O Carlosie

Stoję pod halą, jak głupia i czekam na Amy, aż w końcu przyjdzie. Spóźniała się już piętnaście minut, bo podobno stała w korkach. Przysięgam! Ja ją zamorduje, mimo że kocham tą wariatkę to tylko ona umie wpakować mnie w takie coś. Chciała się wybrać na mecz Lakersów, ale nie chciała iść sama to błagała, błagała i błagała przez kilka dni, aż odpuściłam i zgodziłam się z nią tu przyjść. Nawet bilet mi zafundowała, co za dobroczynność. Jeszcze półgodziny do meczu, a wszyscy już praktycznie są już w środku, ale nie ja z Amy. Wiedziałam, że to jest zły pomysł, aby spotkać się dopiero tutaj. W końcu po pięciu minutach zobaczyłam wybiegającą z samochodu przyjaciółkę z koszulką w ręku. Co takiego? Ona ma na sobie i chce, żebym jeszcze ja ją założyła?
- Claire przepraszam! Chodź! - pociągnęła mnie do środka, a zaraz już byłyśmy w środku
Zaciągnęła mnie w stronę łazienek i podała tą przeklętą drugą koszulkę. W sumie i tak nie zależało, więc zabrałam ją z jej wyciągniętej w moją stronę dłoni i weszłam do kabiny, aby się przebrać. Gdy tylko wyszłam w niej, od razu wyszczerzyła się w moją stronę.
- No i mamy prawdziwą kibickę. - zaśmiała się i podążyłyśmy na halę
Czy naprawdę tylu ludzi interesuje się koszykówką? Ludzie naprawdę? Ja w tym nie widzę nic ciekawego. Banda wyrośniętych facetów gania się po całym boisku, aby zabrać piłkę temu, któremu udało się ją zdobyć i chce zdobyć punkt dla swojej drużyny. Zanim dotarłyśmy do swoich miejsc, musiałyśmy przeciskać się przez dziesiątki ludzi. Muszę przyznać, że chociaż miejsce mi się udało, bo siedziałam obok przystojnego chłopaka, choć jeśli jest zagorzałym fanem koszykówki to ja podziękuje. Usiadłam obok niego, (nie) przez przypadek trącając go łokciem.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - uśmiechnął się w moją stronę
- Claire! - to było by na tyle z mojego podrywania tego chłopaka, bo oczywiście Amy musi mi przeszkodzić, akurat jak zaczęliśmy rozmawiać
- Zabiję. - wysyczałam w jej stronę, gdy się do niej odwróciłam
- Ale co? - zdziwiła się, a ja wzrokiem pokazałam na siedzącego obok Latynosa
- A widzisz jak Ci się trafiło. - puściła mi oczko
- Zamknij się już Amy. Zapamiętaj, że i tak to jest ostatni mecz jakiś tam koszykarzy, którzy w ogóle mnie nie interesują. Przyszłam tylko dlatego, że błagałaś mnie kilka dni i miałam dość słuchania jaka to jestem niedobra, że nie chce z Tobą tu przyjść.
- I za to Ci dziękuje. - zaśmiała się i musnęła mój policzek
- Zaczyna się! - pisnęła i od razu jej wzrok kierował się tylko na środek hali, na boisko
- Z tego co usłyszałem to jesteśmy w tej samej sytuacji. Ja też nie miałem zamiaru tu być, ale kumpel wybłagał to na mnie. - wskazał na blondyna siedzącego obok niego, który tak samo jak moja przyjaciółka wpatrywał się tylko w boisko
- A ładnie to podsłuchiwać? - spytałam rozbawiona, choć było mi to na rękę, że zagadał
- Oczywiście. - uśmiechnął się w moją stronę
- Tak w ogóle to jestem Carlos. - wyciągnął w moją stronę dłoń
- Claire. - uścisnęłam jego dłoń, a dzięki niemu przetrwałam ten mecz
Przez cały czas, gdy trwał i większość ludzi jarała się tym, że ich ukochana drużyna wygrywa, a nie żebym ja to wiedziała, bo spojrzałam na tablicę wyników, ani mi się śni! Wszystko dzięki cieszącej się Amy. Ja zajęta byłam rozmową z Carlosem i nawet przez chwilę nie było między nami nielubianej przeze mnie ciszy. Mieliśmy dużo tematów do rozmowy, ale nastał ten czas, gdy skończył się, a Amy pociągnęła mnie za rękę i to tyle, żebym zakończyła normalnie rozmowę z Latynosem. Pociągnęła mnie na dół w stronę boiska i już wiedziałam co mnie czeka. Będzie chciała wyciągnąć od nich autografy. Mimo, że byłam wściekła, iż nie zdobyłam numeru od przystojnego kolegi obok, pomogłam jej przepchać się przez ten rozszalały tłum napalonych dziewczyn i zdobyła wszystkie autografy siatkarzy. Rzuciła się potem na mnie jak opętana.
- Claire! Ty mi szczęście przynosisz!
- A Ty mi pecha. - odparłam
- Co? - spytała zaskoczona
- Nawet nie zdążyłam od niego wyciągnąć numeru.
- Claire... Ty się tym martwisz? Nie ten to inny.
- No wiem. - zaśmiałyśmy się obie i udałyśmy do wyjścia
Razem wracałyśmy, bo mieszkałyśmy w jednym bloku tylko, że ja dwa piętra wyżej. To było bardzo złe dla mnie z tego względu, iż mogła wbijać do mnie i ubłagać, żebym gdzieś z nią poszła. Słowo daje, gdy tylko będę w stanie wynająć porządniejsze mieszkanie będzie ono po drugiej stronie miasta, jak najdalej od Amy, żeby w nic mnie nie wpakowywała.
Następnego dnia, gdy wróciłam sobie do domu zmęczona pracą chciałam jak najszybciej położyć się do łóżka i nie wychodzić nigdzie więcej. Nie było mi to dane, ponieważ chwilę po moim powrocie zaczął dzwonić dzwonek. Na początku nie reagowałam, ale nadal wydobywało się te dryndanie.
- Claire! Otwórz te drzwi! - krzyknęła Amy
- Ja Cię zabiję kiedyś. - powitałam ją jakże miły słowami, a zostawiając ją pod drzwiami wróciłam na moją wygodną kanapę
- Nie uwierzysz kto dziś był u mnie w pracy.
Amy pracowała w studio muzycznym. Dużo gwiazd już się tam przewinęło i zawsze z tą samą radością przybiegała do mnie się pochwalić.
- Justin Bieber? Ohh! Jak cudownie! - zaczęłam się zachwycać
- Nie. - zmierzyła mnie wzrokiem i dodała -  Twój Latynos. Zmieniają studio. Chciał Twój numer.
- Dałaś mu go?! - spytałam ucieszona, że jednak zdobędę z nim kontakt
- Nie, przecież nie chcesz, abym go komuś dawała.
- Amy! Ja Cię naprawdę zabiję! Mogę spędzić nawet dożywocie za kratkami, ale zrobię przysługę ludzkości.
- Dzięki. - odparła oburzona i chciała wyjść
- Oj, czekaj. Żartowałam przecież. - przyciągnęłam ją z powrotem
- Mówisz, że zmieniają studio, więc jak pojawią się znów u Ciebie to masz P-O-D-A-Ć - przeliterowałam, aby lepiej wbiła to sobie do głowy - mu mój numer, ok?
- No dobra. Wiedziałaś, że mają zespół?
- Niby skąd, ale fajnie, bo jednak będę miała z nim kontakt, który ktoś mi przerwał. - wyszczerzyła się w moją stronę
Zaraz zaczęłam wypytywać ją jaki ma zespół i różne pierdoły, a gdy wyszła wzięłam swojego laptopa i wyszukałam informacji na ich (czyt. jego) temat. Mają także serial o tej samej nazwie, nazywa się Carlos Pena Jr. i własną stronę na youtube. Od razu na nią weszłam i zaczęłam oglądać filmiki z nim, a także jego przyjaciółmi. Zanim obejrzałam wszystkie zastał mnie wieczór. Nie ma to jak przesiedzenie trzy godziny przed komputerem i oglądanie filmików z ich wygłupami, ale po ilości oglądalności i kliknięcia osób, że im się to podoba znaczy to, że mają naprawdę wiele fanów. Najważniejszą wiadomością było to, że dwa miesiące temu rozstał się z dziewczyną. Ciekawe czemu? Aż tak przeszkadzała mu jego sława? Założyłam sobie twittera, od razu zfollowałam chłopaków i tą jego byłą dziewczynę. Tyle mi starczy jak na dobry początek. Poczytałam ostatnie wpisy całej piątki przy słuchaniu piosenek chłopaków. Nie powiem, wpadają w ucho. Wpadł mi do głowy pomysł, ale jak coś to nie zrobiłam ja. Weszłam na profil Carlosa i wysłałam do niego wpis:

Aaa! Carlos, jesteś cudowny!
Kliknęłam w osobę, które go obserwują i zaczęłam obserwować niektóre jego fanki, jak się potem doczytałam Rusherki. Zaraz też zaczęłam rozmawiać z pewną dziewczyną i dowiedziałam się kilku innych rzeczy, ale ogólnie o chłopakach. Gdy nagle wchodzę okazuje się, że Carlos odpisał na mojego durnego twita.
Yyy... Dziękuje Claire :)
Dlaczego ja ustawiłam sobie nazwę od swojego imienia? Teraz tego żałowałam, ale w razie czego się nie przyznam. Gdy tylko dziewczyny zauważyły, że mi odpisał posypały się wiadomości, że mi zazdroszczą. A co by zrobiły na wiadomość, że ja go znam to chyba wolę nie wiedzieć. A gdy pojawiły się wiadomości, że zaczął mnie obserwować to, aż nie wierzyłam.

Minął osiem dni zanim pojawiła się u mnie Amy z zadowalającą mnie wiadomością. Okazało się, że dziś Big Time Rush pojawiło się w studio i przekazała mu mój numer. Mam nadzieję, że zadzwoni jak najszybciej. Z tego względu, że był dziś wtorek miałam zajęcia taneczne. Chodzę sobie trochę potańczyć i wyluzować. Gdy docierałam do klubu, zauważyłam w oddali pewną osobę. Chciałam podbiec do jego, ale nagle gdzieś mi zniknął. Zawróciłam i weszłam do klubu. Ma mój numer, będzie chciał to zadzwoni.

Minęły trzy dni odkąd Carlos dostał mój numer od Amy, ale nie odzywał się. Z jakiego to powodu? Z nudów weszłam na twittera i wpadł mi do głowy pomysł. Napisałam wpis do Carlosa.
@TheCarlosPena masz mój numer, więc zadzwoń może? ;)
Następnie weszłam na jego profil i przeczytałam jego wpisy z ostatnich jedenastu dni. Był tam również pewien, który mnie zainteresował.
Gdy zdecydowałem się zadzwonić, okazało się, że zgubiłem numer... Nie fart :(
Zaczęłam się z tego śmiać. Tylko tak... Jak ja mam się z nim skontaktować? Przecież nie napiszę swojego numeru, bo każdy będzie mógł przeczytać. Zastanawiałam się co zrobić, gdy odpisał Carlos.
Claire, to Ty?! Napisz do mnie na DM!
Co? Czy jemu chodzi o prywatną wiadomość? Czy ja nie wiem czegoś o tym twitterze? Zaczęłam przeszukiwać całą stronkę, aż znalazłam! Napisałam do niego jedynie swój numer, a zaraz rozdzwonił się mój telefon.
- Tak? - odebrałam z uśmiechem na ustach
- Claire! Jak się cieszę, że to Ty. - zaśmiałam się
- Ja miałem zadzwonić, ale... - przerwałam mu
- Zgubiłeś mój numer. Doczytałam się na twitterze. - tym razem oboje roześmialiśmy się
- Co powiesz na spotkanie? Może do kina?
- W sumie to jestem wymordowana po pracy... - usłyszałam jego ciche westchnięcie - Ale prysznic mnie postawi, więc możemy pójść.
- Serio?! To kiedy i gdzie mam być? - powiedział z radością w głosie
Gdy tylko podałam mu swój adres, pędem ruszyłam do łazienki, aby się przygotować. Co prawda miałam godzinę na przygotowanie, ale bałam się, że nie zdążę.
Jednak godzina mi wystarczyła. Gdy wyjrzałam przez okno w bloku, ujrzałam opierającego się o samochód Carlos, który patrzył po oknach. Nasze spojrzenia się spotkały i uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym jak najszybciej zamknęłam drzwi i wybiegłam z mieszkania. Na dole, przed wyjściem z klatki poprawiłam jeszcze strój, który miałam na sobie, głęboki oddech i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć. - z uśmiechem na ustach podeszłam do niego i musnęłam w policzek
- Witam panią. - otworzył drzwi i już miałam wsiadać, gdy przyciągnął mnie do siebie, obejmując w talii
- Ślicznie wyglądasz. - szepnął mi do ucha
- A dziękuje. Ty też nie najgorzej. - odparłam zadziornie
- Podobno jestem cudowny. - szeptał nadal, tym razem muskając moje ucho nosem
- To był taki żarcik. - odwróciłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy
- Czyli co? Nie jestem cudowny? - spytał, z łobuzerskim uśmiechem
- Nie odpowiem na to pytanie. - wyswobodziłam się z jego uścisku i wsiadłam do auta
W kinie zdecydowaliśmy się na komedię. Jeszcze przed seansem miałam ubaw. Gdy tylko Carlos odszedł od kasy z biletami, skierowaliśmy się po popcorn. Już miał go w rękach, gdy nagle zobaczyłam, że kilka dziewczyn kieruje się w naszą stronę. No tak, zapomniałam, że jestem tu z gwiazdą.
- Możemy autograf? - odezwała się jakaś dziewczyna za jego plecami, a Carlos widocznie musiał się przestraszyć, bo pudełko z popcornem poleciało do góry i wszystko wylądowało na nas, jak i tych dziewczynach
Próbowałam się powstrzymać od śmiechu, ale nie udało mi się. Parsknęłam śmiechem, ale to nie jedyna rzecz, którą rozbawił mnie Carlos przed komedią, którą mieliśmy obejrzeć. Dostał długopis i kartkę, a gdy wcisnął przycisk, aby mógł się podpisać nagle odstrzelił prosto w czoło jakiegoś chłopaka. Do tego ciągle miał popcorn na głowie. W końcu jednak wszyscy fani odeszli i zostaliśmy sami, ale gdy tylko spojrzałam na niego w tym popcornie, parsknęłam śmiechem.
- Co jest? - zdziwił się i przeczesał dłonią go głowie, gdy natknął się dłonią na ziarenka kukurydzy
- Dzięki, Claire. - powiedział, ale zaraz się uśmiechnął
- Ej, ale ja nic nie mam? - spytałam, przeczesując palcami swoje włosy
- Może masz, może nie. - uśmiechnął się łobuzersko
- Zaraz wracam. - wystawiłam w jego stronę język i udałam się do łazienki
Przejrzałam się w lustrze i na szczęście wszystkiego się pozbyłam wcześniej. Miałam już wychodzić z łazienki, gdy nagle wszedł Carlos i wpił się w moje usta. Nie, żebym miała jakieś ale na ten czyn. Chciałam już wcześniej posmakować jego ust, ale jednak sądziłam, że to za wcześnie. Przyparł mnie do ściany i jego dłonie znalazły się na moich udach. Objęłam go nogami wokół bioder, a moje dłonie znalazły się pod jego koszulkę na umięśnionym torsie.
- Żeby tak na wejściu! - usłyszałam, a gdy spojrzałam w tamtym kierunku, zobaczyłam matkę z małą dziewczynką, której zasłoniła dłonią oczy i wyszła
- Może chodźmy na film? - spytałam rozbawiona, przygryzając dolną wargę
- Jeszcze mamy czas. - powiedział cicho, z zauważanym dziś często przeze mnie łobuzerskim uśmiechem
- Ale nie tutaj przecież. - teraz to ja wpiłam się w jego usta, a ten mocno mnie trzymając przeszedł do kabiny
Po wejściu do środka i zamknięciu się moja sukienka powędrowała do góry, a spodnie wraz z bokserkami mojego towarzyszka, wręcz przeciwnie w dół. Jego dłonie zawędrowały do mojej dolnej bielizny, ale zanim miał je ściągnąć popatrzył mi w oczy, a ja jedynie pokiwałam głową, a po chwili staliśmy się jednością...
Ogarnięci po tej przygodzie podążyliśmy do sali kinowej z uśmiechem na ustach. Jak się okazało wybiła godzina rozpoczęcia i pognaliśmy tam szybko. Wpadliśmy akurat w momencie, gdy film się rozpoczynał. Cały seans się śmiałam. Nie dość, że naprawdę była to świetna komedia to jeszcze do tego Carlos. Dawał takie komentarze, że nie dało się z nich nie śmiać. Gdy pojawiły się napisy, szepnął mi do ucha:
- Uwielbiam Twój śmiech. - odwróciłam się do niego i spojrzałam w oczy
- Dziękuje. - także szepnęłam i musnęłam jego usta
- Chodźmy, bo nie chce, żeby ktoś znowu przerwał nam nasze spotkanie. - uśmiechnęłam się na wspomnienie Carlosa i 'latającego' popcornu

To nie było nasze ostatnie spotkanie. Było ich jeszcze bardzo wiele. Nasza historia toczyła się jeszcze długo po tym jak stałam się panią Pena. Nie sądziłam, że do tego dojdzie. Do końca życia byłam wdzięczna Amy i Kendallowi, że wyciągnęli nas wtedy na ten mecz i spotkaliśmy się. Koszykówka - sport przez nas oboje nie lubiany połączył te dwie połówki pomarańczy, które mogły spędzić razem resztę swojego życia. Miłość można spotkać w tych miejscach, w których nawet nie przypuszczaliśmy, że coś podobnego mogło się zdarzyć, a jednak. Życie lubi płatać nam figle...

1 komentarz: