiechnęła się
-
Gdzie dopisałeś?
-
James można Cię prosić? – spytał go Damian
- O
co? – grał sobie dalej w karty z Loganem
-
Żebyś wstał głupku. – powiedziałam i Magda zaczęła się śmiać
-
Sory. – zatkała sobie ręką buzie
- A
że tak spytam po co? – zdziwił się i podszedł do mnie, a ja już przeczuwałam o
co chodzi
-
Chcielibyśmy was zaprosić na nasz ślub. – wręczył mi zaproszenie, a ja od razu
otworzyłam
Serdecznie zapraszamy Karolinę Poznańską i Jamesa
na nasz ślub, który odbędzie się 25.09.2011
I
inne pierdoły co tam piszą.
-
Nie znam nazwiska Jamesa to nie napisałem. – zaśmiał się
-
Pan Maslow. – uśmiechnęłam się
-
Oczywiście będziemy. – powiedział James z uśmiechem
- I
bardzo dobrze. – zaśmialiśmy się
-
Jak chcecie to też możecie wbić. – powiedział Damian do reszty
- A
to się zobaczy. – powiedział Logan
-
Bez problemu. Miejsca są. – uśmiechnęła się Marta
- A
kto będzie świadkami? – spytałam
-
Marcin i jeszcze są komplikacje z świadkową. Damian nie ma siostry, no a ja mam
samych facetów w domu.
- A
może… - zaczął Damian i spojrzeli po sobie
-
Zostaniesz naszą świadkową? – spytali, a mnie wcięło
- Że
ja? – zdziwiłam się
- Znamy
się już tyle lat, można też powiedzieć, że przyjaźnimy to czemu nie? – spytała
z uśmiechem
- I
po co ja o to pytałam? – strzeliłam się po głowie
-
Jeśli chcecie to pewnie. – uśmiechnęłam się
-
Dzięki. – pocałowali mnie w policzek i poszli
- No
to się kotek wpakowałaś. – zaśmiał się James i usiadł znów z powrotem, żeby
grać z Loganem
-
Jak chcą to mogę być.
-
Czyli niech Gustavo nic nie planuje na… - zajrzał do zaproszenia – 25 września
-
Może Ty lepiej do niego zadzwoń? – powiedział Kend
-
Racja. Karcia zastąp mnie. – podał mi karty
-
Przegram.
- Oj
graj. – powiedział Logan
- I
chodź. – pociągnął mnie na swoje kolana James, a sam wybrał numer do Gustavo
Oczywiście
szybko zgarnął mi karty, a ja go zmroziłam wzrokiem, na co on się wyszczerzył,
a James poinformował Gustavo, że 25 września ma wesele i żeby on nic nie
planował. Coś mu tak nie pasowało, ale James powiedział, że po prostu go nie
będzie trzy dni przed i trzy dni po, po czym się rozłączył.
-
Jaki Ty milutki. – zachichotałam
- Nie
będzie mi marudził.
- A
po co Ci aż tydzień wolnego? – uśmiechnęłam się
-
Będzie się musiał Tobą nacieszyć. – zaśmiał się Logan
-
Pewnie. Pokaż. – wziął ode mnie karty
-
Już przegrana. – powiedziałam razem z Loganem i zmierzyłam go wzrokiem, a ten
oczywiście wyszczerz
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
I jeszcze pytanko: jak wam się podoba szablon? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz