piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 48

- I co tam? – spytał James, przeciągając się
- Karolina z Carlosem chcieli pójść do Magdy, a mama znaczy – przekręciłam oczami – wywaliła ich z domu. – uniósł brwi
- Cholerne święta. Gdy wrócę do Polski to i tak na razie nic nie załatwię. Najprawdopodobniej wszystko będzie zamknięte.
- Nie martw się. – przyciągnął mnie do siebie i przytulił
- Łatwo powiedzieć. Moja siostra tam cierpi.
- Już niedługo. Jesteś jej siostrą i na pewno się zgodzą, żebyś się nią opiekowała.
- Oby.
- A Kotek… - zaczął
- Yhym? – spojrzałam na niego
- Jak skończysz szkołę, przeprowadziłabyś się do LA?
Szczerze? To o tym myślałam. Magda sądzę, że niekoniecznie chciałaby nadal chodzić do tej szkoły. W Polsce przeżyłam strasznie dużo przykrych chwil i w sumie to nawet nie mam tam do czego wracać. Mam dość rodziców i ich zakazów. Chcę się od nich wyrwać i zacząć swoje życie. Powiedziałam o tym wszystkim Jamesowi, ale na razie i tak nie było o czym gadać. Dopóki Magda nie będzie pod moją opieką na pewno nie wyprowadzę się z Polski. Później nasz temat wskoczył na strumyk dnia jutrzejszego. Nie byliśmy w żaden sposób na to przygotowani. Ja nie miałam żadnej sukienki, a James garnituru. Nie ma to jak brać ślub z dnia na dzień. Kolejny dylemat świadkowie. W końcu postanowiliśmy poprosić Marie o to oraz o sukienkę dla mnie. A na świadka mieliśmy poprosić przyjaciela Jamesa. Mój przyszły mąż się zdziwił, gdy dowiedział się, że mam do niej numer. A tym bardziej jak ją zdobyłam, ale zadzwonił do Marie i umówiliśmy się za godzinę. Gdy zeszliśmy na śniadanie, jego mama podała nam je i spytałam:
- James, a może powiemy Twoim rodzicom? – uśmiechnęłam
- No pasowałoby. – zachichotał
- Mamo, tato bierzemy jutro ślub. – jego tata spojrzał na nas zaskoczony z nad gazety, a mama upuściła kubek myjąc go
- Naprawdę?
- Tak. Byliśmy wczoraj u pani Knight i da nam jutro ślub.
- Cudownie. – ucałowała nas oboje z uśmiechem
- Na razie cywilny, a za jakiś czas kościelny.
Marie zgodziła się, żeby pożyczyć mi jakąś sukienkę i została naszą świadkową :) James pożycza garnitur od jej brata, a świadkiem zostanie Tyler. Ogólnie będzie 6 osób na ślubie z nami + jeszcze pani Knight, która udzieli nam ślubu. Następnego dnia o 8 pojawiła się u mnie Marie z sukienką i uparła się, żeby mnie uczesać. Nie mogłam odmówić, ale potem sama odwdzięczyłam się tym samym. O godzinie 12 miało się wszystko odbyć :) Więc o 11 pojechaliśmy już do urzędu. Jak tylko o tym myślałam, przechodziły przeze mnie ciarki. A o godzinie 12:30 byłam już panią Maslow :) Gdy wróciliśmy do domu James porwał mnie znowu na dach, wziął jeszcze koc, żeby było wygodniej siedzieć.
- Karolcia Maslow. – szepnął James, przytulając mnie mocno
- Eee… Nie podoba mi się. – powiedziałam
- No wiesz? – zaśmiałam się
- Żartuje przecież. Bardzo mi się podoba. – odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na niego
- Nie wyzbędziesz się już tego nazwiska.
- Wiem. – powiedziałam zadowolona
- A gdy tylko wrócę do Polski i wszystko będzie pootwierane zanoszę papiery i wymieniam dowód.
- Pasuje mi to. – uśmiechnął się i zaczął całować, a po chwili  już leżał nade mną i przykrył nas kocem
- A może tak skonsumujemy ten związek? – uśmiechnął się
- Jakby wcześniej nie wystarczająco go skonsumowaliśmy. – zaśmiałam się
- Ale wtedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem. – szczerzył się i postawił rzecz jasna na swoim :]
- Skonsumowane. – uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował i wszedł we mnie kolejny raz. W pełni się temu oddałam :)
- Skonsumowane podwójnie. – powiedział James i zaśmialiśmy się, a gdy pocałował mnie kolejny raz, wiedziałam co się czai i gdy tylko wszedł we mnie kolejny raz zaczęłam się śmiać
- Jesteś głupi. – powiedziałam z uśmiechem, a po wszystkim opadł na mnie zmęczony
- Nie moja wina, że mnie tak kręcisz. – pokręciłam głową
- To nie zmienia, że jesteś nadal głupi. – zachichotałam
- Wiem. – wyszczerzył się i podciągnął swoje spodnie, a ja naciągnęłam swoje i zapięłam, a potem zszedł ze mnie
- Moja żona. – przytulił mnie i zaczął jeździć noskiem po moim policzku
- Mój mężu. – odparłam z uśmiechem, a ten wyciągnął telefon i wybrał połączenie video do Logana
/rozmowa telefoniczna/
- No siema. – odebrał z uśmiechem
- Siema. Jesteś u nas w domu?
- Ta. Siedzimy sobie  z Kendallem sami.
- A to niech podejdzie. – uśmiechnął się mój mąż
- Kendall chodź tu! – zawołał i zaraz blondyn pojawił w ekranie
- A teraz prosimy gratulacje. – powiedział James, a ja zaczęłam się śmiać
- Co ojcem będziesz? – spytał Kend
- Tak i co jeszcze? – spytałam rozbawiona
- Więc co mamy pogratulować? – spytał Logan, a James wziął moją dłoń i pokazaliśmy im dłonie
- Wzięliście ślub? – spytali zaskoczeni
- Dokładnie. – odpowiedzieliśmy razem z uśmiechem
- Eee no to gratulki. – wyszczerzyli się
- A dziękujemy. – powiedziałam razem z Jamesem
- Co wam ogólnie odbiło? – zaśmiali się
- Ja myślałam, że żartuje, a ten na poważnie i tak wyszło. – uśmiechnęłam się wtulona w Jamesa
- To teraz czas na dzieci.  – zaśmiał się Kendall
- A w sumie za jakiś czas można rzecz, że będziemy mieli.
- CO?! – powiedziała cała trójka
- James o czym gadaliśmy w Twoim pokoju?
- No o Magdzie.
- Właśnie.
- A no tak. Teraz jesteśmy małżeństwem to można tak rzecz. – wyszczerzyłam się
- Ej to Ty jesteś w ciąży? – spytali
- Nie. – zaśmiałam się z Jamesem
- I co ma do tego Magda? – spytał Kendall
- A bardzo wiele.
- Nie rozumiem was. – powiedzieli oboje oburzeni
- Dowiecie się za jakiś czas. – uśmiechnęłam się
- Pff… - wystawili nam języki
Posiedzieliśmy z Jamesem na dachu do 16 i poszliśmy do domu jego rodziców na kolację wigilijną. Poczułam, że naprawdę należę do tej rodziny. Przez cały pobyt czułam się tutaj lepiej niż we własnym
domu. A to samo muszę zapewnić Magdzie. Gdy tylko wróciłam do Polski pojechałam do Łukasza. Na nieszczęście nic nie znalazł. Więc do nowego roku miałam mieszkać u niego. Opowiedziałam mu co chce zrobić z Magdą. Twierdził, że skłócę się jeszcze bardziej z rodzicami, ale nie pozwolę na to, żeby zabraniali mi czy Magdzie spotykać się z Btrami. Moje życie, moja sprawa. Żyję tą zasadą i nikt nie ma prawa decydować za mnie. Sama popełniam błędy, ale uczę się na nich. Nikt nie będzie mną dyrygował. Swoje życie przeżyje tak jak chce. Na pewno popełnię jeszcze od cholery dużo błędów i wpadek życiowych, ale takie jest życie. Ja dyryguje symfonią swojego życia. I nikt się w nią nie wtrąci. Łukasz był bardzo zdziwiony i zaskoczony, że wzięłam z Jamesem ślub, ale gratulował mi i wydaję mi się, że cieszył się moim szczęściem :)
Następnego dnia wpadła do nas Karolina z Carlosem. Gdy tylko dowiedzieli się, że wzięłam ślub z Jamesem wyściskali mnie na całego. A wieczorem polecieli do rodziców Carlosa. Ja spałam w pokoju Łukasza, a on sam w sypialni rodziców.

(perspektywa pisania ~~Karola 2~~)

Gdy dojechaliśmy do domu rodziców Carlosa i tylko weszliśmy mój chłopak już był w objęciach swojej mamy.
- A to kto? – jego mama zmierzyła mnie wzrokiem
- Mamo to moja dziewczyna Karolina.
- Nic nie mówiłeś.
- Bo chciałem zrobić wam niespodziankę.
- Miło mi. – obojętnie podała mi rękę
- Mi także.
- O Carlito. – podobny chłopak do Carlosa wyszedł z pokoju i przywitał się z nim
- Ładną masz pannę. Miło mi Carlos. – wyciągnął dłoń z uśmiechem
- Mi również. Karolina. – uśmiechnęłam się do niego
- Nie flirtuj mi z dziewczyną. – objął mnie ramieniem Carlos Jr
- Wyluzuj. I tak Ciebie kocha. – poklepał go po policzku
- Koniec tego gadania. Chodźcie zjecie po podróży. – ich mama skierowała się do kuchni
- Twoja mama chyba nie za bardzo mnie lubi. – szepnęłam do mojego Carlosa
- Wcale nie. Mama już taka jest. – odpowiedział mi jego brat
- I wiesz jak coś to ja zostaje świadkiem. – wskazał na siebie
- My na razie poczekamy. – powiedział Carlos z uśmiechem i musnął mnie w policzek
- Ale na chrzestnego też mnie weźcie, dobra? – zaśmiał się jego brat
- Przymknij się głupku. – uderzył brata i poprowadził mnie do kuchni
Gdy zjedliśmy zabrał mnie do swojego pokoju i przespaliśmy się po podróży. Gdy rano zeszłam się czegoś napić, zastałam jego mamę w kuchni.
- Dzień dobry. – powiedziałam uprzejmie
- Dzień dobry. Herbaty?
- Tak poproszę. – podała mi kubek i siedziałyśmy tak w ciszy przez długi czas
- Pani mnie nie lubi, prawda? – spytałam cicho
- Słucham? – spojrzała na mnie zdziwiona
- Pani mnie nie lubi. – teraz powiedziałam w formie stwierdzenia
- Naprawdę tak odebrałaś moje zachowanie? – dotknęła mojej dłoni
- Tak mi się wydaję.
- To jesteś w błędzie. Widzę, że uszczęśliwiasz mojego Juniora i życzę wam jak najlepiej.
- Naprawdę? – spojrzałam jej w oczy nie dowierzając
- Naprawdę Karolinko. – uśmiechnęła się do mnie, a po chwili wstała i przytuliła mnie
- Jak miło. – usłyszałam Carlosa (Jr jak coś)
- Podsłuchiwałeś? – spytała jego mama
- Tak. – wyszczerzył się, a potem pocałował nas obie w policzek
- Sielankę odgrywacie? – wszedł starszy Carlos śmiejąc się
- Tak na pewno. – zaśmiał się mój Carlito
Po chwili usłyszeliśmy brzęk kluczy w drzwiach i niedługo potem w drzwiach kuchni stanął starszy mężczyzna.
- Witam szanowną rodzinkę. – spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem (to rodzinne czy co?)
- Ładną masz dziewczynę Carlos. – poklepał po ramieniu brata mojego Carlita
- A chciałbym, chciałbym, ale to nie moja dziewczyna. – zaśmiał się
- Więc czyja? – zdziwił się jego tata
- A mnie to nie widzisz? – zaśmiał się Carlito
- Synu zapomniałem, że miałeś przylecieć. – wyściskali się
- A to jest Karolina. – przedstawił mnie
- Miło mi. – wstałam od razu
- Mi także. I Ty Carlos też załatw sobie równie śliczną pannę. – zwrócił się do starszego syna
- Postaram się. – zaśmiał się
Ogólnie śniadanie zjedliśmy śmiejąc się i miło spędziliśmy ten pobyt u rodziców Carlosa. Na sylwestra wyciągnął nas Carlos do swoich znajomych i była świetna zabawa, a 2 stycznia na lotnisku rozstaliśmy się lecąc w inne strony świata. Ja do Warszawy, a Carlos do LA. Nie obyło się bez przytulania z rodzicami i bratem Carlosa :)
--------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dość długo nie dodawałam notki, ale ostatnio, że tak powiem miałam ,,małego'' doła, ale zawsze można liczyć na przyjaciół, którzy cię z niego wyciągną. Piątek weekendu początek i śmiało mogę stwierdzić, że to jeden z moich najlepszych dni w życiu :) Mimo zaliczenia jednego wkruwa ;)  Mam nadzieję, że weekend zaczął wam się dobrze, a jeśli nie to życzę wam, żeby był udany i żebyście zawsze mogli liczyć na swoich przyjaciół :) I przepraszam za mój monolog :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz