piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 20

- Ale Łukasz ten domek jest pewnie za drogi.
- Miesięczny wynajem to na polskie 600 zł. To strasznie mało.
- Łukasz wiesz jak ja się okropnie czuje z tą myślą , że będziesz zarabiał na mnie i dziecko?
- Kochanie taką rolę pełni pan domu, a pani domu opiekuje się dziećmi i o nic się nie martwi.
- Przestań. To mnie przeraża. Mam dopiero 17 lat.
- Będzie dobrze skarbie. – podszedł od tyłu i przytulił mnie kładąc ręce na talii, a dłonie na brzuchu i kładąc głowę na moim ramieniu, a ja chciałam się wyswobodzić, ale przycisnął mnie do siebie
- Będę musiała do tego przywyknąć? – spytałam smutno
- Tak kochanie. Od teraz jesteśmy razem. – pocałował mnie w policzek
- Chyba nie musimy, aż tak się z tym odnosić?
- Oj kochanie. – puścił mnie i poszliśmy do mieszkania, a drzwi otworzył nam starszy mężczyzna
- Dzień dobry panu. – przywitał się z nim miło Łukasz
- Witam was. Zapraszam.
Pogadaliśmy trochę i opuścił nam cenę mieszkania na 450 polskich złotych na miesiąc, bo jak to stwierdził jesteśmy młodą parą, która potrzebuje też pieniądze na życie rozrywkowe i opuścił nam stawkę. Myślałam, że mnie tam coś rozniesie.
- To kiedy się wprowadzacie? – zapytał podając mi klucze
- Może jeszcze dziś. – uśmiechnął się Łukasz
- W każdej chwili możecie się wprowadzać. Nawet w nocy. Ja mieszkam w domu obok. – powiedział z uśmiechem i wyszedł
- To jak wracamy po nasze rzeczy i przyjeżdżamy?
- Już dziś? – spytałam smutno
- A na co czekać?
- Łukasz…
- Oderwijmy się od tamtego świata na zawsze.
- Łukasz…
- Kochanie, co Ci zależy?
- Łukasz nie mów tak do mnie. – spojrzałam na niego
- Ok. Więc Karolina co Ci zależy? – przekręcił oczami
- Nie chce się rozstawać z nimi wszystkimi.
- Musisz odejść od tego swojego Jameusia.  – podszedł do mnie i wziął moją twarz w dłonie
- To już nie chodzi tylko o niego. Tak łatwo jest Ci pogodzić się z myślą, że nie spotkasz się już z Julką, rodzicami i ogólnie rodziną?
- Karola mówiłem, że dla Ciebie zrobię wszystko. To Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
- Łukasz te dziecko rujnuje Tobie życie jak i mi.
- Poradzimy sobie. – przytuliłam go mocno i zaczęłam ryczeć
- Kochanie nie płacz… - zaczął mnie głaskać po plecach i ucałował mnie w czoło
- To mnie przerasta…
- Będzie dobrze. Nie martw się.
- Dziękuje, że mnie nie zostawiłeś jak Ci to powiedziałam. – spojrzałam mu w oczy
- Kochanie zawsze możesz na mnie liczyć. – pogłaskał mnie kciukiem po policzku, a ja się mocniej w niego wtuliłam
- To jak? Dziś się przenosimy? – spytał kilka minut później
- Ok. – odpowiedziałam po chwili
- Naprawdę? – odsunęłam mnie zdziwiony i spojrzał mi w oczy
- Tak. Chce to skończyć jak najszybciej.
- Dobrze. To odwiozę Cię teraz, ja pojadę do cioci i spakuje nas, a gdy Ty będziesz już spakowana zadzwonisz i podjadę, a potem odjedziemy…
- I nie wrócimy. – dokończyłam za niego smutno
- Kochanie… - wytarł moje łzy
- Łukasz jedźmy już. – odeszłam od niego i wzięłam klucze, które wcześniej odłożyłam na stolik
- Ok.
Gdzieś po 20 byłam pod domem chłopaków. Weszłam do domu i w pokoju James spał. Wyjęłam swoją torbę i podeszłam do szafy, w którą udostępnił mi James na moje ciuchy. Po cichu je wszystkie wkładałam i po jakiś 40 minutach byłam spakowana. Poszłam potem do łazienki i spakowałam swoje wszystkie kosmetyki, a potem włożyłam kosmetyczkę do torby z ciuchami. Gdy podeszłam do biurka, żeby znaleźć jakąś kartkę i długopis zauważyłam, że leży tam kartką z napisaną piosenką. Zaczęłam ją czytać i przy tym płakać…

(Big Time Rush – Nothing even matters)
Bo świat zatrzymuje się, kiedy cię obejmuję,
kiedy cię obejmuję
I nic innego się nie liczy
I nic innego się nie liczy

Po pierwsze, to do tych, którzy nas nienawidzą
Po drugie dla wszystkich, którzy próbują nas uciszyć
Oni tak na prawdę nie wiedzą
Że nie mogą nic zrobić, by nas rozdzielić
Nie, nie dbam o pieniądze, nie troszczę się o ubranie.
Kiedy jesteśmy razem, kochanie, wszystko jest dozwolone
Nawet nie musimy udowadniać, co do siebie czujemy.
Nie.

To tak, jakby dźwięk gasnął i zamrażał ludzi
Oni znikają i jesteśmy tylko my
Cokolwiek chcesz zrobić, o cokolwiek poprosisz
Zapomnij o naszych problemach, zapomnij o przeszłości
Widziałem naszą przyszłość i wiem że będzie trwać
Każda sekunda, którą spędzam z tobą, mija tak szybko

Bo świat zatrzymuje się, kiedy cię obejmuję,
kiedy cię obejmuję
I nic innego się nie liczy
I nic innego się nie liczy
Wszyscy mogą mówić, co tylko o nas chcą, o nas
I nic innego się nie liczy
I nic innego się nie liczy

Mogą rozmawiać o moich pieniądzach, wziąć moje samochody.
Bo świat zatrzymuje się, kiedy cię obejmuję, kiedy cię obejmuję.
I nic innego się nie liczy, nic innego się nie liczy.
I nic innego się nie liczy.
Wszyscy mogą mówić, co tylko o nas chcą, o nas.
I nic innego się nie liczy.
I nic innego się nie liczy.

Pod spodem była dzisiejsza data. Napisał to po powrocie. Zaczęły mi lecieć łzy i poszłam szybko do łazienki, poprzednio odkładając kartkę.  Oczywiście drzwi w łazience nie było, bo James je rozwalił. Wyjęłam telefon i wybrałam numer Łukasza. Odebrał sekundę później.
- Tak kotku? – powiedział
- Przestań. – zaczęłam
- Ok, ok. Mam przyjechać?
- Tak. – odpowiedziałam i chciałam się rozłączyć
- Zaczekaj! – krzyknął, za nim nacisnęłam czerwoną słuchawkę
- Co chcesz?
- Mam wziąć Miśka dla Leny z pokoju Karoliny?
- Tak weź go.
- Ok. Już zaraz jadę.
- Dobra. Jak będziesz puść strzałkę.
- Dobrze kochanie. – rozłączył się
- Dupek. – stwierdziłam tylko i wyszłam z łazienki, a potem wzięłam jakąś kartkę i napisałam na niej:

James przepraszam Cię za wszystko. Nie tak to miało być…. Popełniłam błąd, a teraz muszę ponieść tego konsekwencje. Naprawdę nie mogę Ci powiedzieć o co chodzi, ale wiedz, że zakochałam się w Tobie na zabój i to tylko Ciebie będę zawsze kochać. Przepraszam i wybacz…
Kocham Cię, James. Karolina

Łza skapnęła mi na kartkę, a potem położyłam ją obok Jamesa i mój telefon zawibrował. To był Łukasz. Ujęłam dłoń Jamesa w swoją i wyszeptałam:
- James kocham Cię i nigdy nie przestanę i mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz. Każdy popełnia jakąś głupotę w życiu, a ja zrobiłam największą jaką się dało. Wybacz mi. – musnęłam go w policzek i wzięłam swoją torbę
Wyszłam po cichu z mieszkania i gdy otworzyłam furtę, Łukasz już był przy mnie i wziął ode mnie torbę.
- Wsiadaj Karola. – otworzył mi drzwi z przodu, a sam położył torbę na tylnym siedzeniu
Usiedliśmy na miejscach i zauważyłam, że James wybiegł z domu i krzyknął:
- Karolina! Zaczekaj! – był już przy furtce
- Ruszaj. – powiedziałam do Łukasza, a łzy zaczęły mi płynąć po policzkach, ale nadal staliśmy w miejscu
- Ruszaj! – spojrzałam na niego wrednie i odpalił szybko silnik po czym odjechał z piskiem opon, a ja spojrzałam na Jamesa, który też zaczął płakać i patrzył na mnie
Po chwili zniknęliśmy za zakrętem i oparłam głowę o szybę, a Łukasz nie odzywał się do mnie. W końcu zasnęłam. Gdy się obudziłam Łukasz niósł moją torbę do naszego nowego domu. Wysiadłam i w samochodzie został tylko miś Leny, więc wzięłam go.
- Nie możesz się przeciążać. – podszedł do mnie szybko Łukasz i chciał mi go zabrać
- Zostaw. Jest lekki. – powiedziałam, patrząc na niego prosząco
- No dobrze. – pocałował mnie w policzek i podszedł do bagażnika
- Nie pomyślałam, że tam coś może być. – poszłam za nim
- I tak ich nie weźmiesz. Idź do domu. – odwrócił mnie i lekko popchnął
- Uparty. – powiedziałam i skierowałam się do domu, a potem położyłam się na sofie przytulając się do misia i zaczęłam myśleć co teraz robią BTR-ki i dziewczyny, czy James powiedział im, że odjechałam z Łukaszem i włożyłam dłoń do kieszeni gdzie chciałam znaleźć telefon, ale go nie znalazłam
- Wyciszyłem Twój telefon, bo ten cały James dzwonił chyba milion razy. – odstawił torby i podał mi telefon
- Dzięki Łukasz.
~~perspektywa Karoliny numer 2~~

- James gdzie pojechała Karolina? – spytał go Carlos, przytulając mnie do siebie, gdzie siedzieliśmy na sofie
- Myślisz, że wiem? – powiedział zły
- Jak to nie wiesz? – zdziwiłam się
- Pokłóciliśmy się, ja wyszedłem, a w pokoju zostawiła list i wyszeptała do mnie, że popełniła jakiś błąd, a teraz z kimś pojechała.
- O co wam poszło? – spytałam
- No bo w gazecie był jakiś artykuł, gdzie Łukasz ją całował, a potem siedzieli przytuleni na ławce. Wkurzyłem się no.
- Z Łukaszem? Po cholerę miałaby się z nim spotykać? – zdziwiłam się
- Nie wiem. Nie chciała mi powiedzieć, no i tym bardziej się wkurzyłem.
- Dzwonie do niej.  – wyciągnęłam telefon i od razu wybrałam jej numer, ale nie odebrała
Dzwoniliśmy tak z Jamesem kilkanaście razy, ale nic z tego i w końcu daliśmy sobie spokój.
- Jak wróci to ja ją opieprzę. – powiedziałam zła
- O ile wróci… - szepnął James
- Pogięło Cię gościu? Nawet tak nie myśl. – powiedział Carlos, a James dostał sms’a
- Ona?
- Tak. – powiedział i przeczytał na głos:
Ja Ciebie też James.
- A co jej napisałeś? – spytał Carlos, a ten tylko szybko coś napisał
- Zapytałem z kim odjechała i co się stało, no i że ją kocham.
- Ale Ci dużo napisała. – powiedziałam sarkastycznie, a potem nastąpił dźwięk przychodzącej wiadomości
- Super. – skomentował po przeczytaniu
- Co napisałeś, a co odpisała? – spytał mój chłopak
- Napisałem gdzie jest, a odpisała, żebym nie utrudniał i, że nie możemy być razem.
- Mózg jej chyba już do reszty wyparował. – wybrałam jej numer
- Kretynka mnie jeszcze odrzuca. Super. – rzuciłam telefon na stół
- Idę się czegoś napić. – powiedziałam i poszłam do kuchni, ale nie poszłam po to. Łzy cisnęły mi się do oczy i nie chciałam, żeby chłopcy zobaczyli.
- Co Ty kretynko zrobiłaś i dlaczego gadałaś z Łukaszem? – spytałam sama siebie, a kilka łez popłynęło mi po policzkach
Nalałam sobie wody do szklanki, a gdy usiadłam przy stole wszedł Carlos.
- Kochanie nie wiesz gdzie ona może być? – spytał
- Nie mam pojęcia. – spuściłam głowę
- Co się mogło stać? Myślisz, że to przez ich tą kłótnię?
- Nie mam pojęcia. – powtórzyłam smutno
- Ale nie martw się. – kucnął przy mnie i podniósł moją głowę
- Carlos moja przyjaciółka pojechała gdzieś w cholerę, pisze do chłopaka, którego kocha, że nie mogą być razem, nie wiem o co chodzi i mam się nie martwić?
- No fakt. – powiedział smutno
- Przytul mnie. – poprosiłam i dokucnęłam do niego
Objął mnie od razu i pogłaskał po plecach.
- Nie zrobisz nigdy czegoś takiego? – szepnął mi pytająco do ucha
- Carlos no co Ty? – odsunęłam się od niego i spojrzałam mu w oczy
- Nie przeżyłbym. Bo ja Cię… kocham.
- Naprawdę? – spytałam, bo powiedział mi to po raz pierwszy
- Tak, Karola. Kocham Cię.
- A ja Ciebie Carlos. I obiecuje Ci, że nigdy Cię nie opuszczę. – uśmiechnęłam się
- Co mnie bardzo cieszy. – uśmiechnął się i delikatnie, ale z miłością pocałował mnie

~~perspektywa Karoli numer 1 (w tym samym czasie)~~

Gdy podał mi telefon spojrzałam na wyświetlacz i było tam 11 nieodebranych połączeń od Jamesa oraz Karoliny, a potem wyskoczyła jedna wiadomość od Jamesa:
 Kochanie… z kim odjechałaś? Co się stało? Kocham Cię:*
Odpisałam nie wiele myśląc:
Ja Ciebie też James:*
Dosłownie sekundę później zostałam odpowiedź:
Kotek:* Gdzie Ty jesteś?
Napisałam:
James proszę nie utrudnij. Nie możemy być razem.
Karolina zaczęła dzwonić, ale odrzuciłam połączenie, a po chwili James odpisał:
Kochanie to pewnie przez naszą kłótnię. Ja przepraszam. Wybacz mi.
Napisałam tylko:
Nie James. To ja przepraszam i wybacz mi, ale pamiętaj, że Cię kocham:*
Gdy to napisałam zaczął dzwonić i od razu go odrzuciłam, a chwile potem dostałam wiadomość:
Ja Ciebie też kocham i mam nadzieję, że to tylko tak na chwile, że musisz coś przemyśleć. Będę czekał na Ciebie Kotku:*
Wyłączyłam szybko telefon i schowałam go do kieszeni, a Łukasz przyniósł ostatnie torby.
- Jak się moje skarby czują? – uśmiechnięty klęknął przede mną i położył rękę na brzuchu
- Na razie dobrze, ale śpiąca jestem. – ziewnęłam
- No to idziemy spać. – wstał i wziął mnie na ręce
- Przestań. – zaśmiałam się, a on lekko połaskotał mnie po żebrach
- No James. – zaśmiałam się głośniej, a po chwili spoważniałam
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że przeżyje? ;) Karola odeszła od Jamesa, ale jeszcze będzie się
dużo, dużo działo :) Mam nadzieję, że się podobało :)
Oraz nowa notka na moim drugim blogu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz