URODZINY KAROLCI
Jako że NASZA WSPANIAŁA JEDYNA NIEPOWTARZALNA KOCHANA I CZASAMI WKURZAJĄCA KAROLCIA MA URODZINY CHCIAŁYBYŚMY JEJ ŻYCZYĆ:- spotkania Carlosa
- koncertu Naszych Mężów w Warszawie (ewentualnie w Polsce)
- oraz innych rzeczy, które są mniej ważne takie jak: dobre stopnie w szkole, czy zdrowie, czy kasa na tego iPhona 5 czy iPoda
No bo zajebiste przyjaciółki już masz ♥
ŻYCZĄ : MADZIA ♥ I KAROLINA ♥
Kochamy Cię, Słonko !
No i w końcu nadszedł ten wtorek, dzień na który tak długo czekałam, ten 6 listopada. A co jest tego dnia? Tak, zgadza się - moje urodziny. Do tego szesnaste. Każda inna licealistka pewnie by się cieszyła. Ale nie ja. Dlaczego? Dlatego, że nie mogę spędzić tego dnia z osobą, którą kocham, z moim Carlosem. Był właśnie w trasie koncertowej po Europie razem z resztą zespołu. Było mi smutno z tego powodu, ale nic nie mogłam zrobić. Praca zobowiązuje.
Jak zawsze o 7.30 zadzwonił mój budzik. Trzeba szykować się to szkoły. Ale ja miałam tylko ochotę nakryć się kołdrą i iść dalej spać. Niestety życie nie jest tak piękne, po jakiś 10 minutach budzik zadzwonił po raz drugi. Postanowiłam zwlec się z łóżka i już naprawdę zacząć się szykować. Ale gdyby tak w urodziny można było tam nie iść! MARZENIA. Do tego miałam jeszcze dziś zaplanowany sprawdzian z historii, do którego się nie nauczyłam. No ale cóż to nie będzie pierwsza i nie ostatnia jedynka jaką dostanę. Poszłam do łazienki. Umyłam się, zaplotłam starannie kłosa i delikatnie umalowałam. Potem poszłam zjeść. Niestety jedyną rzeczą jaką znalazłam w lodówce i która nadawała się do jedzenia była lasagne z wczoraj. Kupię coś na mieście - pomyślałam, a potem poszłam się ubrać. Nie wiedziałam co mam założyć.Były moje urodziny więc powinnam coś specjalnego. Coś naprawdę ładnego,ale moje nastawienie do dzisiejszego dnia było zupełnie odmienne. W końcu po intensywnych przemyśleniach założyłam czarne, obcisłe rurki, jasną trochę przezroczystą koszulę, jeansową kurtkę i czarne szpilki, które dostałam od Magdy i Karoli na naszą imprezę z okazji rocznicy przyjaźni. Urządzałyśmy takie co rok odkąd się przyjaźniłyśmy. Właśnie na jednej z nich poznałam swojego chłopaka. W klubie w którym zorganizowałyśmy tą naszą coroczną tradycje, ktoś również urządzał swój melanż. Okazało się że to były urodziny Jamesa z Big Time Rush. Chłopcy wpadli na pomysł, żeby to połączyć i zrobić jedną, wielką imprezę. Spotkaliśmy się wcześniej i zaplanowaliśmy co i jak. Zapowiadało się wielkie party hard i tak też się stało, ale pomińmy to, że następnego dnia każdy cierpiał na ból głowy i suchość w gardle zwaną kacem...
Po drodze do szkoły odebrałam kilka telefonów z życzeniami i odpisałam na kilka smsów. W szkole nie mogłam się skupić. Carlos nie odzywał się od wczoraj. Jest już 11. Wysłałam mu kilka sms, a on nadal nic. No trudno, widocznie te urodziny są skazane na bycie chujowymi. Spędzone bez chłopaka i bez przyjaciół. Lepszych urodzin nie można sobie wymarzyć. Jak się domyślałam test z historii zawale. Postanowiłam nie zostawać na ostatnich dwóch polskich. Musiałam zrobić coś, cokolwiek co by choć trochę poprawiło mi humor. Poszłam do Promenady. Najpierw kupiłam sobie duże caramel machiato, a potem zaczęłam chodzić po sklepach. Kupiłam sobie małą, czarną w Zarze, koronkową nową bieliznę i kolejne szpilki, z tym że tym razem czerwone. Zanim się obejrzałam była już 17.30. Trzeba wracać do domu. Na dworze zaczynało kropić. Wsiadłam do autobusu. Włączyłam sobie “Cover Girl”, które Carlos nagrał solo specjalnie dla mnie, i zaczęłam rozmyślać dlaczego Carlito się nie odzywa. Czy coś mu powiedziałam złego? Obraził się? Przecież to nie w jego stylu. Po za tym są moje urodziny. Eh... nie wiedziałam co myśleć. Przecież przedwczoraj rozmawialiśmy przez telefon i wszystko było dobrze. Czy coś się wydarzyło? Wybrałam jeszcze raz jego numer, ale i tak nic z tego. Nadal nie odbierał. Spróbowałam dodzwonić się do któregoś z chłopaków, ale oni też nie odbierali. Co jest do cholery?! Wkurzona wróciłam do domu, a tam...
Drzwi były otwarte.
-Supeer... jeszcze mi włamania dziś brakowało... - wyszeptałam
Moje zdziwienie było ogromne. Wszystkie rzeczy zdawały się wydawać na swoim miejscu. Tylko na podłodze...
Na podłodze były płatki czerwonych róż. Prowadziły do sypialni. Delikatnie uchyliłam drzwi. Poczułam zapach cynamonu. Na łóżku zobaczyłam piękną dużą czerwoną róże, małą świeczkę właśnie o zapachu cynamonu (moją ulubioną z resztą) i liścik. Otworzyłam go. Było tam tylko: Czekam na Ciebie na dachu, Słonko ~C
C? Carlos? Naprawdę? Nie mogłam w to uwierzyć. W przedpokoju zostawiłam zakupy i wybiegłam z mieszkania. Jedyną drogą na dach była drabina. Ale moja koordynacja ruchowa i do tego fakt że nadal miałam na nogach szpilki bardzo utrudniało to zadanie. Jednak postanowiłam spiąć dupeczkę i wejść. UDAŁO SIĘ! Byłam z siebie naprawdę dumna.
Na górze znów zobaczyłam drogę z płatków róż i kolejny liścik.
A teraz mnie pocałuj ~C
Ale kogo? Nikogo nie widziałam. I wtedy poczułam czyjeś ręce na moich biodrach.
-Skarbie, na co czekasz? Przecież masz napisane co masz zrobić... - usłyszałam ten głos.
Ten który tak kochałam. Natychmiast się odwróciłam i zobaczyłam mojego Carlosa. Przytuliłam się do niego i miałam ochotę nigdy już nie puszczać.
-Co tu robisz? Przecież miałeś być w trasie. - mówiłam cały czas wtulając się w niego
-SąTwoje urodziny, miałem je ominąć i sprawić, że był by to najgorszy dzień w Twoim życiu? Niee.. - mówił to patrząc mi w oczy. Wiedziałam, że mówi szczerze. Widziałam to w tych pięknych piwnych oczach.
- Dziękuje, że tu jesteś. - powiedziałam, a potem nasze usta się zetknęły w długim, pełnym tęsknoty i namiętności pocałunku.
-Tego mi brakuje przed każdym występem. - uśmiechnął się i ujął moją dłoń. - Chodź, to jeszcze nie koniec niespodzianki.
Poszliśmy w stronę małego stolika, na drugim końcu dachu. Wcześniej go nie zauważyłam. Odsunął dla mnie krzesło, a odchodząc musnął jeszcze mój policzek. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Stolik był pięknie przystrojony. Dookoła paliło się mnóstwo świeczek, przez co cała ta kolacja wydawała się jeszcze bardziej niesamowita. Na kolacje przygotował makaron z serem. Była to jedyna rzecz jaką umiał zrobić, ale mimo to bardzo ją lubiłam. Jedząc zauważyłam, że cały czas mi się przygląda.
- Ubrudziłam się? - zaczęłam odruchowo wycierać kąciki ust
- Nie.
- To czemu mi się tak przyglądasz?
- Bo jesteś piękna. Chodź tu do mnie - wskazał na swoje kolana.
Od razu wstałam i poszłam w jego stronę omijając świeczki. Kiedy już usiadłam, przytulił mnie do siebie. Aww... tak bardzo mi tego brakowało... w jego ramionach czas się zatrzymywał... Mogłam tak siedzieć godzinami. Zaczęliśmy oglądać gwiazdy. Noc była cudowna. Może i zimna ale nie obchodziło mnie to. Najważniejsze, że przytulała mnie osoba, którą kocham. Nie wiem ile czasu minęło, ale nagle poczułam jak jego usta muskają moją szyję.
- Kochanie... - zaczął niepewnie - może byśmy poszli tak do domu i się... no tego... zagrzali?
- Zagrzali? - powtórzyłam nie byłam do końca pewna czy dobrze go zrozumiałam.
- No może weźmiemy jakąś gorącą kąpiel. Razem.
Jednak dobrze go zrozumiałam. Nie odpowiedziałam mu już tylko wstałam, wzięłam za rękę i zaczęłam iść w stronę zejścia z powrotem na klatkę. Po wejściu do mieszkania od razu poczułam cynamom. No tak nie zgasiłam świeczki. Puściłam rękę Carlita i pobiegłam zobaczyć czy nic się nie spaliło. Na szczęście nie. Świeczka wypaliła się i sama zgasła. Wróciłam do Carlosa, który już dorwał się do zakupów. Właśnie wyjmował z torby bieliznę.
- Dla kogo to kupiłaś? - zapytał oglądając stanik
- Jak to dla kogo, głuptasie, to chyba jasne że dla Ciebie.
- To czemu jeszcze Cie w tym nie wiedziałem? - Cały Carlos. Mój głupiutki mały chłopiec ♥
- Hm.. no nie wiem, może dlatego, że dopiero dziś to kupiłam. - uśmiechnęłam się. - Idź przygotuj kąpiel, a ja to założę....
- Okej - wstał i prawie biegiem poszedł do łazienki
Wzięłam stanik i majtki i poszłam do sypialni się przebrać. W sumie nie wiedziałam dlaczego to kupiłam. Nigdy nie lubiłam koronkowej bielizny do tego stringów... Ale dla Carlosa byłam w stanie zrobić wszystko. Do tego może miałam nadzieje, że dziś przeżyjemy swój pierwszy raz... On nie chciał tego robić. Mówił, że mnie kocha, że między nami jest aż 7 lat różnicy dlatego nie chce żebym potem tego żałowała. Ale ja byłam pewna, że nie będę tego żałować. Wiedziałam, że go kocham i że on mnie też. Wiedziałam, że nie będę tego żałować. Przebrałam się i poszłam do łazienki. Carlos siedział na podłodze z winem i 2 kieliszkami. Kiedy mnie zobaczył zaniemówił...
-Wyglądasz... pięknie.... - obiją mnie i zaczął delikatnie rozpinać stanik, po czym wyszeptał mi do ucha - Kąpiel na Ciebie czeka...
Zanim się obejrzałam byłam już jedynie w stringach, a Carlos mnie całował i pieścił. Delikatnie zaczął zdejmować dolną część bielizny. Pocałował mnie jeszcze raz i pomógł wejść do wanny. Nalał wina do kieliszków i usiadł po drugiej stronie.
- A ty nie wchodzisz? - byłam trochę zdezorientowana
- Nie.. - już chciałam zapytać dlaczego, ale nie zdążyłam. Pocałował mnie i wyszedł na chwilę z łazienki. Nie wiedziałam za bardzo co on kombinuje. Było mi tak dobrze w tej wannie, z tym winem, że zdecydowałam jeszcze chwilę w niej posiedzieć.
Po jakiś 20 minutach wyszłam. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki. Carlosa nie było. Poszłam do sypialni.
- Carlos co robisz?
- Nic takiego... - uśmiechną się zawadiacko i podszedł do mnie robiąc wszystko, żeby ręcznik spadł ze mnie. Udało mu się. Nie zdążyłam nawet go złapać. Odwróciliśmy się tak, że teraz za mną było łóżko. Zaczął mnie całować. Pieścić moje piersi. Pomogłam mu zdjąć koszulkę, a potem spodnie. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie. Położyliśmy się na łóżku. Leżał na mnie. Czułam każdy kawałek jego nagiego ciała. Ten moment. Tyle razy sobie go wyobrażałam. Carlito zszedł niżej, całował teraz moje piersi co jakiś czas przygryzając moje sutki. Nigdy nie byłam bardziej podniecona.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
- Kocham Cię, i wiem że nie będę tego żałować.
- Też Cię kocham, skarbie.
Zaczęliśmy się kochać. Był to najwspanialszy prezent jaki Carlos mógł mi dać...♥
_____________________________________________________________
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
O mój słodki Boże dziewczyny w połowie opowiadania się popłakałam ale juz na sam koniec totalnie wymiękłam. To jest najlepszy prezent jakikolwiek dostałam tym bardziej, że wiem ile pracy i serca w to włożyłyście i to specjalnie dla mnie. Boże no nie mogę. Płaczę i uśmiecham się do tego monitora jednocześnie. Bardzo wam za to dziękuje i dziękuje także za te życzenia(choć przedwczesne :D ).MAM NAJLEPSZE PRZYJACIÓŁKI NA ŚWIECIE. Kocham was dziewczyny <3
OdpowiedzUsuńo jejjjj...jak ja uwielbiam jednorazówki z carlitem *__*...a tak poza tym wszystkiego najlepszego Karola!! Życze ci tego samego co ..no ten...Karola...
OdpowiedzUsuńsabgli
Ojej dziękuje ci bardzo :*
UsuńO Matko :) Jakie to piękne . . Wszystkiego naj naj Karolina <3
OdpowiedzUsuńDziękuje Ci bardzo <3 :*
UsuńAle spam Karolci zrobie tymi podziekowaniami :D
Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje Nam ! ; )
OdpowiedzUsuńA jednorazówka świetna!
Podobało mi się, bo o Carlosie - u mnie normalne... ;pp
Carlos jest THE BEST ale resztę chłopaków też kocham :D
UsuńDziękuję za "odśpiewanie" Sto lat nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy, że wogóle komukolwiek kto mnie nawet nie zna chce się napisać cokolwiek ajjjj kocham was ludziska <3
Ooo to na dachu było... awww <33 słodkiee ;33 Cudna jednorazówka ;D Czekam na nn ;***
OdpowiedzUsuńOjejku jakie to słodkie byłoooooooo. Kocham Carlita najbardziej na świecie oczywiście resztę też:D Uwielbiam o nim blogi i jednorazówki,prosimy więcej takich:P
OdpowiedzUsuńcelu$ka
Oooooo ^^ JAKIE TO SŁODKIE ! :D Kocham cię normalnie !!! <33333
OdpowiedzUsuń