- Logan! Mógłbyś się w końcu oświadczyć. My już wszyscy żonaci, a Ty się jeszcze bawisz. Annie się nie doczeka i Cię jeszcze rzuci. - wszyscy zaczęli się śmiać, jednak mi nie było do śmiechu
Czasami wydawało mi się, że uczucie między nami wygasło. Logan zmienił się w stosunku do mnie, ostatnio się stał się tajemniczy, a gdy jesteśmy sami to rozmowa się nam nie klei. Zaczynam mieć tego serdecznie dość. Jesteśmy razem od czterech lat, a na moim palcu nie ma jeszcze pierścionka zaręczynowego. Wiem, że było nam ciężko... Ale udało nam się to wszystko przetrwać. Wszyscy w około mają 25 lat i są już po ślubie, a on już ma 28 i ani o tym myśli, nawet o zaręczynach. Czułam się z tym okropnie, a nie chciałam z nikim o tym rozmawiać... Zaraz przekonywaliby mnie, że on chce do czego dojrzeć, ale czy nie powinno się tak stać przez te cztery lata związku?
Kiedy wróciliśmy do domu, każde z nas zajęło się sobą. Podczas powrotu siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Żadne z nas tego nie przerwało, a akurat ona należała do tych niechcianych. Bynajmniej przeze mnie. Miałam trochę zaległej pracy, a że w domu był zupełny spokój mogłam się tym zająć. Skoro on nie zawierza nawet odezwać się do mnie słowem to proszę bardzo. Gdy uporałam się ze wszystkim przyrządziłam dla nas kolacje. Wszedł do kuchni i zabrał się za jedzenie odzywając się do mnie:
- Smacznego.
- Smacznego. - odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem
Po skończonym posiłku wstawił swoje naczynia do zmywarki i wyszedł do salonu. Zaraz usłyszałam telewizor, jak widać wolał obejrzeć go sam. Sama włożyłam swoje naczynia do urządzenia, po czym je włączyłam i wyszłam z kuchni. Usiadłam przy nim, ale żadnego gestu. Nie przytulił mnie jak zwykle, nie objął ramieniem czy też nawet nie odezwał. Już otworzyłam usta i chciałam coś powiedzieć, jednak zadzwonił telefon.
- Carlos! Widzieliśmy się trzy godziny temu. - zaśmiał się do słuchawki
- (...)
- Nie, my sobie odpuścimy.
- (...)
- Na razie.
Z rozmowy wynikało, że chciał zostać w domu, a nie iść gdzieś tam, ale siedzieliśmy tak kolejne dziesięć minut w zupełnej ciszy. Nie wytrzymałam, miałam dość tej ciszy.
- Co chciał Carlos?
- Wyciągnąć nas na jakąś imprezę.
- Nie wiem jak Ty, ale ja idę. Nie mam zamiaru siedzieć tu cały wieczór i gapić się w telewizor, ani nie odezwać przez ten czas.
Weszłam do naszej sypialni i zadzwoniłam do Carlita. Okazało się, że jeszcze nie wyjechali. Poprosiłam, żeby podskoczyli po mnie gdy będą jechać. Ubrałam się w kwiecistą krótką sukienkę, a do tego czarne szpili. Wzięłam się za robienie makijażu i innych spraw. Po dwudziestu minutach byłam gotowa, a przez okno zauważyłam stojący pod naszym domem samochód Carlita, więc wyszłam.
- Ty zamierzasz tak iść? - usłyszałam Logana
- A nie mogę? - spojrzałam na niego z pod uniesionych brwi
- Zaczekaj idę z Wami! - popędził do pokoju
- Wyjdę do nich i im powiem! - krzyknęłam i wyszłam z domu
- No nieźle! - zagwizdał James, stojący obok samochodu Peny, a zaraz oberwał od swojej żony, Emily
- To jak? Wsiadamy i jedziemy? - odezwał się Kendall
- Chwila... Logan zdecydował się, że jednak idzie jak wychodziłam.
- Ja wcale mu się nie dziwię. Zazdrosny jest. - wszyscy zaśmiali się, a ja przekręciłam jedynie oczami
Zjawił się po kilku minutach i pojechaliśmy z nimi razem samochodem Carlita. Zawsze zabieraliśmy się na dwa samochody. Tym razem wkopali jeszcze Kendalla do prowadzenia. Miłym zaskoczeniem dla mnie było to, że przez cały czas Logan praktycznie nie odstępował mnie na krok. Byłam tej nocy bardzo szczęśliwa. Po powrocie do domu spędziliśmy bardzo miłą noc w łóżku. Chyba każdy domyśla się o czym mówię :)
Następnego dnia miałam po pracy wizytę u lekarza. Musiałam co dwa miesiące stawiać się u lekarza na rutynowe badania. Jednak cieszę się, że udało mi się przetrwać chorobę. Wszystko dzięki Loganowi, on trzymał mnie przy nadziei, gdy zaczęło mi jej brakować. Byłam zszokowana słowami, które usłyszałam w gabinecie. Nie sądziłam, że to możliwe...
Nie miałam pojęcia jak powiedzieć o tym Loganowi. Nie wiedziałam czy będzie z tej wieści zadowolony. Od czterech lat żyłam z myślą, że po tym wszystkim nie będziemy mieć dziecka, a tu okazuje się, że jestem w ciąży.
Wracał z imprezy. Docierał już do swojego mieszkania, ledwo trzymając się na nogach. Dochodząc do domu, zauważył swoją przyjaciółkę. Uśmiechnął się na jej widok, od dawna starał się jej wyznać swoje uczucia, jednak bał się odrzucenia. Przyjaźnili się od kilku lat. Jednak im bliżej jej był tym bardziej wydawało mu się, że dziewczyna jej smutna. Podszedł do schodów na których siedziała.
- Stało się coś? - dziewczyna podniosła głowę, a on zauważył, że płaczę
- Logan! -rzuciła się na niego i mocno przytuliła
- Hej, młoda. Co jest?
- Mam raka. Szyjki macicy. - dziewczyna rozpłakała się bardziej, a jej przyjaciela wmurowało...
Przetrwaliśmy to wszystko. Daliśmy radę, a teraz okazuje się, że uda nam się zostać rodzicami. Wracałam do domu z uśmiechem na ustach. Zdarzył się cud, a nie mógł być on bezpodstawny. Czy Bóg chciał nam wynagrodzić to wszystko? Scementować bardziej naszą miłość? Weszłam do środka i zaczęłam szukać Logana, niestety nigdzie go nie było. Wybrałam do niego numer, ale nie odebrał telefonu. Zadzwoniłam więc do Kendalla, a okazało się, że już dawno skończyli pracę. Połączyłam się jeszcze kilka razy z nim, ale nic tego. Usiadłam na sofie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nigdy tak nie było. Zawsze odbierał ode mnie telefony. Czy naprawdę pomiędzy nami się coś zepsuło? Wyjęłam z torebki zdjęcie naszej małej kruszynki. Wyszłam z domu i chciałam przejść się po okolicy. Zdążyłam ujść kilka kroków, gdy nagle coś się wydarzyło...
Wracałem do domu. Nie wiedziałem co zrobić, jak się zachować, a co najważniejsze jak to zrobić. Z pracy wyszedłem trzy godziny temu i bałem się wrócić do domu. Zachowywałem się ostatnio jak kompletny kretyn. Jakim ja jestem tchórzem. Żeby facet bał się oświadczyć! Gdy dojeżdżałem do domu, zobaczyłem w jego pobliżu karetkę i pełno samochodów. Zaparkowałem samochód na chodniku i wysiadłem z niego. Był jakiś wypadek.
- Biedna dziewczyna. Ciekawe czy przeżyje? - usłyszałem głos jakiejś kobiety
- Co się stało? - zapytałem sąsiadki
- Dziewczyna mieszkała kilka kroków stąd, miała przejść przez pasy, gdy nagle... - spojrzała na mnie - O matko... - zakryła usta - Logan... Tak mi przykro...
Spojrzałem na miejsce wypadku. Tam leżała Annie! Od razu dobiegłem do niej. Było tam pełno krwi...
Nie wiem jak i kiedy znalazłem się w karetce jadąc z nią do szpitala. Na miejscu od razu zabrali ją na blok operacyjny. Było z nią bardzo źle. Siedziałem tam kilka godzin i nie wytrzymywałem. Zadzwoniłem do Kendalla i poinformowałem go co się stało. Po krótkiej chwili pojawił się obok mnie ze Jenną. Jego żona podeszła do mnie i przytuliła.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Z sali wyszedł lekarz i od razu do niego podbiegłem.
- Bardzo mi przykro... Pańska narzeczona nie żyje... Dziecka też nie udało się uratować...
Poczułem się jakby ktoś wbił w moje serce nóż i przekręcił nim kilkanaście razy w prawo i w lewo.
- Chwileczkę. Jakiego dziecko?
- Panna Annie była w piątym tygodniu ciąży...
- Logan! - nie wytrzymałem, z moich oczu wydobyły się łzy
- Jestem tchórzem! Cholernym tchórzem! - wszystko co napotkałem na drodze do wyjścia znalazło się gdzie indziej. Mogłem być szczęśliwy, jednak stchórzyłem. Udało nam się. Zaszła w ciążę. Mogliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę jednak ja bałem się jej oświadczyć. Bałem się, nie wiem czego, ale bałem.
Widząc w domu nasze dziecko na zdjęciu, wymiękłem. Zostałem na tym świecie sam. Zupełnie sam... Straciłem sens mojego życia.
Cieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... Nie bójmy się mówić o swoich uczuciach, bo potem może być za późno.
Macie :) i mam nadzieję, że nie płakaliście jak jak ja :P tak mnie wzięło na smutasa :)
Czasami wydawało mi się, że uczucie między nami wygasło. Logan zmienił się w stosunku do mnie, ostatnio się stał się tajemniczy, a gdy jesteśmy sami to rozmowa się nam nie klei. Zaczynam mieć tego serdecznie dość. Jesteśmy razem od czterech lat, a na moim palcu nie ma jeszcze pierścionka zaręczynowego. Wiem, że było nam ciężko... Ale udało nam się to wszystko przetrwać. Wszyscy w około mają 25 lat i są już po ślubie, a on już ma 28 i ani o tym myśli, nawet o zaręczynach. Czułam się z tym okropnie, a nie chciałam z nikim o tym rozmawiać... Zaraz przekonywaliby mnie, że on chce do czego dojrzeć, ale czy nie powinno się tak stać przez te cztery lata związku?
Kiedy wróciliśmy do domu, każde z nas zajęło się sobą. Podczas powrotu siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Żadne z nas tego nie przerwało, a akurat ona należała do tych niechcianych. Bynajmniej przeze mnie. Miałam trochę zaległej pracy, a że w domu był zupełny spokój mogłam się tym zająć. Skoro on nie zawierza nawet odezwać się do mnie słowem to proszę bardzo. Gdy uporałam się ze wszystkim przyrządziłam dla nas kolacje. Wszedł do kuchni i zabrał się za jedzenie odzywając się do mnie:
- Smacznego.
- Smacznego. - odpowiedziałam i zajęłam się jedzeniem
Po skończonym posiłku wstawił swoje naczynia do zmywarki i wyszedł do salonu. Zaraz usłyszałam telewizor, jak widać wolał obejrzeć go sam. Sama włożyłam swoje naczynia do urządzenia, po czym je włączyłam i wyszłam z kuchni. Usiadłam przy nim, ale żadnego gestu. Nie przytulił mnie jak zwykle, nie objął ramieniem czy też nawet nie odezwał. Już otworzyłam usta i chciałam coś powiedzieć, jednak zadzwonił telefon.
- Carlos! Widzieliśmy się trzy godziny temu. - zaśmiał się do słuchawki
- (...)
- Nie, my sobie odpuścimy.
- (...)
- Na razie.
Z rozmowy wynikało, że chciał zostać w domu, a nie iść gdzieś tam, ale siedzieliśmy tak kolejne dziesięć minut w zupełnej ciszy. Nie wytrzymałam, miałam dość tej ciszy.
- Co chciał Carlos?
- Wyciągnąć nas na jakąś imprezę.
- Nie wiem jak Ty, ale ja idę. Nie mam zamiaru siedzieć tu cały wieczór i gapić się w telewizor, ani nie odezwać przez ten czas.
Weszłam do naszej sypialni i zadzwoniłam do Carlita. Okazało się, że jeszcze nie wyjechali. Poprosiłam, żeby podskoczyli po mnie gdy będą jechać. Ubrałam się w kwiecistą krótką sukienkę, a do tego czarne szpili. Wzięłam się za robienie makijażu i innych spraw. Po dwudziestu minutach byłam gotowa, a przez okno zauważyłam stojący pod naszym domem samochód Carlita, więc wyszłam.
- Ty zamierzasz tak iść? - usłyszałam Logana
- A nie mogę? - spojrzałam na niego z pod uniesionych brwi
- Zaczekaj idę z Wami! - popędził do pokoju
- Wyjdę do nich i im powiem! - krzyknęłam i wyszłam z domu
- No nieźle! - zagwizdał James, stojący obok samochodu Peny, a zaraz oberwał od swojej żony, Emily
- To jak? Wsiadamy i jedziemy? - odezwał się Kendall
- Chwila... Logan zdecydował się, że jednak idzie jak wychodziłam.
- Ja wcale mu się nie dziwię. Zazdrosny jest. - wszyscy zaśmiali się, a ja przekręciłam jedynie oczami
Zjawił się po kilku minutach i pojechaliśmy z nimi razem samochodem Carlita. Zawsze zabieraliśmy się na dwa samochody. Tym razem wkopali jeszcze Kendalla do prowadzenia. Miłym zaskoczeniem dla mnie było to, że przez cały czas Logan praktycznie nie odstępował mnie na krok. Byłam tej nocy bardzo szczęśliwa. Po powrocie do domu spędziliśmy bardzo miłą noc w łóżku. Chyba każdy domyśla się o czym mówię :)
Następnego dnia miałam po pracy wizytę u lekarza. Musiałam co dwa miesiące stawiać się u lekarza na rutynowe badania. Jednak cieszę się, że udało mi się przetrwać chorobę. Wszystko dzięki Loganowi, on trzymał mnie przy nadziei, gdy zaczęło mi jej brakować. Byłam zszokowana słowami, które usłyszałam w gabinecie. Nie sądziłam, że to możliwe...
Nie miałam pojęcia jak powiedzieć o tym Loganowi. Nie wiedziałam czy będzie z tej wieści zadowolony. Od czterech lat żyłam z myślą, że po tym wszystkim nie będziemy mieć dziecka, a tu okazuje się, że jestem w ciąży.
Wracał z imprezy. Docierał już do swojego mieszkania, ledwo trzymając się na nogach. Dochodząc do domu, zauważył swoją przyjaciółkę. Uśmiechnął się na jej widok, od dawna starał się jej wyznać swoje uczucia, jednak bał się odrzucenia. Przyjaźnili się od kilku lat. Jednak im bliżej jej był tym bardziej wydawało mu się, że dziewczyna jej smutna. Podszedł do schodów na których siedziała.
- Stało się coś? - dziewczyna podniosła głowę, a on zauważył, że płaczę
- Logan! -rzuciła się na niego i mocno przytuliła
- Hej, młoda. Co jest?
- Mam raka. Szyjki macicy. - dziewczyna rozpłakała się bardziej, a jej przyjaciela wmurowało...
Przetrwaliśmy to wszystko. Daliśmy radę, a teraz okazuje się, że uda nam się zostać rodzicami. Wracałam do domu z uśmiechem na ustach. Zdarzył się cud, a nie mógł być on bezpodstawny. Czy Bóg chciał nam wynagrodzić to wszystko? Scementować bardziej naszą miłość? Weszłam do środka i zaczęłam szukać Logana, niestety nigdzie go nie było. Wybrałam do niego numer, ale nie odebrał telefonu. Zadzwoniłam więc do Kendalla, a okazało się, że już dawno skończyli pracę. Połączyłam się jeszcze kilka razy z nim, ale nic tego. Usiadłam na sofie i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nigdy tak nie było. Zawsze odbierał ode mnie telefony. Czy naprawdę pomiędzy nami się coś zepsuło? Wyjęłam z torebki zdjęcie naszej małej kruszynki. Wyszłam z domu i chciałam przejść się po okolicy. Zdążyłam ujść kilka kroków, gdy nagle coś się wydarzyło...
Wracałem do domu. Nie wiedziałem co zrobić, jak się zachować, a co najważniejsze jak to zrobić. Z pracy wyszedłem trzy godziny temu i bałem się wrócić do domu. Zachowywałem się ostatnio jak kompletny kretyn. Jakim ja jestem tchórzem. Żeby facet bał się oświadczyć! Gdy dojeżdżałem do domu, zobaczyłem w jego pobliżu karetkę i pełno samochodów. Zaparkowałem samochód na chodniku i wysiadłem z niego. Był jakiś wypadek.
- Biedna dziewczyna. Ciekawe czy przeżyje? - usłyszałem głos jakiejś kobiety
- Co się stało? - zapytałem sąsiadki
- Dziewczyna mieszkała kilka kroków stąd, miała przejść przez pasy, gdy nagle... - spojrzała na mnie - O matko... - zakryła usta - Logan... Tak mi przykro...
Spojrzałem na miejsce wypadku. Tam leżała Annie! Od razu dobiegłem do niej. Było tam pełno krwi...
Nie wiem jak i kiedy znalazłem się w karetce jadąc z nią do szpitala. Na miejscu od razu zabrali ją na blok operacyjny. Było z nią bardzo źle. Siedziałem tam kilka godzin i nie wytrzymywałem. Zadzwoniłem do Kendalla i poinformowałem go co się stało. Po krótkiej chwili pojawił się obok mnie ze Jenną. Jego żona podeszła do mnie i przytuliła.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Z sali wyszedł lekarz i od razu do niego podbiegłem.
- Bardzo mi przykro... Pańska narzeczona nie żyje... Dziecka też nie udało się uratować...
Poczułem się jakby ktoś wbił w moje serce nóż i przekręcił nim kilkanaście razy w prawo i w lewo.
- Chwileczkę. Jakiego dziecko?
- Panna Annie była w piątym tygodniu ciąży...
- Logan! - nie wytrzymałem, z moich oczu wydobyły się łzy
- Jestem tchórzem! Cholernym tchórzem! - wszystko co napotkałem na drodze do wyjścia znalazło się gdzie indziej. Mogłem być szczęśliwy, jednak stchórzyłem. Udało nam się. Zaszła w ciążę. Mogliśmy stworzyć szczęśliwą rodzinę jednak ja bałem się jej oświadczyć. Bałem się, nie wiem czego, ale bałem.
Widząc w domu nasze dziecko na zdjęciu, wymiękłem. Zostałem na tym świecie sam. Zupełnie sam... Straciłem sens mojego życia.
Cieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą... Nie bójmy się mówić o swoich uczuciach, bo potem może być za późno.
Macie :) i mam nadzieję, że nie płakaliście jak jak ja :P tak mnie wzięło na smutasa :)
Matko kochana ja Cię zabije!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! tak popłakałam się i będę ryczeć całą noc. Dziękuje, dobranoc!
OdpowiedzUsuńBoże Logan, czemu ty mu to zrobiłaś, no czemu ?!
O matko... :c Weź ja ryczę, ja ryczę! O kurde. Nie no nie mogę. To jest takie piękne. :'c <3
OdpowiedzUsuńPrawie się popłakałam ;( Aż mi się jeden teledysk przypomniał (Nickelback-Lullaby) ;( Popłakałam się jak ten teledysk pierwszy raz zobaczyłam... A ta końcówka.. dobrze powiedziane ;( Tylko pytanie, czy ta druga osoba nas zauważy.. :<
OdpowiedzUsuńPiękne to była <3 Nie mogę się doczekać nn ;**
oo rany....genialne,genialne,genialne! i tak popłakałam się...musisz częściej pisać jednorazówki bo zajebiście ci to wychodzi...no to ...ranyy...czekam na ko;ejną jednorazówke...
OdpowiedzUsuńsabgli
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie no świetny -po prostu najpiekniejsza jednorazówka ;* Dobrze Ci to wychodzi - pisz nastepne a ja czekam ;*
OdpowiedzUsuńSmutni mi, przykro że to spotkało Logana. Zajrzyj do mnie http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńWooooooooooow ! Smutne, i to bardzo! Udało się im, by Annie zaszła w ciąże, a tu takie nieszczęście ; (
OdpowiedzUsuńBoże ja płaczę, czytam to kolejny raz i cały czas pałaczę, to było piekne,takie smutne o Boże to było nie to było niedoopisania, tak wzruszające. Chcę wiecej takich:)
OdpowiedzUsuńDlaczego? Ja się pytam: dlaczego?
OdpowiedzUsuńNo i się popłakałam....
Jednorazówka cudowna, ale następnym razem napisz coś z happyendem ok?
Popłakałem się.Co za wstyd.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze zabiję cię za to, że przez ciebie płakałam a nie robiłam tego od 2 lat.
OdpowiedzUsuńPo drugie pisz trochę weselej bo nie chce znowu płakać.
Po trzecie mogłabyś napisać jakąś jednorazówkę(szczęśliwą) o Jamesie i Kendallu?
Majka
Masz talent do pisania :) Ale wiesz, z jednym nie miałaś racji: gdy lekarze stwierdzą raka szyjki macicy jest ona usuwana operacyjnie, więc ciąża nie byłaby możliwa. Skąd o tym wiem? Moja mama przez to przechodziła, ale dzięki Bogu udało jej się z tym wygrać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aga
O Boziu,to było przepiękne,ale i tak smutne :((((((( Ja płacze ?? Czy to są łzy ???????
OdpowiedzUsuń