Jak
w kościele, było spokojnie i bez zbędnych odpałów to mój umysł nawymyślał na
wesele :) Swój pierwszy taniec zatańczyli do pięknej piosenki. Bardzo mi się
podoba, ale tytuły nie znam. Pierwszy raz ją słyszałam. Gdy nastały oczepiny złożyło
się, że złapałam welon i miałam nadzieję, że muchę złapie James. Pomyliłam się
kompletnie. Złapał kto? Przyprawiający mi problemy Marcin. Już domyślałam się
miny Jamesa i bałam się tam spojrzeć. Ale spojrzałam. Patrzył wściekły na
Marcina, a ten podszedł do niego i podał muchę. Że niby co on chce zrobić?
James oddał mu ją i coś powiedział, a Marcin z uśmiechem ruszył do mnie, ale
mój narzeczony jeszcze go przytrzymał i coś powiedział, wtedy już bez uśmiechu
ruszył do mnie.
- Co
Ci James powiedział? – spytałam, gdy zaczęliśmy tańczyć
- Że
mam się tak nie szczerzyć, bo następnym razem nawet Ty go nie powstrzymasz. –
spojrzałam na Jamesa i zaczęłam się śmiać
- Co
za zazdrośnik. – powiedział Marcin
- A
dziwisz się? – spojrzałam na niego już poważna
-
Dobra koniec tematu. – obrócił mną i prawie zaliczyłam glebę
-
Jesteś głupi. – powiedziałam z uśmiechem
-
Ahh, wiem. Kretyn, głupek, idiota. – powiedział i zaśmialiśmy się oboje
Gdy
zakończył się nasz taniec, skierowałam się do miejsca gdzie wcześniej stał James,
ale nie było go tam, ani nigdzie na sali. Przeszukałam całe pomieszczenie, ale
nigdzie go nie było. Gdy próbowałam się do niego zadzwonił okazało się, ze ma
wyłączony telefon. Kurde obraził się czy co? Po kilku minutach skierowałam się
na dwór no i znalazłam zgubę. Podeszłam do niego cicho i zasłoniłam mu oczy.
-
Kto to? – szepnęłam z uśmiechem do jego ucha
- No
chyba wiem. – zdjął moją dłoń z oczu
- Ej
o co Ci chodzi? Obraziłeś się czy co? – usiadłam obok tyle, że tyłem do stołu
-
Możesz iść do Marcina. On Cię rozśmieszy od razu.
-
Ej, przestań. Marcin do mój kolega i tyle. O co Ci chodzi?
-
Miło się ze mnie wyśmiewało? – spytał popijając wino prosto z butelki
-
Dlaczego wyśmiewało? Niby kiedy się z Ciebie śmiałam? – zaskoczył mnie tymi
słowami
- No
z Marcinem podczas tańca.
Jeju
co za zazdrośnik. Opowiedziałam mu dokładnie o czym rozmawiałam i dlaczego
się śmiałam patrząc na niego, a potem zaczął się śmiać ze swojej głupoty i
przepraszał mnie cały czas.
Siedzieliśmy
sporą część czasu poza salą, upijając się jak na razie lekko. Później nasze plotki
przerwała nam para młoda, która się do nas dosiadła, a potem pojawiało się przy
stoliku coraz więcej osób. Po dłuższym posiedzeniu na dworze, poszliśmy wszyscy
na salę i po chwili rozpoczął się taniec nie na wózek, bo Maksio już jest :)
tylko na podróż poślubną. Pierwszy taniec za jaki ,,zapłaciłam’’ zatańczyłam z
Damianem, ale gdy kolejny raz to zrobiłam partnerka Damiana odeszła od niego,
ale ja poszłam w kierunku Marty.
-
Ej, co Ty robisz? – zaśmiał się pan młody
-
Nie muszę tylko z Tobą tańczyć. – wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się do
taty Marty
-
Mogę przeprosić?
-
Ależ oczywiście. - tata Marty podał mi ją rękę i odszedł śmiejąc się ze mnie
- A
ja to mam sobie tak stać sam? – spytał głośniej Damian
-
Mówisz, masz. – pojawił się przy nim Marcin i zaczął z nim tańczyć
-
Jesteś nienormalna. – zaśmiała się Marta
-
Dziękuje za komplement. – wyszczerzyłam się
Gdy
skończyły się różne uroczystości, a było ich dość sporo. Były już ,,tylko’’
tańce, ale większość osób już była upita. Przyznaję się. Ja z Jamesem też.
Nawet nie pamiętam jak dotarliśmy do domku. Całe szczęście, że tylko ślub był
nie w Białogórze, a wesele już tak. Na szczęście jakoś się tam znaleźliśmy, a
potem co się tam się działo. Alkohol w naszych ciałach, stał się największym
afrodyzjakiem. Następnego dnia na poprawinach to była masakra. Wszyscy leczyli
kaca, a on nie chciał odejść w moim przypadku. Ledwo co żyłam. James szybko go przetrawił, a mi nic nie
pomagało. Wieczorem wracaliśmy do Warszawy, a James większość dnia przespał,
aby być wypoczęty, a ja siedziałam przed domkiem. Wypiłam hektolitry wody, co
nic mi nie dało. Kochany James sam wszystko spakował, a mi dał spokój, ale za
to inni nie. Wszyscy mnie wyściskali, a mama Marty nadawała mi mnóstwo rzeczy
dla mnie i rodziców. Mimo, że protestowałam to nic nie dało, a gdy tylko to
wzięłam, zgięłam się w pół. Przejął to James, który też z trudem to podniósł, a
gdy wszyscy mnie już na przytulali ponownie i miałam wychodzić, ktoś pociągnął mnie za
rękę i pocałował. Nawet nie musiałam patrzeć kto to był. Od razu spoliczkowałam
Marcina i spojrzałam za niego. Rzecz jasna, nikogo nie było to skorzystał z
okazji.
-
Jesteś idiotą. – wysyczałam wściekła i jak najszybciej wyszłam z ich domu, wycierając
usta
Jamesowi
wolałam tego nie mówić, bo i tak już był na niego cięty, a ja bójek nie chce.
Wsiadłam do samochodu i mój osobisty kierowca :) pocałował mnie. W sumie głupio
mi się było całować po tym jak Marcin mnie pocałował.
-
Przepraszam, nie za dobrze się czuje. – odsunęłam się
-
Wiem to ja przepraszam. – uśmiechnął się i po chwili już byliśmy za Białogórą,
a ja po chwili odpłynęłam…
Obudziłam
się dopiero gdy staliśmy w korku, wjeżdżając do Warszawy. Od razu dostałam moją
ukochaną gorącą czekoladę.
-
Mogłeś mnie obudzić kochanie. – uśmiechnęłam się do niego
-
Tak słodko spałaś. – spojrzał na mnie także szczerząc ząbki
- Yyhh.
Kocham Cię. – zbliżyłam się do niego i pocałował go, ale widocznie był to dość
długi pocałunek, bo gościu za nami zaczął trąbić
-
Ups. – zaśmiałam się z James i podjechał trochę do przodu
-
Kretyn i tyle. – gdy już się zatrzymał teraz to on zbliżył się do mnie i
pocałował, ale facet za nami już nie trąbił ;)
Gdy
dojechaliśmy do mojego domu, była już noc i od razu poszliśmy spać, choć ja
dość długo leżałam, bo nie mogłam zasnąć, ale miło było poleżeć wtulona w James
jak mam go rzadko. Następny dzień był katorgą dla mnie jak i dla niego. W
ogóle nie mogliśmy się rozstać na lotnisku. Przytulaliśmy się cały czas, a ja
też zaczęłam płakać. Normalnie się przeprowadzę do LA i nie będzie już tych
piekielnych pożegnań. Były już dwa komunikaty wzywające pasażerów do LA, a
James nie chciał się ode mnie odkleić, ale gdy był już trzeci komunikat, że
odlatuje, pocałował mnie i biegiem ruszył na pokład, a ja wysłałam mu smsa, czy
zdążył, a po chwili otrzymałam potwierdzenie i słowa Kocham Cię z buziakiem.
Otarłam łzy i po dłuższym czasie znajdywałam się już na swojej dzielnicy, a gdy
byłam niedaleko swojego domu otrzymałam smsa:
Odwróć
się do tyłu ;)
Nie
miałam w kontaktach tego numeru i zaskoczona odwróciłam się do tyłu, a gdy
zobaczyłam tą osobę od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Biegiem
ruszyłam w jego kierunku.
- Co
Ty tu robisz kretynie?! – spytałam z uśmiechem i przytuliłam go mocno
-
Jak na razie to stoję i ściskasz mnie. – zaśmiał się
-
Jak fajnie, że jesteś. – wyściskałam go z całej siły
-
Chyba wiem. – sam mocno mnie przytulił
-
Nie sądziłam, że będziesz w Warszawie, a LA to co?
- No
zgadnij. – spytał z uśmiechem, a ja dałam mu ogromnego buziaka…
----------------------------------------------------------------------------------------
Najważniejsze
to przepraszam Magdę, której obiecałam, że dodam notkę w poniedziałek,
ale moja wena wtedy odmówiła posłuszeństwa i nie miałam w ogóle pomysłu,
a dopiero dziś wpadł mi pomysł :)
A co do rozdziału zapewne domyślacie się kto to będzie :) czy może macie kilka opcji? ;)
Odpowiedzi proszę w komentarzach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz