piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 38

- Ej no! Popsuliście krzesło! – krzyknęli chłopaki, a potem wszyscy śmialiśmy się
- Nienormalny człowiek. – pokręciłam głową i musnęłam go w usta, a ten od razu się uśmiechnął
- Potrzebuje krzesło? – spytała Marta podchodząc do nas z chłopakami
- Nie na razie. Mamy jeszcze jedno w zanadrzu. – wstałam z Jamesa rozbawiona
- A ile dostałaś? – spytał Fabian
- 400. – założyłam ręce
- To tak jak my. Tylko przyjechałaś i już nam pecha przynosisz. – powiedział Michał
- Ej! – rzuciłam w niego pustą butelką, a ten nie zdążył złapać i dostał prosto w czoło
- No wiesz! – zaczął masować sobie czoło
- James prawda, że masz szczęście mają mnie? – powiedziałam po angielsku i przytuliłam się do niego
- No pewnie skarbie. – uśmiechnął się do mnie
- Widzisz. – wystawiłam język do Fabiana
- A skąd te pytanie? – spytał rozbawiony
- Fabian stwierdził, że masz pecha będąc ze mną. – zmroziłam go wzrokiem
- A nie?! – krzyknął Michał, a każdy zaczął się śmiać wraz z cierpiącym Michałem
- A Twoja siostra to? – spytał Piotrek, patrząc za mnie i Jamesa
- Madzia. – spojrzałam na nią, a ona podeszła do mnie
- Myślałem, że starsza. – powiedział Fabian, a potem podał jej rękę, po czym Piotrek, a Michał, Marcin, Marta i Damian już ją znali
Piotrek i Fabian poznali potem także resztę. Piotrek przypomniał mi, że muszę pogadać z Jamesem. Racja, że może się wkurzyć, że jeszcze mu nie powiedziałam. Ale łatwe to nie jest. Gdy sobie poszli James szepnął mi na ucho czy coś się stało, a ja odparłam, że musimy pogadać, na co się lekko zmartwił. Wyciągnął mnie z namiotu i poszliśmy się przejść po mieście. Zatrzymaliśmy się w barze z goframi i gdy usiedliśmy przy stoliku, James zagadnął:
- Powiesz o co chodzi? – spytał
- Bo ja Ci muszę w końcu coś powiedzieć.
- Coś złego? Chcesz się ze mną rozstać?
- Nie! – zaprzeczyłam, a on odetchnął
- Więc o co chodzi?
- Chodzi o to, że… jestem adoptowana. – ostatnie to cicho wyszeptałam
- Bałaś się to powiedzieć? – ujął moją dłoń po chwili
- Tak, bo myślałam, znaczy nadal myślę, że teraz nie będziesz chciał mnie znać. – jedna łza popłynęła po moim policzku
- Hej skarbie. Nic mnie nie obchodzi kto jest Twoimi rodzicami. Ja kocham Ciebie za to jaka jesteś, a nie za to skąd pochodzisz. – starł z policzka tą pojedynczą łzę
- Naprawdę? – spytałam
- Pewnie głuptasku. – uśmiechnął się i przeszedł na moją stronę siadając obok mnie, a ja go od razu przytuliłam
- Dziękuje. – szepnął mi do ucha
- Za co? – zdziwiłam się i odsunęłam do niego
- Że jednak zdecydowałaś mi się to powiedzieć.
- Damian mnie przekonał, że wkurzysz się jak dowiesz się od kogoś innego.
- Oni wiedzą?
- Tak. – powiedziałam cicho
- To się cieszę, że masz tak wspaniałych przyjaciół, że Cię do tego przekonali. – uśmiechnął się
- Nie jesteś zły?
- Rozumiem Cię. Jesteśmy razem i ciężej było Ci to mi powiedzieć. – przytuliłam go od razu
- Kocham Cię bardzo. – szepnęłam mu do ucha
- Bądź ze mną zawsze szczera, a ja się nie będę wściekał. – ujął moje dłonie, gdy się odsunęłam
- Obiecuje.
- Nawet jakby było tak samo nie fajne jak to z Łukaszem.
- Przepraszam. – spuściłam głowę
- Ale ja się nie gniewam. Każdy popełnia błędy. Ja wtedy też, że tak na Ciebie nakrzyczałem.
- Nie ma się co dziwić. Przez moją głupotę się pokłóciliśmy.
- Nasza miłość wszystko przetrwa. – na potwierdzenie tego pocałowaliśmy się
Później wcinaliśmy wspólnie gofry tak, żeby nasze usta się spotykały. Pierwszy gofr szybko poszedł, ale z drugim miałam problemy. Zostały jeszcze jakieś trzy gryzy.
- No wcinaj. Chce Cię pocałować. – uśmiechnął  się James i zabrał jednego gryza
- Nie mogę no. – zachichotałam
- Po jednym. – wzięłam ostatni gryz i pocałowaliśmy się
- Jakie to słodziaśne. – podeszli do nas Carlos i Karola
- Spadówa. – wystawiliśmy im języki
- Magda z chłopakami została? – spytałam
- Dokładniej to z jednym. Logan umówił się z jakąś panną to i my wybyliśmy.
- To wracamy. – chciałam wstać, ale James pociągnął mnie za rękę
- Siadaj. – powiedział Carlos
- Czemu? – zdziwiłam się
- Nie widzisz? – spytał James
- Czego?
- No, że ich ciągnie do siebie. – odpowiedział Carlos
- Kogo? – coraz bardziej nie wiedziałam o co chodzi
- No Magdę i Kendalla.
- No chyba was pogrzało. – zaśmiałam się, ale oni siedzieli z poważnymi minami
- Serio mówicie? – przestałam się śmiać
- Nie zauważyłaś? – spytała Karola
- Nie.
- Oni wcale nie zaprzeczali, żebyśmy mieli nie iść.
- Ale ona ma 13 lat, a on 21.
- Możesz być pewna, że na pewno jej nie skrzywdzi jak coś wypali. – powiedział James
- No przestańcie.
- Pamiętasz akcje jak się zarumieniła, jak się spytałyśmy czy kogoś ma na oku? – powiedziała Karola
- No ale to nie musi być Kendall.
- Nie musi, ale może. A po za tym dobrze czują się w swoim towarzystwie to czemu nie.
- Żartujecie sobie. – nadal w to nie wierzyłam
- Jak chcesz to nie wierz, ale to widać.
- Dobra nie ważne. Nie gadajmy o tym.
- Nie wierna dusza. – powiedziała Karolina
- Wyjdzie na nasze. – powiedzieli chłopcy
- Na pewno. - odparłam z ironią
- Zakład? – Carlos wyciągnął do mnie rękę
- Ok, a o co? – uścisnęłam jego rękę
- Przegrasz robicie sobie dzidziusia.
- Co takiego? – krzyknęłam z Jamesem i wybuchliśmy całą czwórką śmiechem
- Nie chce zostać matką w wieku 19 lat. – powiedziałam rozbawiona
- Coś innego. – zaśmiał się James
- To w takim razie wasze dziecko ma na drugie imię Carlos.
- A jak będzie dziewczynka? – chichrał się James
- To dacie jej na drugie Carol. Imię dla dziewczynki i dla chłopca.
- Czyli chłopczyk na drugie Carlos, dziewczynka Carol. Dobra. A wasze dziecko jak będzie chłopczykiem to na drugie ma James, a jak dziewczynka Karolina.
- Nie ma problemu. I tak przegrasz.
- Co wy macie z tymi biednymi dziećmi? Nie dość, że będą skrzywdzone mając takich rodziców to jeszcze imionami chcecie je skrzywdzić? – zaśmiała się Karolina
- No wiesz?! – powiedziałam razem z chłopakami
- Że ja mam brzydkie imię? – spytał Carlos śmiejąc się
- Nie chodzi mi o to. Co za dużo Carlosów, Jamesów i Karolin to nie zdrowo.
- Oj tam. – James przeciął nasze dłonie i znów się chichraliśmy
- I tak przegrasz. – powiedziałam pewna
- Na pewno. – wystawił mi język
- Odgryź mu ten język to nie będzie zrzynał ode mnie.
- Co?! – powiedziała trójka i wybuchliśmy śmiechem
- Z czego chichracie? – podszedł do nas Logan
- Z języka. – odparliśmy wszyscy i znów śmiech ;)
- A Ty czemu sam? – zapytałam po chwili
- A z kim mam być? – zapytał rozbawiony
- No oni mówili, że z kimś się umówiłeś. – wskazałam na Karolę i Carlosa, a Ci się wyszczerzyli
- Wybyliśmy, żeby zostawić ich samych.
- No Ty też? – spytałam śmiejąc się
- Ona nam nie wierzy i taka pewna się założyła. – powiedział Carlito
- O co? – zaśmiał się
- Była propozycja, żeby zrobili sobie dzidziusia, ale się nie zgodzili, więc ich dziecko będzie miało na drugie Carlos.
- Jasne. Twoje będzie miało na drugie James albo Karolina.
- No na pewno. – odparła cała czwórka
- Wszyscy przeciwko mnie. – założyłam ręce, ale po chwili już się śmialiśmy
Wróciliśmy po jakieś godzinie do namiotu, a ich nie było. Oczywiście Carlos palnął, że poszli na romantyczny spacer.
(perspektywa pisania ~~Karola 2~~)
- Carlos daj jej trochę pomarzyć, że wygra. – oparłam się łokciem na jego ramieniu
- No wiesz? – oburzyła się, a ja się do niej wyszczerzyłam
- Idziemy się przejść na plaże? – szepnął mi do ucha Carlito
- No pewnie. – odpowiedziałam z uśmiechem
- Spadamy. – powiedział i poszliśmy w kierunku morza, po drodze spotykając wracających Kendalla i Magdę
- Już wygrałem. – zatarł ręce Carlos
- Na razie są tylko na spacerze, a to nic nie znaczy. – zaśmiałam się
- Oj będą mieli dzidziusia Carlosa.
- Jeden Carlos nam wystarczy. – musnęłam go w usta
- Będzie dwóch Carlitów. – wyszczerzył się
- Hejka. – podeszli do nas
- No siema. – odpowiedzieliśmy razem
- My z plaży, a wy na. – podeszła do nas jakaś dziewczyna
- Cześć. Mogę prosić o autograf? – spytała nieśmiało wyciągając jakąś kartkę
- Pewnie mała. – Carlos kucnął przy niej i szybko się podpisał
- A Twój też mogę? – spytała cicho Kendalla
- Pewnie. – kucnął przy niej i także się podpisał
- Dzięki. – uśmiechnęła się miło i odeszła
- Lepiej we dwójkę się nie pokazywać. My idziemy. – orzekł Carlos i odeszliśmy
- Na razie. – powiedzieli i także sobie poszli
My dotarliśmy na plaże i przesiedzieliśmy tam długi czas...

(perspektywa pisania ~~Karola 1~~)
Oni poszli, a my zaczęliśmy z nudów grać w karty. Oczywiście oboje tak kantowali, że ja szybko przegrałam, a oni zaczęli walczyć między sobą. Kolejne kilka razy też mnie szybko wyeliminowali i wygrywali na zmianę.
- Takie to fajne grać we dwójkę? – zapytałam rozbawiona, gdy spierali się między sobą
- Rzecz jasna. – odparł Logan
- Wrócę za chwilę. – powiedziałam, a oni nawet nie zwrócili na mnie uwagę
- Głuptaki. – poszłam do toalety, a wracając Marta chodziła po podwórku
- No hej. – uśmiechnęłam
- Hej.
- Czekasz na kogoś? – spytałam
- Rodziców nie ma, a Damian gdzieś wsiąkł i nie mogę iść do sklepu. Ale nie mam z kim małego zostawić.
- Na długo idziesz?
- Na kilka minut.
- To ja się małym mogę zająć.
- Naprawdę?
- Pewnie. – wzięłam od niej Maksa
- Dzięki wielkie. – pocałowała mnie w policzek i poszła do sklepu, a ja z małym do namiotu
- Zostawić Cię na chwilę, a Ty już sobie dziecko załatwisz. – zaśmiał się James
- Spadówa. – zachichotałam i usiadłam na krześle z malutkim
- Zawsze z towarzystwie dzieci. – powiedział Logan
- No co? – zaczęłam się bawić z małym
- I zawsze mają z Tobą dobrą zabawę.
- Się wie. – wyszczerzyłam się, a oni się zaśmiali
- A jak się drugi potomek Sylwii nazywa? – przypomniał sobie Logan
- Sebastian. Dobrą masz pamięć. – puściłam mu oczko
- Sylwia to Twoja kuzynka, tak? Wygrałem! – krzyknął James
- Ciszej. – uciszyłam go od razu
- Sory. Zapomniałem się.
- Tak to moja kuzynka.
- A mały też się do Ciebie klei jak Lenka? – zachichotał
- Moja wina, że dzieci mnie lubią? – powiedziałam rozbawiona
- Uśmiechnij się do Jamesa to Ci zrobi. – zaśmiał się
- Co wy kurde macie z tymi dziećmi? – zaśmiałam się z Jamesem
- Na razie nie dziękuje. – wystawiłam język
- A co to za dziecko? – spytała Madzia, wchodząc z Kendallem
- Maksio. Syn Marty.
- Słodziak. – kucnęłam przy mnie i też zaczęła się z nim bawić
- Widzisz Madzia też chce ciotką zostać. – brechtał się Logan
- Sam sobie zrób, to też zostanie. Ja matką nie zamierzam zostać.
- Ale jak Ty będziesz mieć to taką prawdziwą. – wystawił mi język
- Wiesz? – zdziwiłam się
- O czym?
- Że jestem adoptowana.
- CO?!
- No to już wiesz. – odparłam i na nowo zaczęłam się bawić z Maksem
- Wy wiecie? – spytał Jamesa i Kendalla
- Ja wiem. – odparli razem
- Ty też. Carlos jedynie nie, ale jak wrócą to już mu powiem. Nie ma co tego skrywać. Znam swoją siostrzyczkę i jest git. – ztarabaniłam włosy Madzi
- Ej! – zaśmiała się i sama mi skotłowała
- Łajza!
- Ej, ale jak to jesteście prawdziwymi siostrami? – zdziwił się Logan
- Mamy wspólną matkę. – szczena mu opadła
- Zamknij japkę. – zaśmiałam się i zamknęłam mu ją
- Dobra nie pytam. – gdy Marta przyszła po małego powiedziała:
- Dziecko Ci pasuje. – wzięłam ode mnie Maksa, a Magda zaczęła się śmiać
- Odczepcie się z tym dzieckiem. – wystawiłam jej język
- Jeszcze będzie mieli. – uśmiechnęła się
- Nie teraz. – zachichotałam
- Ja w osiemnastu zaszłam no i masz szkraba.  – uśmiechnęła się
- Ja to nie Ty. – wystawiłam jej język
- Nie ma tu… - doszedł do nas Damian
- Marty. – uśmiechnął się
- Ej, a że tak spytam. Jesteście małżeństwem?
- Kurcze zapomnieliśmy. Zaraz wracam. – powiedział Damian i wybiegł z namiotu
- O czym? – zdziwiłam się
- Zaraz. – wyszczerzyła się
- No ale o co chodzi? – spytałam
- Ogólnie to mieliśmy Ci wysłać, ale jesteś to Ci damy.
- Ale co?
- No czekaj. – zaśmiała się, a zaraz wrócił Damian
- Dopisałem i Jamesa.
- Ok. – uśmiechnęła się
- Gdzie dopisałeś?
- James można Cię prosić? – spytał go Damian
- O co? – grał sobie dalej w karty z Loganem
- Żebyś wstał głupku. – powiedziałam i Magda zaczęła się śmiać
- Sory. – zatkała sobie ręką buzie
- A że tak spytam po co? – zdziwił się i podszedł do mnie, a ja już przeczuwałam o co chodzi
- Chcielibyśmy was zaprosić na nasz ślub. – wręczył mi zaproszenie, a ja od razu otworzyłam
Serdecznie zapraszamy Karolinę Poznańską i Jamesa
na nasz ślub, który odbędzie się 25.09.2011
I inne pierdoły co tam piszą.
- Nie znam nazwiska Jamesa to nie napisałem. – zaśmiał się
- Pan Maslow. – uśmiechnęłam się
- Oczywiście będziemy. – powiedział James z uśmiechem
- I bardzo dobrze. – zaśmialiśmy się
- Jak chcecie to też możecie wbić. – powiedział Damian do reszty
- A to się zobaczy. – powiedział Logan
- Bez problemu. Miejsca są. – uśmiechnęła się Marta
- A kto będzie świadkami? – spytałam
- Marcin i jeszcze są komplikacje z świadkową. Damian nie ma siostry, no a ja mam samych facetów w domu.
- A może… - zaczął Damian i spojrzeli po sobie
- Zostaniesz naszą świadkową? – spytali, a mnie wcięło
- Że ja? – zdziwiłam się
- Znamy się już tyle lat, można też powiedzieć, że przyjaźnimy to czemu nie? – spytała z uśmiechem
- I po co ja o to pytałam? – strzeliłam się po głowie
- Jeśli chcecie to pewnie. – uśmiechnęłam się
- Dzięki. – pocałowali mnie w policzek i poszli
- No to się kotek wpakowałaś. – zaśmiał się James i usiadł znów z powrotem, żeby grać z Loganem
- Jak chcą to mogę być.
- Czyli niech Gustavo nic nie planuje na… - zajrzał do zaproszenia – 25 września
- Może Ty lepiej do niego zadzwoń? – powiedział Kend
- Racja. Karcia zastąp mnie. – podał mi karty
- Przegram.
- Oj graj. – powiedział Logan
- I chodź. – pociągnął mnie na swoje kolana James, a sam wybrał numer do Gustavo
Oczywiście szybko zgarnął mi karty, a ja go zmroziłam wzrokiem, na co on się wyszczerzył, a James poinformował Gustavo, że 25 września ma wesele i żeby on nic nie planował. Coś mu tak nie pasowało, ale James powiedział, że po prostu go nie będzie trzy dni przed i trzy dni po, po czym się rozłączył.
- Jaki Ty milutki. – zachichotałam
- Nie będzie mi marudził.
- A po co Ci aż tydzień wolnego? – uśmiechnęłam się
- Będzie się musiał Tobą nacieszyć. – zaśmiał się Logan
- Pewnie. Pokaż. – wziął ode mnie karty
- Już przegrana. – powiedziałam razem z Loganem i zmierzyłam go wzrokiem, a ten oczywiście wyszczerz
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)
I jeszcze pytanko: jak wam się podoba szablon? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz