wtorek, 28 sierpnia 2012

rozdział 61

Gdy pojawiłem się w salonie zobaczyłem, że James i Kendall siedząc naburmuszeni w salonie. Nie wiem czy chciałem wiedzieć czym jest to spowodowane. Kiedy pojawiłem się w kuchni, Carlos próbował zrobić sobie coś do jedzenia, ale wszystko leciało mu z rąk co jeszcze bardziej go denerwowało, bo na pierwszy rzut oka było widać, że on też jest wściekły.
- Co Ci jest? - spytałem go, ale zaraz tego pożałowałem, bo zmierzył mnie tylko wzrokiem
- To już nawet spytać nie można?
- Dajcie mi wszyscy święty spokój. - rzucił wszystko i wyszedł z pomieszczenia
- Czy ktoś normalny mieszka w tym domu? - spytałem sam siebie, nalewając sobie soku do szklanki
Skierowałem się do pokoju, siadając przy chłopakach i przez długi czas było słychać tylko telewizor grający przed nami, którego chyba żaden z nas nie oglądał. Byłem cholernie ciekawy o co tej trójce chodzi. Już miałem zapytać chłopaków o co chodzi, gdy ze schodów było słychać śmiechy. Na pewno było to dziewczyny, ale także jeden chłopak. Pomyślałem o Łukaszu, a zaraz mogłem już być tego pewny, bo zeszli we czwórkę na dół, a ja od razu parsknąłem śmiechem. Cała trójka jest zazdrosna, że ich 'pani i władca' serca zajęta jest teraz innym osobnikiem tej samej płaci co oni. Czyli wszystko jasne. Mam już zupełną pewność, że Carlos cholernie kocha Karolinę, ale będzie się złościł na te słowa, które mu powiedziała, a nasz Kendzio zakochał nam się w Madzi. Chyba znaczy. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Z czego się śmiejesz? - spytały dziewczyny
- Z niczego. - wyszczerzyłem się jak głupi
- Logan mów. - odezwała się Magda i zaczęła się kierować w moją stronę
- No po prostu, mam dobry humor. - zaśmiałem się
- Co? Jakaś dziewczyna? - oho, opacznie już mnie zrozumiały
- Nie! - po raz kolejny parsknąłem śmiechem
- Logan mów i to migiem! Jak się nazywa, ile ma lat i skąd się znacie? - zapytała Karolina
- Nie chodzi o dziewczynę. - spojrzałem błagalnie na chłopaków, ale ci nawet nie zwrócili na mnie uwagi, więc popatrzyłem na Łukasza, który szybko zrozumiał o co mi chodzi
- Dziewczyny zostawcie go. Będzie chciał to Wam powie. - no akurat o taką pomoc mi nie chodziło, bo żaden dziewczyny nie miałem na oku i po prostu śmiałem się z nich, ale lepsze to niż nic
- Dobra, my się wybieramy na spacer. - powiedziała Karolina (1) i skierowali się do wyjścia
- Super. - szepnął James, a ja znów zaczęłam się śmiać
- Dlatego się śmiałeś, baranie?! - spojrzał na mnie zły
- Nie? - nie dobrze, zaczyna iść w moją stronę
- Kend, pomożesz? - zapytałem, wstając z fotela i starając uciec przed Jamesem
- A ze mnie się nie śmiałeś? - spytał, a ja zamiast odpowiedzieć, że nie to zacząłem się szczerzyć i uciekłem do ogrodu
- Ja Cię zamorduje! - krzyknął i wbiegł za mną
Ganialiśmy się jak głupi, a ja plułem sobie w brodę, że nie zaprzeczyłem. Teraz mam przerąbane od nich. Na początku tylko ta dwójka, ale zaraz zawołali Carlosa, który także dowiedział się, że i z niego miałem brechty, więc byłem na przegranej pozycji, a że biegnąc przy basenie potknąłem się o coś to wylądowałem w basenie. Teraz ja byłem wyśmiewany przez nich. W sumie to od dawna nie zajęliśmy się sobą i nie gadaliśmy razem. Trzeba to naprawić. Chciałem wyjść z basenu, ale że Carlos jeszcze mnie wepchnął to nie udało mi się to, ale coś innego tak. Zdążyłem złapać go za nogawkę spodni i wpadł razem ze mną, a z pozostałą dwójką stojącą przy nas i śmiejącą się zrobiliśmy to samo. Zaczęliśmy się wzajemnie podtapiać, a gdy mieliśmy dość tej zabawy, wyszliśmy z basenu i położyliśmy na trawie. Pogoda dziś dopisywała, więc szybko wyschniemy.
- Chłopaki, mam do Was pytanie. Dawno nie gadaliśmy. - a ci potwierdzili moje słowa
- Kendall, kochasz Magdę, co nie? - spytałem go pierwszego, a ten zmierzył mnie wzrokiem
- Jesteśmy przyjaciółmi to chyba możesz nam powiedzieć. - dodałem, a ten spojrzał na Jamesa
- Na sucho nie będę gadał. Zaraz wracam. - odparł Kendall i poszedł do domu, a zaraz pojawił się przy nas z czterema puszkami piwa
- James nie będziesz się wściekał? - spytał otwierając puszkę i nie patrząc na niego
- Oj wyluzuj. Przecież jak będzie szczęśliwi to ja nie mam nic przeciwko temu.
- Taa... Szczęśliwi, ale nie wiadomo co ona do mnie czuje. Odpowiadając na Twoje pytanie Logi no to tak. Jest pomiędzy nami tyle lat różnicy i z tego nic nie wyjdzie.
- Od razu pesymista. Nie możesz spróbować? - odezwał się Carlos
- A Ty z Karoliną to co? Rozwaliliście swój związek i jakoś poskładać go nie możecie.
- To co innego! Nazwała mnie dzieciuchem. Dobra może i czasami zachowuje się jak dziecko, ale jakoś wcześniej jej to nie przeszkadzało.
- Wtedy na plaży przesadziłeś z Magdą. - odpowiedział mu Kendall
- Oj no kurde. Chciałem pomóc i dowiedzieć się co ona do Ciebie czuje.
- A schrzaniłeś to i nie tylko to.
- Dobra, chłopaki nie dokopujcie mi. Wiem, że zawaliłem, ale ona też nie powinna mi tego mówić.
- Obraziłeś się o prawdę? - zapytał James, a zaraz został spiorunowany przez Carlosa wzrokiem
- Musimy mówić o mnie? Kto dziś chodził naburmuszony na widok Łukasza?
- A Ty to co? - odparł na jego zarzuty James
- Nie musiała jak się do niego łasić i łapać go za rękę. - dodał wkurzony Carlos
- Chłopaki ja nie chciałbym Wam przeszkadzać w tej przepychance słownej, ale całej Waszej trójce nie spodobał się przyjazd Łukasza. - wyszczerzyłem się jak głupi, a zaraz tego pożałowałem, bo ochlapali mnie wodą z basenu
- Logiś Ty nas wziąłeś na spytki, a jak u Ciebie w sprawach sercowych?
- U mnie nic. Wszystko po staremu, nikogo ciekawego nie poznałem. - powiedziałem zgodnie z prawdą
W końcu od bardzo dawna spędziliśmy ten dzień w czwórkę. Czwórkę przyjaciół, która ostatnio nie miała dla siebie zbytnio czasu, ale teraz przy odrobinie piwa, każdy powiedział co mu leży na sercu i posłuchał raz innych. Inna sprawa, że piliśmy na słońcu i troszeczkę nas wzięło...

----------------------------------------
I chłopcy się upili ;D
Mam nadzieję, że się podobał taki Loganowy rozdział :)
Wkurzyłam się na onet za te niepokazujące rozdziały i o, jestem na blogspocie ;) Wszystkie rozdziały są, takie same jakie pojawiły się na onecie :) Tutaj też był remont w bohaterach ;)

piątek, 24 sierpnia 2012

rozdział 60

Ta miła chwila została nam przerwana, bo zapukał do nas Kendall, który powiedział, że listonosz ma do mnie list, więc skierowałam się na dół i odebrałam go. Okazało się, że jest on z banku. Ciekawa jestem ile mi zostało po tych ostatnich sporych wydatkach. Mam jeszcze kilka dolarów, czy raczej debet? Usiadłam na fotelu w salonie i zaczęłam otwierać list.
- Skąd? – spytał James
- Z banku.
- Wszystko się dziś wokół pieniędzy kręci. – przekręciłam oczami
- W moim przypadku to raczej ich brakiem. – zmierzył mnie wzrokiem, ale ja tylko się uśmiechnęłam
Wyciągnęłam złożone kartki papieru i od razu zaczęłam szukać wzrokiem kwoty jaka mi pozostała i byłam porządnie zdziwiona gdy ją zobaczyłam. Przecież to niemożliwe, żebym miała tyle kasy! Przejrzałam dokładnie wszystkie kartki i znalazłam druk, gdzie pisały wszystkie transakcje. Najdziwniejsza była ta, która była z Polski z kwotą trzech tysięcy złotych i to kilkakrotnie. Od razu dorwałam się do telefonu.
- Co jest, Karola? – zdziwił się James
- Muszę coś wyjaśnić.
- Ale co? – zdziwił się i pokazałam mu kwotę posiadaną przeze mnie na koncie
- Skąd Ty masz dwanaście tysięcy?
- Przelew z Polski, w ciągu… a z resztą przeczytaj. – podałam mu kartkę, a sama właśnie naciskałam zieloną słuchawkę przy kontakcie Łukasza
- No co tam słońce? – zapytał, gdy odebrał
- Mogę wiedzieć dlaczego to robisz?
- Ale co? – zdziwił się
- Dlaczego przesyłasz mi pieniądze na konto?
- CO?! O czym Ty mówisz dziewczyno?
- Czyli to nie Ty? – zdziwiłam się
- Ty lepiej otwórz drzwi, bo stoję jak głupek pod nimi gadając z Tobą w małej odległości.
- Że co proszę?! – od razu skierowałam się do drzwi, a za nimi stał uśmiechnięty Łukasz na którego od razu się rzuciłam
Gdy już wystarczająco go naprzytulałam wciągnęłam go do salonu, a James nie powiem, żeby był zadowolony z tej wizyty, ale jednak wiem, że będzie go tolerował ze względu na mnie. Kiedy tylko usiedliśmy w salonie, Łukasz wybrał fotel, a ja usiadłam przy Jamesie i zaczęliśmy rozmawiać, a James splótł nasze dłonie. Zazdrośnik jeden, więc mocniej uścisnęłam jego dłoń, ale nie udało nam się długo porozmawiać, bo nagle ze schodów zeszła Karolina na początku nie zauważając Łukasza, ale gdy to się stało rzuciła się na niego tak samo jak ja, a ja musnęłam szybko usta Jamesa.
- To Ciebie kocham. – uśmiechnęłam się
- Wiem. – ale i tak obejmę Cię, a ja nie miałam nic przeciwko temu i wtuliłam się w jego ramię
- Wie? – spytał po polsku Łukasz, patrząc na Jamesa
- Nie. – odparła Karolina
- No to my pójdziemy porozmawiać. – powiedział Łukasz i chwycił za dłoń Karoliny w chwili, gdy Carlos akurat zjawił się w salonie nawet nie wiem skąd, a Karola nie pozwoliła, aby Łukasz puścił jej dłoń na oczach jej ukochanego, a ten tylko zmierzył drugiego wzrokiem, na co ten wykorzystany pokręcił bezradnie głową, gdy tamten jak najszybciej się od nich oddalił
- Czysty dom wariatów. – skwitował James, gdy zostaliśmy sami w salonie
- Ja bym bardziej stwierdziła, że czysty dom zazdrośników, ale ok. – wyszczerzyłam się do niego
- Że niby kto zazdrosny? – oburzył się James, a po chwili namiętnie mnie pocałował
- Nie moja wina, że Cię kocham i nie zniósłbym tego, gdybym Cię stracił.
- Nie stracisz. – przytuliłam go mocno
Nadal dręczyło mnie to od kogo mogą przychodzić te pieniądze z Polski. Skoro nie Łukasz to kto? Czy może on się tylko wymiguje i nie chce przyznać? Muszę z nim jeszcze na ten temat porozmawiać. James zaczął wypytywać od kiedy zaczynam pracę i co w ogóle będę robić. Zaczynam od poniedziałku i może jakaś cudowna praca to nie jest, ale będę sekretarką w jakimś biurowcu. Mojemu mężowi nadal było to nie w smak, ale nie będę cały czas na jego utrzymaniu. Dobrze, jesteśmy małżeństwem, ale to nie znaczy, że on ma za wszystko płacić, a po za tym takie siedzenie całe dnie w domu już mnie dobija. W końcu nuda zostanie przerwana. Kolejną sprawą nad którą myślałam było te nagłe pojawienie się Łukasza u nas. Czy coś się stało, że przyjechał? Oby nie.
- James, ja pójdę do nich, dobrze? - spytałam, a ten przyjrzał mi się uważnie
- No dobra. - zanim pozwolił mi odejść złożył na moich ustach pocałunek
Skierowałam się ku górze i przed wejściem zapukałam, a gdy weszłam zauważyłam Karolinę, która chowała coś pod poduszkę.
- A to Ty. - uśmiechnęła się i z powrotem wyjęła daną rzecz z pod pościeli, jak się okazało były to zdjęcia malucha z USG
- Ej! To nawet ja nie wiedziałam. - wpakowałam się im na łóżku i zaczęłam oglądać fotki małej istotki, która rozwijała się w brzuchu mojej przyjaciółki

~Magda

Wracałam właśnie do domu po zakupach, które się udały. Kupiłam sobie dwie bluzki i szczęśliwa weszłam do domu. W salonie zastałam Jamesa, który oglądał telewizor. On za to na szczęśliwego to nie wyglądał.
- Co Ty taki smętny? - spytałam, siadając obok niego na sofie
- Wydaje Ci się. - bawił się pilotem i przełączał kanały
- Uważam, że jednak nie wydaje mi się. Co jest tatku? - spytałam rozbawiona, próbując go rozśmieszyć
- Nie lubię Cię córka. - zaśmiał się
- No wiesz co?! Ojciec mam Cię w nosie! - 'obrażona' wyrwałam mu pilot z dłoni
- Idź na górę do waszego pokoju, macie gościa. - przyjrzałam mu się uważnie
- Jakiego gościa?
- Jak myślisz?
- Łukasz?! - krzyknęłam, a ten pokiwał głową i od razu biegiem skierowałam się do naszego pokoju, po drodze wbiegając w Kendalla
- Sorki! - zaśmiałam się i zaraz zjawiłam się w pokoju  w którym obradowały Karolcie z naszym gościem
- I ja się dopiero dowiaduje, że tu jesteś! - wskoczyłam na łóżku i mocno go przytuliłam
- Czy wy mnie chcecie zabić tym przytulaniem? - zaśmiał się
- Co Cię tu do nas sprowadza? - spytałam
- Przyjechałem odwiedzić moje kochane przyjaciółeczki po prostu.
- Ooo! - musnęłam go w policzek i zauważyłam, że moja siostra robi to samo, a Karolina z braku miejsca, pocałowała go w czoło, po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać
- Brakowało mi tego. - uśmiechnął się Łukasz, a ja przytuliłam go mocno

-------------------------------------------
Pojawił się Łukasz, ale czy coś się wydarzy? Przyjechał w odwiedziny czy jednak chodzi o coś innego? O tym w kolejnych rozdziałach ;)
Wpisujcie się do Informowanych :)
Mam nadzieję, że się podobało :)

Zapraszam na jednorazówkę :)

rozdział 59

Karolina wyszła z Loganem z kuchni, więc zapewne Logi także będzie wiedział o jej ciąży. Jako jedyny w ogóle zwrócił na to uwagę. Przez tą dzisiejszą rozmowę z Jamesem sama zaczęłam pragnąć dziecka, choć byłoby to uciążliwe i popsuło moje teraźniejsze plany o których w końcu muszę powiedzieć Jamesowi. Jednak gdybym zaszła w ciążę bardzo by mnie to cieszyło, choć wtedy musielibyśmy jednak pomyśleć o wyprowadzeniu się stąd. Mieszkanie w tym dużym domu z tyloma osobami byłoby trudne. Z resztą o czym ja myślę. Nie jestem w ciąży, a tym wszystkim będę się martwić, gdy tak się stanie. Chłopcy też za miesiąc ruszają w trasę i zaczynają osiągać szczyt sławy, a nie chciałabym, żeby dziecko przeszkodziło Jamesowi w karierze, ale on chce tego, więc to też w sumie zmienia to postać rzeczy :)

~ Magda
Ta cała sytuacja była mocno pogięta. Wychodzi na to, że Kendall o tym nie pamięta, a więc nie będzie zaczynał tego tematu i bardzo dobrze. Wolę nie odbywać tej rozmowy, bo nie chce dowiedzieć się, że nic dla niego nie znaczę... Umówiona dziś byłam z koleżankami ze szkoły, więc po śniadaniu od razu poszłam do swojego pokoju i zmieniłam strój z piżamy, na coś wyjściowego. Wzięłam swoją kartę kredytową o której wiedziałam tylko ja i pewna osoba, po czym udałam się w umówione z dziewczynami miejsce, a stamtąd wybrałyśmy się na podbój sklepów.

~ Karolina 2
Prosimy o brawa dla mnie! Logan domyślił się wszystkiego i gdy tylko znaleźliśmy się w takim miejscu, aby nikt nie usłyszał naszej rozmowy zapytał prosto z mostu czy jestem w ciąży, a ja cóż, przyznałam się, bo co innego mi zostało? Wymusiłam na nim to, aby obiecał mi, że Carlos się o tym nie dowie. Ten zaczął mnie namawiać, abym mu o tym powiedziała, bo nie chce po raz kolejny oszukiwać przyjaciela w sprawie ciąży jego dziewczyny, gdzie zaznaczyłam, że byłej, aż w końcu obiecał. Carlos nie może się dowiedzieć i nie dowie. Zrobię wszystko, aby to się nie stało. Kocham go, ale jeśli miałoby coś z nas być, musi wszystko zrozumieć. Jestem w ciąży, a dwójką dzieciaków nie mam zamiaru się zajmować. Jeden maluch wystarczy, a nie mam zamiaru przepuszczać mu wszystkich jego wygłupów. Niech to zrozumie, a sądzę, że w najbliższej przyszłości to się nie wydarzy, bo wciąż jest na mnie obrażony za te słowa. Czy on nie mógłby pośpieszyć się z tym myśleniem? Czy mu już nie zależy? Chciałabym, żeby mu zależało wciąż... Bo mi zależy... Tak, chce z nim być... Tęsknie za nim i chętnie bym teraz wstała zza stołu i podeszła, po czym przytuliła go mocno i chciała usłyszeć te dwa magiczne słowa, kocham cię...  Nagle dało się słyszeć krzyczącego Jamesa.
- Fajnie, że dowiaduje się o wszystkim po fakcie! – usłyszałam trzaskające drzwi i od razu wyszłam z pokoju Logana, a tam zauważyłam, że James już pojawił się przy schodach, ale zawrócił i wrócił do pokoju
- Ja ich czasami nie ogarniam. – stwierdził Logan
- Ja tu nie ogarniam każdego, a szczególnie Poznańskich, ale ok. – wyszłam z pokoju i skierowałam się do pokoju

~ Karola
Mogłam się spodziewać, że Jamesowi nie spodoba się nowina, którą mu właśnie przekazałam i wściekły wyszedł z pokoju, ale po chwili wrócił, zły to zły, ale spojrzał mi w oczy.
- No dobra. Rozumiem. Spodziewałaś się takiej mojej reakcji no, ale mogłaś mi powiedzieć, że chciałabyś gdzieś pracować, a nie nagle mi oznajmić, że masz pracę.
- A pozwoliłbyś mi ją znaleźć? Powiedziałbyś, że Ty wystarczająco zarabiasz, a ja nie chce żyć za Twoje pieniądze.
- Kochanie, a zapomniałaś, że jesteśmy małżeństwem? Co moje, jest i Twoje.
- Wiem, ale i tak chce się dokładać do wszystkiego za co do tej pory w większości płaciłeś Ty. Mam też pod opieką Magdę, a to też zmienia postać rzeczy.
- Kochanie jeszcze raz Ci przypominam, że my, MY razem opiekujemy się Magdą. – powiedział, obejmując mnie i dodał rozbawiony - Magda jest też moją córką. – zaśmialiśmy się na te słowa oboje
- Bardzo Cię kocham. – położyłam rękę na jego policzku
- Ja Ciebie też bardzo kocham. Na zawsze razem. – ujął moją dłoń w swoją
- Na zawsze. – odparłam z uśmiechem, a nasze usta połączyły się

----------------------------------------
Taki nijaki, bez ładu i składu, nie wiadomo o czym w sumie. Ale jeden wątek poruszony i w pewien sposób będzie kontynuowany w następnym rozdziale, ale i przez kilka kolejnych ;)
Może dziś, może jutro, a może pojutrze, ale postaram się jak najszybciej także na Katie (informacja dla tych co czytają oba moje blogi:)) Zaraz siadam przed Wordem i postaram się coś naskrobać :)
Wpisujcie się do Informowanych! :)

rozdział 58

Obudziłam się rano z piekielnym bólem głowy. Wszystko mnie bolało, nie mogłam się ruszyć, ani nic. Ledwo co otworzyłam oczy, ale równie szybko je zamknęłam. Było strasznie jasno. Po chwili spróbowałam jeszcze raz i w końcu mój wzrok przyzwyczaił się do tej jasności. Rozejrzałam się co wokół mnie się dzieje i co? Obok mnie leżał Kendall, który mnie obejmował! Od razu zaczęłam go budzić.
- Jeszcze chwilę...
- Obudź się! Co Ty tu robisz?! - otworzył oczy i patrzył na mnie jeszcze zaspany
- No śpię chyba?
- A jak się tu znalazłeś?
- Nie mam pojęcia. - usiadł na łóżku i przetarł twarz dłońmi w celu rozbudzenia się
- Ej tak na poważnie, co ja tu właściwie robię?
- Co za geniusz! Zadaję Ci to pytanie odkąd Cię obudziłam. - wkurzona wstałam i podeszłam do szafy w celu znalezienia czegoś na przebranie, nie wiem jak mogłam spać w sukience
Wybrałam w końcu bokserkę i dresy. Nigdzie dzisiaj nie wychodzę. Już chciałam ściągać z siebie sukienkę, ale usłyszałam:
- Może pomóc? - odwróciłam się do Kendalla
- Jeszcze tu jesteś?! - wrzasnęłam i wyrzuciłam go w pokoju
Denerwował mnie i to jeszcze jak. Wczoraj zabawiał się z tą no jakąś panną, teraz budzę się z nim i okazuje, że spaliśmy razem i jeszcze ten tekst teraz. Wciągnęłam na siebie te wygodne ubranie i zeszłam na dół do kuchni. Siedziała tam Karolina. Gdy tylko mnie zobaczyła zaczęła się szczerzyć.
- Z czego się cieszysz? - spytałam zirytowana i usiadłam przy stole.
- No wiesz... To co się działo wczoraj...
- Co się działo wczoraj?! - przeraziłam się, że coś odwaliłam
- Nie mów, że nie pamiętasz? - zdziwiła się
- Nic, a nic. Wiesz dlaczego Kendall u mnie spał i jak tam się znalazł? - gdy to powiedział od razu zaczęła się śmiać, a wszedł wtedy Kendall
- Skrót po polsku, proszę.
- Poszłaś na górę, bo nie chciałaś na nich patrzeć, on po chwili poszedł za Tobą. Nie wiem co robiliście na górze, ale gdy ja podeszłam do drzwi, które zostawiliście otwarte to widziałam jak się całujecie, a że oboje byliście chyba zmęczeni to K nagle opadł i położył się przy Tobie. - zakończyła tą opowieść, śmiejąc się
- Nie! Powiedz, że żartujesz!
- Nie. - pokręciła głową rozbawiona

~ Kendall

- Skończcie gadać po polsku, bo to jest irytujące. - powiedziałem, siadając przy stole z kawą
A jak na złość to co powiedziała Karolina częściowo zrozumiałem. Pijany idiota ja, poszedłem za nią i pocałowałem. Miałem ochotę z całej siły walnąć się w łeb. Nigdy więcej nie pije, bo potem robię głupoty! Do cholery! I jeszcze ten tekst dzisiaj... Co ona w ogóle o mnie pomyśli? Ja pier... Dobra nie przeklinam, ale co nie zmienia tego, że Kendall Schmidt jest najlepszym przykładem robienia z siebie błazna w każdej możliwej sytuacji. Po chwili schodziła się reszta. W sumie wolałbym nie wiedzieć co się wczoraj stało i zapomnieć o tym wszystkim, ale skoro Magda myśli, że ja nie wiem, a w zasadzie to nie pamiętam to nie będę musiał się tłumaczyć. Yeah! Jestem uratowany! Nie cierpię się tłumaczyć i to jeszcze z takich rzeczy...

~ Karola 1

Gdy tylko się obudziłam, sięgnęłam ręką po butelkę, która stała na szafce obok łóżka. Ogólnie kac mi nie doskwierał, ale i tak chciało mi się pić. Chwilę po mnie obudził się James.
- Kochanie, ja też. - wziął ode mnie jeszcze nie zakręconą butelkę i dopił ją do końca
- A tak w ogóle to dzień dobry. - musnął moje usta
- Tak, tak. Dobry. Nie mam siły. - powiedziałam wtulając się w niego
- Na razie nie ruszamy się w łóżka. Możemy się trochę polenić.
- Bardzo dobry pomysł.
- James, wiesz... Musimy o czymś porozmawiać... - zaczęłam po chwili
- Hmm... O co chodzi?
- Nie wiem jak Ci to powiedzieć...
- Jesteś w ciąży?! - uniósł moją twarz i spojrzał mi w oczy
- Kochanie to cudownie! - od razu zaczął głaskać mój brzuch
- James! - zaśmiałam się, gdy zaczął go całować
I zaczęło się gadanie o tym, że musimy kupić dla dziecka wózeczek, łóżeczko, ubranka, itp. Potem orzekł, że musimy kupić samochód, bo gdy będę rodzić to przecież nie będzie dzwonił do któregoś chłopaka, żeby móc mnie zawieść. Za nic nie dał mi dojść do słowa. Jak ja mam mu wyperswadować to z głowy, że nie jestem w ciąży? Fajnie, by było, ale jeszcze nam się to nie udało. Aż miło było słuchać jak o tym wszystkim opowiadania.
- Jam... - no i po raz kolejny nie słuchał mnie
- Cii, kochanie! Zastanawiam się czy nasze dziecko będzie piosenkarzem albo piosenkarką czy jednak zajmie się aktorstwem? A może jednak nie i wybierze inny zawód? Jak myślisz?
- James, ale...
- Wiesz, sądzę, że jednak zajmie się aktorstwem, a może modelingiem. Po nas obojgu będzie przystojnym księciem albo piękną księżniczką.
- Skończ, bo ja... - i zaczął znów nawijać
Kręcąc głową, zeszłam z łóżka i wybrałam jakieś ciuchy na przebranie. Gdy wyszłam już z łazienki po porannej toalecie, zastanawiałam Jamesa, który się był ubrany i zastanawiał się gdzie ustawi łóżeczko. Czy on jest normalny? A potem wpadł na pomysł, że chyba się lepiej wyniesiemy.
- Ogarnij się i chodź na śniadanie! - podszedł do mnie, wziął na ręce i zszedł tak ze mną na dół
- Będę ojcem, wiecie? - powiedział, gdy tylko weszliśmy do kuchni
- Poważnie?! - krzyknęli wszyscy
- Nie, nie będziesz ojcem.
- CO?! Ale jak to?!
- Milion razy próbował Ci przerwać tą twoją paplaninę, ale się nie udało.
- Eee tam, ale już mam wszystko opracowane jakbyś była w ciąży, skarbie. - musnął mój policzek
Wszyscy zaczęli się śmiać z nas, a Karolina położyła dłoń na swoim brzuchu i uśmiechnęła się. Spojrzałam po wszystkich i zauważyłam, że Logan jej się przygląda. Zaczęłam chrząkać, a wszyscy spojrzeli na mnie oprócz niej. Spojrzałam w oczy Loganowi. Cholera on się domyśla. Przeszywał mnie wzrokiem, ale od razu podeszłam do lodówki i trącając ją w ramię. Spojrzała na mnie.
- Co jest?
- Ktoś się chyba domyślił. - powiedziałam po polsku
- Co?! - spojrzała na mnie przerażona, zabierając od razu dłoń ze swoje brzucha
- Karolina, możemy pogadać? - odezwał się Logan
---------------------------------
Czytasz? Dodaj te kilka słów od siebie :) To motywuje :)

Tutaj też przepraszam za długą nieobecność, ale net :( Mam nadzieję, że się podobało i się zbędnie nie rozpisuje :)
Wpisujcie się do Informowanych! :)

rozdział 57

Impreza urodzinowa Jamesa już dziś. Stresowałam się czy jednak to się wszystko uda, czy nic nie zepsuje. Znajomych może za wielu nie było, ale mimo wszystko mało też nie. Wszyscy z planu, wszyscy z naszego domu i inni znajomi. Do tego wszystkie miałam 'lekkiego' stresa jak James zareaguje na wiadomością, którą mam mu do przekazania. Ale o tym nie dziś. W razie czego nie chce afery w jego urodziny. Jako, że solenizant wiedział to mimo wszystko zrobiliśmy tak, że pojawi się tam później niż wszyscy. My we dwójkę pojechaliśmy najpóźniej. Swój samochód zostawił nam Logan, a oni zabrali się samochodem Carlosa. Cieszę się, że miałam przełamane już lody z Carlitem. Ja nie rozumiem tych dzieciaków. Co z tego, że do starsi ode mnie oboje... O tym cichosza, to nie ważne. Oboje tak się zachowują. Wiem, że w końcu zmądrzeją i wrócą do siebie. Dobra o wszystkim innym będę myśleć jutro i w kolejnych dniach. Teraz impreza... Wszystko musi się udać. Niestety trzeba było obyć się bez jakże efektownego wejścia i krzyknięcia: Niespodzianka! Jednak gdy weszliśmy można było usłyszeć te słowo.
- Dobra, dobra, wiemy, że wiesz. - powiedział ktoś i wszyscy się zaśmialiśmy

~ Karola 2

Byłam w nielicznej grupie osób, które dziś nie piły. Na moje szczęście nikt nie wypytywał dlaczego. Co tam się w ogóle działo... Niektórzy porządnie przesadzili z alkoholem i od razu padli gdzieś pod ścianą. Szaleństwo trwało. Najlepszy moment na tej imprezie był wtedy, gdy puścili <klik> Po tej piosence tańczyłam z chłopakiem, którego nie znałam. Nawet nie wiem jak miał na imię. Nagle powiedział:
- Odbijany.
I wpadłam w ramiona Carlosa. Nasze spojrzenia się spotkały i oboje odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. Podeszłam do stolika przy którym siedziałam z Karoliną, Jamesem i Magdą. Teraz była przy nim tylko najmłodsza z tutaj obecnych osób.
- Ktoś Wam psikusa zrobił.
- Beznadziejnego psikusa. - powiedziałam i napiłam się soku
- Zatańczymy? - usłyszałam Carlosa i odwróciłam się w jego stronę, ale pytanie skierowane było do Magdy
- Ok. - odpowiedziała zaskoczona i odeszła z nim od stolika
Idiota, głupek, no po prostu... On robi to specjalnie czy jak? Przecież on w ogóle nie zachowuje się jak dzieciak. W ogóle i w szczególne... Starałam się nie zawracać sobie nim głowy przez resztę imprezy i udało mi się to. Bawiłam się świetnie. Około trzeciej ludzie powoli zaczęli się zbierać, a o czwartej musieliśmy wyjść już z klubu. Szkoda. Widać, że nie tylko mi się to nie podobało, więc wszystko przeniosło się do domu. Była tam już nieliczna liczba osób. Nasza siódemka i dziewięć innych osób. Jak tylko dotarliśmy do domu, ktoś puścił muzykę i wszystko rozpoczęło się od początku. Karolina z Jamesem praktycznie w ogóle się ze sobą nie rozstawali. Miło się na nich patrzyło. Z daleka było widać jak się kochają. Gdzieś dalej Magda tańczyła z o ile dobrze pamiętam to miał on na imię Mattem. Miał około 18 lat i bym bratem bodajże Thomasa, który był już starszy. Podążając wzrokiem dalej zobaczyłam Kendalla z jakąś dziewczyną, Sophie. Że tak powiem tańczyli ze sobą dość 'odważnie'. Gdy nastały wolne rytmy piosenki podziękowałam mojemu partnerowi, Paulowi i poszłam usiąść na kanapie. Nie miałam już totalnie siły. Po chwili dosiadła się do mnie Magda.
- Nie irytuje Cię Kendall? - spytałam, przyglądając się im. Mimo wolniejszych rytmów oni i tak tańczyli do swojej melodii.
- A Ciebie Carlos? - dopiero teraz wyszukałam go wzrokiem, a gdy zauważyłam, że przyglądam się jego tańcowi z Danielle, jeszcze bardziej przyciągnął ją do siebie
- Nawet go nie zauważyłam wcześniej. - wysyczałam przez zęby
- Wiesz co? Ja już to sobie daruje. - wstała, chwiejąc się
- Dojdziesz sama?
- Tak, tak. - powiedziała i ruszyła na górę
Chwilę po niej, na górę skierował się także Kendall. Wolę nie ryzykować, że znów im w czymś przerwę, więc posiedzę sobie jeszcze tutaj trochę.

~ Magda

Miała już dość patrzenia na Kendalla z tą, nawet nie wiem jak ma na imię. Nie interesuje mnie to. Przedwczoraj przyszedł, prawie mnie pocałował, a od wczoraj mnie totalnie olewa i dziś zabawia z jakąś inną. Idiota. Choć ja też rozumem nie grzeszę. Za dużo wypiłam. Tak, wiem mam czternaście lat i piję. I co z tego? Denerwował mnie widok Kendalla z innymi dziewczynami. Wiem, że zachowuje się idiotycznie, ale nie moja wina, że jestem zazdrosna o każdą dziewczynę z jaką przebywa, a na mnie nie zwraca uwagi. Jedynie robi mi nadzieję. Chwiejnym krokiem dotarłam w końcu do pokoju i od razu wylądowałam na łóżku. Chce spać, tylko spać... Powoli już usypiałam, ale jednak mi się to nie udało. Ktoś wszedł do pokoju i światło z korytarza zaświeciło prosto w moją twarz.
- Co do cholery? - usiadłam na łóżku i próbowałam zidentyfikować osobę, która właśnie przeszkodziła mi w śnie, usiadł na moim łóżku i siedzieliśmy chwilę w ciszy
- Co Ty tu robisz? - zdziwiłam się, gdy w końcu dostrzegłam kto to jest
- Tak przyszedłem.
- Już Ci się znudziły tańce z tamtą panienką? - powiedziałam oschło
- A co zazdrosna?
- Chyba śnisz! - powiedziałam chyba za szybko, a wtedy wydarzyło się coś czego zupełnie się nie spodziewałam...

~ Karola 2

Niedługo po tym jak Magda z Kendallem byli już na górze ludzie zaczęli się zbierać. Nikt nie miał siły już tańczyć, a alkohol robił też swoje. Gdy została tylko już nasza piątka, każdy rozejrzał się po pokoju.
- Jutro. - machnęła ręką Karolina i poszła do kuchni, wracając z czterema butelkami wody
- Przyda się na rano. - rozdała chłopakom, a ja udałam się na górę, zobaczyć co i jak. Gdy dotarłam do pokoju mojego i Magdy, zobaczyłam, że drzwi do niego są otwarte. Bałam się tam zajrzeć, ale zaraz będzie szła tędy reszta. Wychyliłam głowę i widząc co tam się właśnie wydarzyło na moich oczach, weszłam szybko do pokoju i zamknęłam drzwi. Podeszłam do nich, nakrywałam ich kocem, po czym wzięłam jakiś strój na przebranie i udałam się do łazienki. Magda, szykuj się jutro na rozmowę.

---------------------------------
Dziękuje Wam za wszystkie komentarze :) w dwa dni, aż tyle się ich uzbierało :) rozdział pojawia się tak szybko ze względu Wioli :P ale nie marz, że rozdziały będą pojawiać się codziennie ;) weny mi by zabrakło ;) no cóż nie rozpisuje się już. Do napisania ;)

Czytasz, skomentuj. To motywuje :)
Wpisujcie się do Informowanych! :)

rozdział 56

Urodziny Jamesa już za dwa dni. Prezent zakupiony, impreza praktycznie już dopięta na ostatni guzik, więc nie ma się czym martwić, ale jednak się martwię. Nie mam pomysłu kto przyprowadzi Jamesa na miejsce. Nie robimy tego w domu, bo mogłoby być ciężko wyciągnąć go z domu. Szlajałam się po domu, zastanawiając się nad tym. W końcu wpadł mi do głowy pomysł idealny (chyba). Im bliżej byłam jego pokoju, tym większy strach mnie zżerał. Ostatnie nasze rozmowy, a w sumie to rozmowami bym tego nie nazwała tylko warczeniem na siebie. Zapewne domyślacie się o kogo mi chodzi. Zapukałam i po chwili delikatnie otworzyłam drzwi, a gdy tylko Carlos na mnie spojrzał, miałam ochotę się stamtąd wycofać.
- Możemy pogadać? - spytałam, wchodząc do środka
- O czym Ty chcesz ze mną gadać? - zmierzył mnie wzrokiem
- Carlos... Po pierwsze, że nie jesteś z Karolą to nie znaczy, że my musimy się kłócić. Ciebie traktuje jak przyjaciela, a ona jest moją przyjaciółką, a nie chce stracić żadnego z Was. Pogodzimy się? - wyciągnęłam dłoń w jego stronę, a ten wstał i po prostu mocno mnie przytulił
- Przepraszam. - szepnął
- Nie masz za co, Carlito. - powiedziałam z uśmiechem i odwzajemniłam uścisk
- Także więc co Cię do mnie sprowadza? - spytał już w lepszym nastawieniu do mnie
Powiedziałam mu co i jak, na co się zgodził. Także więc sprawa Jamesa załatwiona. Po niedługim czasie chłopcy musieli zgarnąć się do studia. Ja udałam się do naszego pokoju, włączyłam laptopa i przeglądałam swoją pocztę. Jedna wiadomość bardzo, ale to bardzo mnie zaskoczyła. Od razu wzięłam telefon, który był tam podany i okazało się to prawdą. W końcu jakiś odzew! Byłam cholernie szczęśliwa, a teraz wystarczy powiedzieć to Jamesowi. Ciekawe jak zareaguje?
Nagle do pokoju wpadły dziewczyny. Przypomniały mi o jednej z najpotrzebniejszych rzeczy na jakąkolwiek imprezę. Zajęłam się wszystkim, aby ona się odbyła, ale nie miałam w czym pójść! Także więc wszystkie trzy zgarnęłyśmy się do sklepu. Dziewczyny dość szybko znalazły dla siebie strój. Karola znalazła najszybciej. Potem Magda Ja marudziłam najdłużej, nic mi się nie podobało. W końcu jednak zdecydowałam się. Karola 
Po długich zakupach, przez moje marudzenie poszłyśmy do kawiarni. Każda zamówiła sobie czekoladę na wynos i wróciłyśmy do domu. Najgorsze było to, że chłopcy już byli w domu.
- Pilnujcie, żeby nie szedł na górę. - powiedziałam i pobiegłam szybko na górę
- Ale...! - tyle usłyszałam i weszłam do pokoju
- Cholera. - James właśnie wyszedł z łazienki
- Co tam masz kochanie? - spytał, patrząc na torbę, którą trzymałam
- James, błagam Cię, odwróć się i udaj, że tego nie wiedziałeś. - spojrzał na mnie jak na wariatkę
- Dobrze. Za buziaka. - podszedł do mnie i pocałował, a po chwili miałam puste dłonie
- James, nie! - za późno, otworzył pudełko i zobaczył moją sukienkę
- Z jakiej to okazji? - uśmiechnął się zadziornie
- Mam na Ciebie focha. - wściekła wyszłam z pokoju i zeszłam na dół
- Dlaczego mi nie powiedzieliście, że jest na górze?!
- Próbowaliśmy! Ale uciekłaś! - odezwał się Logan
- Więc wie o imprezie? - spytał Kendall
- Nie! Ciii! - powiedziałam, wymachując dziwnie rękoma
- Za późno. - na schodach pojawił się James, z wielkim uśmiechem
- No super! I nici z niespodzianki! Zajebiście! - wyszłam do ogrodu, żeby ochłonąć
Po chwili pojawił się przyszły solenizant. Chciałam odejść, ale mi się nie udało. Przytrzymał mnie i przytulił od tyłu. Zaczął nawijać, że nic się nie stało, że bardzo mi dziękuje, itd, itd. Ale i tak byłam zła na siebie, że niespodzianka się nie udała. Już miało być tak pięknie, już tylko przetrwać jutrzejszy dzień i byłoby, ale nie... Jak zwykle musi się coś nie udać. Gdy wróciliśmy do salonu Kendall zaczął mnie przepraszać, że nie chciał, ale przecież to i tak była moja wina. Przez sukienkę się zaczęło wydawać. Sali nie widział, więc jeszcze jest plus. Dość wcześnie każdy poszedł do swojego pokoju, bo jutro chłopcy muszą wcześnie wstać, bo idą do porannego programu, na jakiś wywiad. Nie wiem dokładnie o co chodzi. Gdy położyłam się do łóżka, od razu James objął mnie.
- Kochanie, a czyj to był pomysł? - spytał szeptem
- Nie skromnie powiem, że mój. - powiedziałam, uśmiechając się
- Bardzo Ci dziękuje. - musnął moje ramię
- Kochanie, a gdzie to będzie? - spytał po chwili
- Chciałbyś. Nic Ci nie powiem.
- Oj kochanie... A jakiś prezent dostanę? - spytał
- Impreza Ci nie wystarczy? - spytałam rozbawiona
- Najchętniej to ja bym ten dzień spędził tylko z Tobą, nie wychodząc nawet z łóżka. - szepnął mi do ucha i musnął je
- James. - powiedziałam, gdy jego dłoń znalazła się pod moją koszulką
- No co?
- Przestań, jutro musicie rano wstać.
- Oj tam, oj tam...

~ Magda

Siedziałyśmy sobie z Karoliną w pokoju, rozmawiając o naszych prezentach dla Jamesa, gdy nagle wpadł Kendall. Uśmiech sam wkradł się na moją twarz. Wypytywał czy Karolina na pewno nie jest na niego zła itd, itd, gdy nagle moja kochana jakże współlokatorka powiedziała, że idzie na dół po coś do picia. W drzwiach odwróciła się jeszcze i puściła do mnie oczko. Najchętniej zabiłabym ją wzrokiem. Wie o wszystkim i yyhh... Czy on do mnie coś czuje? Dobrze nam się rozmawiała ze sobą, ale przecież nie będzie chciał być z 14-latką. To nie jest realne. Chciał ze mnie wyciągnąć co mam dla Jamesa, ale żeby się trochę podroczyć, nie powiedziałam mu. On chcąc to ze mnie wydobyć, zaczął mnie łaskotać. Gdy zauważył, że nie wygra, przestał, a my byliśmy niebezpiecznie blisko do siebie zbliżeni. Patrząc mi w oczy, spytał:
- Czyli się nie dowiem co dostanie od Ciebie?
- Nie. - szepnęłam, gdy nasze usta już prawie się stykały
No i wpadła Karolina.
- Sorki! Mnie tu nie było! - jak najprędzej wycofała się i zamknęła drzwi
- Dobranoc. - powiedział szybko Kendall i wyszedł z pokoju, a ja siedziałam tam zaskoczona
- Ja przepraszam. Ja nie wiedziałam. Nie chciałam. - zaczęła nawijać Karolina, podchodząc do mnie
- Magda?
- Nie chce o tym gadać. - powiedziałam szybko, a po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami
Szybko zgarnęłam na siebie kołdrę i najchętniej w tej chwili schowałabym się przed całym światem. Co to w ogóle miało znaczyć? On coś do mnie czuje? Milion pytań nasunęło mi się na myśl, a bez odpowiedzi. Znał je tylko Kendall. Miałam ochotę pójść do niego i zapytać co to wszystko ma znaczyć, ale nie... Zrobię jeszcze z siebie idiotkę. Po co ja się w nim zakochiwałam?!

-----------------------------------------------
Yyhh... Wiem, że znów długo mnie nie było. Ale jestem ;D dobra, nie będę pisać, że postaram się częściej, bo już to pisałam, a i tak długaśno mnie nie ma... Przepraszam. Do tego onet mnie denerwuje... Początkowe rozdziały nie pokazują się, bo kiedyś ustawiłam, żeby pojawiały się ostatnie 50 rozdziałów, no a teraz nie pozwala mi zwiększyć liczby. Klikałam ok(z milion razy) a i tak to samo. Przepraszam :(

Czytasz, skomentuj. To motywuje :)
Wpisujcie się do Informowanych ;)

rozdział 55

I co? Siostrzyczka starsza się upiła, siostrzyczka młodsza była tak śpiąca, że nie była w stanie nic zrobić, a ja jako jedyna z naszej trójki funkcjonująca musiałam coś wymyślić. Trzeba wezwać posiłki w postaci chłopaków. Gdy wyciągnęłam telefon instynktownie wybrałam numer Carlosa. W ostatniej chwili się rozłączyłam. Na ostrożnie wybrałam numer James, a po chwili pojawił się już na miejscu. Posadziliśmy Karolinę z przodu, a z tyłu Magda ułożyła się i położyła głowę na moich kolanach, po czym po prostu zasnęła. Co najdziwniejsze wymówiła kilka razy pewne imię, bo było dla mnie zaskoczeniem, chociaż domyślałam się tego. Potem wszystko się zaczęło... Carlos psuł wszystko swoimi słowami na plaży, a potem nasza awantura. Żałowałam, że nie mogłam się upić i zapomnieć na chwilę o wszystkim. Gdy dojechaliśmy pod dom, James przejął kontrolę nad Karoliną, a ja zaprowadziłam Magdę do naszego pokoju.

Z perspektywy Karolci 1

Gdy obudziłam się rano czułam, że jestem obserwowana. Przypomniało mi się wszystko z wczorajszej dyskoteki, ale jakim cudem trafiłam do domu, to nie mam pojęcia. Ten wzrok coraz bardziej przeszywał mnie i zakrywam się kołdrą.
- Przepraszam. - wyszeptałam, a ten odchrząknął
- No przepraszam. Nie chciałam, aż tak bardzo.
- A może się tak odkryjesz? - spytał, a ja powoli odgarnęłam z siebie nakrycie i spojrzałam mu w oczy
- Nie gniewam się przecież. - uśmiechnął się
- Na pewno?
- Pewnie skarbie. - musnął moje usta i także na mojej twarzy zagościł uśmiech
- Może wody? - spytał, odwracając się i zabierając butelkę z szafki
- O tak!  - usiadłam szybko i jak najszybciej wypiłam jej zawartość
Wtuliłam się w Jamesa, spoglądając mu w oczy. Gdy tylko je widziałam, tonęłam w nich. Nie wiem co był zrobiła, gdybym go straciła. Był dla mnie najważniejszy. Zrobię dla niego wszystko. Cieszę się, że na siebie wpadliśmy. Gdybym nie wpadła na niego na ulicy, zapewne nigdy byśmy się nie spotkali, a tak mam przy sobie skarb, faceta idealnego. Był wspaniały pod każdym względem. Oczywiście jak w każdym związku zdarzały nam się kłótnie, ale przetrawiliśmy je. Kochamy się, a to jest najważniejsze.
- Dlaczego się uśmiechasz? - spytał, dotykając mój policzek
- Bo zdałam sobie sprawę z tego, że mam idealnego męża.
- Do ideału mi daleko. - musnął moje usta
- Każdy ma wady, ale i tak Cię kocham.
- Ja mam wady? Żartujesz sobie? - spytał poważnie, ale widziałam w jego oczach rozbawienie
- Kilka tak, za to ja więcej...
- Wcale nie więcej, skarbie. Za to przynajmniej nie ma u nas nudy. - uśmiechnął się
Przytuliłam go mocno i gdybym mogła nigdy bym go nie wypuściła, tylko spędzała z nim każdy dzień, każdą godzinę, minutę i sekundę. Jestem szczęśliwa i niech tak pozostanie...

Oczami Karoli 2

Po przebudzeniu się, zauważyłam, że Magda już wstała. Chciałam z nią porozmawiać. Gdy tylko weszła do pokoju, poprosiłam ją o rozmowę. Zapytałam ją czy kocha Kendalla. Na początku zaprzeczała, ale z każdą sekundą jej policzki robiły się coraz czerwieńsze. W końcu przyznała się.
- Obiecuję, że nikomu nic nie powiem.
- Ale nawet Karolinie?
- Nawet jej. Możesz mi zaufać. - przytuliła mnie i uśmiechnęła się
- A ja mogę Tobie coś powiedzieć? - chce być pewniejsza, że nic nie wygadam to też powierzę jej swoją ''tajemnice''
- No pewnie. Słowo harcerza, pomińmy to, że nigdy nie byłam harcerką, ale... - zaśmiałyśmy się obie
- Jestem w ciąży. - jej mina bezcenna
- Naprawdę?! Z Ca... - przerwała
- Rozumiem, że nic nie wie i ma się nie dowiedzieć, tak?
- Dokładnie. Wie jeszcze tylko Karola.
- Obiecuje. Nie wyjdzie to z moich ust, ale to genialnie. - uśmiechnęłyśmy się do siebie i radosne zeszłyśmy na dół do kuchni, gdzie zastaliśmy Kendalla i Logana
- Siemano. - rzuciłyśmy razem i obie wybuchłyśmy śmiechem
- Widzę, że dobry humor nie odpuszcza po wczorajszym. - powiedział rozbawiony Logi
- O ja Cię przepraszam. Magda wypiła jedno piwo, ja nie piłam nic i to nie my się schlałyśmy.
- Dlaczego nic nie piłaś? - spytał zaciekawiony Kendall, a mnie wmurowało
- Ktoś chyba musiał upilnować pijaka. I dziękuje. - powiedziała Karolina wchodząc z Jamesem i musnęłam mój policzek, a ja uśmiechnęłam się do niej wdzięczna, odpowiedziała mi oczkiem
Zjedliśmy śniadanie, a potem chłopaki wybrali się do studia. Karolcia nam już nie wpadła na genialny pomysł imprezy za to coraz bliżej, zbliżały się urodziny Jamesa.
Gdy nikogo nie było już w mieszkaniu oprócz nas, usadowiłyśmy się we trzy na kanapie w salonie i wchodzimy na skype, uprzednio informując rozmówcę co mamy zamiar zrobić. Zapomniałyśmy o zmianie czasu, ale na szczęście nie spał. Gdy tylko włączyłam program wyświetliło się okienko dzwoniące.
- Cześć. - powiedziałyśmy we trzy
- No siema lasencje. Co tam u Was? Opowiadać mi.
- Mogę pierwsza? - spytałam
- To co myślę? - spytały Magda z Karoliną
- Wiesz? - spytała ją Karolina
- Wie, wie. Teraz Łukasz. Jestem w ciąży. - chyba muszę brać kamerę, jeśli to komuś mówię. Miny wszystkich są na wagę złota. Następnie spojrzał na Karolę.
- Wspomnienia wracają. - uśmiechnęła się delikatnie
- Carlos wie? - odwrócił wzrok i spojrzał na mnie
- Nie. Pokłóciliśmy się i zerwaliśmy.
- Czy Wam na mózg padło?!
- Łukasz, proszę. Nie praw mi morałów. To będzie tylko moje dziecko i tyle.
Rozmowa z nim pociągnęła się jeszcze długo, a po rozmowie z nim, zadzwoniłam do moich rodziców. Bałam się ich reakcji, ale przyjęli to w miarę spokojnie. Nie powiedziałam o kłótni z Carlosem i poprosiłam, żeby nie uprzedzali mnie w tym, że chce mu to sama powiedzieć. Przy tych słowach miałam skrzyżowane palce. To jest takie trudne... Ale cieszę się, że będę miała niedługo przy sobie małą istotkę :)

---------------------------------------------------------------------
Przepraszam! Po raz kolejny przepraszam! Wczoraj dodałam na Katie, a dziś postarałam się i napisałam tutaj :) Wiem krótkie, ale muszę znów wczuć się w pisanie ;) Do następnego (obiecuje, że szybciej :))
Zajrzyjcie do zakładki Informowani. Będę Wam wdzięczna :) chce po prostu wszystko uporządkować :)

rozdział 54

Gdy się obudziłam, czułam się obserwowana. Po chwili poczułam, że moja głowa nie leży na poduszce, lecz na czyjejś ręce. What?! Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kendalla. Przypomniało mi się, że oglądaliśmy film i widocznie usnęłam podczas niego.
- Długo mi się tak przyglądasz? - spytałam
- Troszkę. Nie chciałem Cię obudzić. - uśmiechnął się
- Trzeba było zrzucić mnie z łóżka. Gwarantuje Ci, że nie obudziłabym się.
- Następnym razem wypróbuje. - zaśmialiśmy się
- To będzie następny raz? - spytałam podejrzliwie
- A nie? - poruszył brwiami, a po chwili zaśmialiśmy się oboje
~~Karola 2~~
Z rana do szpitala przyjechali po mnie Karolina z Jamesem. Całą drogę spędziliśmy w ciszy. W sumie to trochę bałam się powrotu do ich domu. Znowu może dojść do kłótni. Z jednej strony jestem zła na Carlosa, a z drugiej nie. Kocham go, ale dopóki nie przestanie być takim dzieciuchem, nie pozwolę, aby dowiedział się, że jestem w ciąży i zostanie ojcem. Na razie wie tylko Karolina i nikt więcej się nie dowie. Przynajmniej w najbliższym czasie. Jednak kiedyś muszę powiedzieć o tym rodzicom, ale czy powiem im, że rozstałam się z Carlosem? Tego nie wiem. Mam dość swojego życia. Było tak pięknie, a teraz jest wręcz obrzydliwie. Zazdroszczę Maslowkom. Nikt nie ma tyle głupich awantur co oni, ale przetrwali i Karola już zmieniło nazwisko. Carlos nigdy nawet nie poruszył tematów naszej wspólnej przyszłości, a Karolina zaręczyła się z Jamesem już rok temu. Tak, trochę im zazdrościłam, a w sumie to cholernie. Teraz jestem w ciąży i co? Zostałam z tym sama. Jeśli Carlos się nie zmieni, nigdy nie pozna swojego dziecka. Nie wiem jak to zrobię, ale tak się stanie.
Z perspektywy Magdy
Kiedy moja siostra i James wrócili z Karoliną, którą odebrali ze szpitala, w domu zrobiła się drętwa atmosfera. Carlos poszedł na górę i tyle co go było widać. Zachowują się dziecinnie. Czy to nie dziwne, że dwójka dorosłych, kochających się ludzi udaje obojętnych sobie? No dobra, sama lepsza nie jestem... Udaje przed Kendallem, że nic do niego nie czuje, ale to nie jest realne, że starszy o dziewięć lat, zakocha się we mnie, choć było by zajebiście fajnie, gdyby tak było. Tak kocha się tylko w filmach... Przecież to nie może się udać. On ma swoje lata, a ja jestem tylko głupią małolatą, która nic nie wie o życiu. Wpadki bywają, a moja siostra się o tym przekonała w dość przykry sposób i do tego jednak straciła te dziecko. Ale co to, to nie! Przez najbliższe dziesięć, może przesadzam, ale przez najbliższe pięć lat matką nie zostanę. A pierwszy raz poczeka jeszcze długo. To by było dobre gdyby Karolina była w ciąży z Carlosem. Ciekawe jakby na to zareagował. Hmm... Znając go to albo by się cieszył jak głupek, a może też byłby wściekły, że w dość młodym wieku zostałby tatą. Mieć dwadzieścia trzy lata to nie mało, ale i nie dużo. Gdyby któryś z chłopaków to usłyszał to raczej tymi słowami zadowolony by nie był. Lepiej się przymknę. Trochę kulawo było w salonie, więc zgarnęłam się na górę. W niedalekim czasie usłyszałam pukanie do drzwi, a gdy głowa stukającego osobnika, ujawniła się lekko się uśmiechnęłam. Któż to był? Kendall. Ostatnio sporo czasu razem spędzamy. Jak najbardziej mnie to cieszy...
Z perspektywy Karci 2
Kiedy wróciliśmy do domu, za ciekawie nie było. Trochę spokojnie i bardziej na luzie było, gdy chłopcy pojechali do studia. Każda w zasadzie robiła swoje. Ja porozmawiałam z rodzicami na skype. Jak na razie nie dowiedzieli się o tym, że zostaną dziadkami. Jak skończyłam rozmowę internetową, skierowałam się do kuchni, gdzie zastałam Karolinę. Rozmawiała z kimś przez telefon, a wywnioskowałam, że chodzi o organizowanie urodzin. Myślimy, myślimy i wymyślimy, że niedługo urodziny Jamesa.
Z perspektywy Karoli 1
Kiedy tylko ustaliłam wszystko co do urodzin mojego męża, wpadł mi do głowy pomysł. Wybrałam numer do Jamesa, ale się nie dodzwoniłam do niego, do Carlosa nie zadzwonię, Kendall miał wyłączoną komórkę, a w końcu odebrał swój telefon Logan.
- Bo James będzie zazdrosny. - zaśmiał się, odbierając
- Ale śmieszne. - zaśmiałam się - Mężu drogi mój nie odbiera, ale Kendall, więc jesteś ten jedyny, wybrany. Moje pierwsze pytanie brzmi: Długo Wam jeszcze zejdzie w studiu?
- No zejdzie, niestety. Ostatnio trochę odpuściliśmy sobie pracę. Północ nas zastanie albo i lepiej.
- Więc poleć mi jakiś klub, gdzie wpuszczą mi czternastolatkę?
- Imprezka... Hmm... Wyślę Ci esa z adresem. - rozłączył się
Podał mi adres, a potem oznajmiłam dziewczynom. Na początku Madzia nie chciała iść, ale przekonałam ją słowami, że jak nie będzie chciała już tam być to się zgarniemy stamtąd. Rozumiem ja, bo jeszcze nigdy nie była na żadnej takiej dyskotece. Wystroiłyśmy się i zamówiłyśmy taksówkę. Około dwudziestej byłyśmy na miejscu. Ochroniarz robił problemy, ale ładny uśmiech z Karolcią i weszłyśmy we trójkę.
- Karcia, obrazisz się jak trochę wypiję?
- Oj, pij. Najwyżej dowlokę się do domu.
- Kocham Cię po prostu. - musnęłam ją w policzek i podeszłyśmy do baru
- Kup coś Magdzie na rozluźnienie. - szepnęła mi na ucho i kupiłam nam dwa piwa

--------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak krótko :( obiecałam sobie, że dziś dodam nowe rozdziały, a jak do tej pory mam tyle. Mam nadzieję, że wybaczycie mi :) zarówno krótki rozdział jak i moją długą nieobecność <wstyd> Będę starać się już tak nigdy nie zawalić :) Dziękuje Wam wszystkim za to, że to w ogóle czytacie <3 Zapraszam także na jednorazówkę :) klik Mam nadzieję, że się spodoba :)

rozdział 53

On wpatrywał się w okno, a gdy popatrzyłam na niego w oknie nasze spojrzenia się spotkały. Odwróciłam wzrok, ale po chwili powróciłam oczami z powrotem. Nie chciałam okazywać, że jestem słaba. Mierzyliśmy się wzrokiem przez dłuższą chwile, ale to on pierwszy odwrócił wzrok. Byłam z siebie dumna. Gdy nalałam sobie herbaty, rozejrzałam się za cukrem. Stał przy Carlosie tak, że nie mogłam dosięgnąć. Fuck! Choć w sumie…
- Podasz mi cukier? – spytałam patrząc na Carlosa, a ten zaskoczony spojrzał na mnie i nic nie zrobił
- Mam rozumieć, że nie? – odpowie coś czy nie? Chciałabym usłyszeć jego głos…
- Sama sobie weź. – prychnął i upił łyk kawy
- Jakbym dosięgneła to bym sobie wzięła.            
- No to masz problem.
- Chyba Ty. – zaczynał mnie wkurzać
- Odwal się ode mnie. Przyszłaś się kłócić? – łaskawie na mnie spojrzał
- Kto tu się kłóci?!
- Dobra. Masz księżniczko. – wstał i przyniósł mi ten cholerny cukier
- Wielki pan z urażoną dumą. – tak wiem bez sensu to ciągnę, ale odezwała się moja wredna natura i nie chce ustąpić. Rozejrzałam się po kuchni. Każdy wpatrywał się w nas, ale nie odezwał się ani słowem.
- A niby to ja zachowuje się jak dzieciak. – ruszył w stronę drzwi
- Bo nim jesteś! – wściekła wstałam, a on się odwrócił
- A Ty udajesz wielką divę! – przesadził i dostał ode mnie w policzek, a potem przed oczami pojawiły mi się gwiazdki…

Gdy się ocknęłam, leżałam na jakimś niewygodnym łóżku. Chwila. Ona się lekko buja? Otworzyłam oczy i rozejrzałam się gdzie jestem.
- Karla, spójrz na mnie. – usłyszałam głos, a gdy spojrzałam na osobę, byłam już pewna, że to Karolina
Ogarnęłam to, że jestem w karetce. Chłopaki (oczywiście bez urażonego Carlosa) wpakowali mnie do ambulansu. Tak, kurwa umrę, bo jestem w ciąży. Poinformowałam lekarzy, że o tym co się ze mną dzieje mogą poinformować tylko Karolę. Nikt nie może się dowiedzieć, że jestem w ciąży, a w szczególności ojciec dziecka.
Cały dzień przesiedziałam w szpitalu, bez sensu. Aby usłyszeć, że z dzieckiem wszystko w porządku. Ludzie… Przez nich muszę zostać teraz na obserwacji. Super. Na szczęście w szpitalu została ze mną Karolina. Na początku starała się mnie przekonać do powiedzenia Carlosowi, ale tego nie zrobię. Nie dowie się, że jestem w ciąży. Nie może… Później nasza rozmowa przeszła na temat co ja mam teraz ze sobą zrobić. Wymusiła na mnie, żebym trochę pomieszkała u nich. Widziałam, że się o mnie bała z drugiej strony zrobię na złość Carlosowi. Gdyby nie był taki dziecinny to nie wylądowałabym w szpitalu. Głupia kłótnia, ale nawet jeśli miałabym mdleć to warto podokuczać Carlosowi. Tak wiem. Jestem wredna…

Z perspektywy Magdy

Gdy wróciliśmy do domu, zastaliśmy Carlosa w salonie. Rzucił na nas okiem, a potem nadal wpatrywał się w telewizor.
- Idiota. – szepnął James i poszedł na górę
- Potwierdzam. – powiedzieli razem Kendall z Loganem i oni także skierowali się na górę, a ja wolno zbliżyłam się do kanapy na której siedział pan ,,kretyn’’ i usiadł przy nim.
- Chcesz czegoś? – zapytał oschło, nie patrząc na mnie
- Chciałam Ci tylko powiedzieć, że z Karoliną wszystko w porządku.
- Ona już nic mnie nie obchodzi. – spojrzał na mnie i zobaczyłam w jego oczach ulgę
- Nie sądzę.
- A ja sądzę, że to nie Twoja sprawa. – kolejny poszedł na górę, a ja zrobiłam to samo. Byłam na siebie wściekła. Przecież wiedziałam, że przeze mnie się pokłócili. Wszystko, ta cała kłótnia wydarzyła się po przyjeździe z plaży. Byłam tak wkurzona, że nie dokładnie pociągnęłam za klamkę i wpadłam na drzwi. Nie ma to jak mój artytalent. Gdy w końcu bezpiecznie weszłam do pokoju, przez przypadek trzasnęłam za mocno drzwiami. Tak cholernie było mi głupio, że kłótnia zaczęła się ode mnie. Będę próbować ich pogodzić. Przecież to z daleka widać, że oni się kochają. Musiało to być coś poważnego skoro Carlos udaje, że nie zależy mu na Karolinie. Choć on często strzela ,,fochy’’. Taki już jest :) Ale te teksty o Kendallu mógł sobie darować. Życie jest skomplikowane. Chcesz być z osobą, którą kochasz, ale to nie jest możliwe. Kłótnia, osoby trzecie, duża różnica wieku czy nieodwzajemniona miłość. A możliwe nawet, że dwie rzeczy naraz… Mnie trafiła nieszczęśliwa miłość z dwoma rzeczami. Dzieli nas duża różnica wieku, a także jest ona nieodwzajemniona z jego strony. Na policzkach zaczął ukazywać mi się malutki wodospad. Głupia zaczęłam płakać. Po chwili zostałam objęta od tyłu.
- Mała nie płacz. – szepnął ten, którego darzyłam uczuciem i mogłabym słuchać całymi dniami
Odwróciłam się i spojrzałam mu w oczy. Już otworzył usta i chciał coś powiedzieć, ale pokręciłam głową i wtuliłam się w niego. W zasadzie to nie wiem dlaczego płakałam. Już tam mam, że płaczę bez sensu. A on mnie przytulał i cieszyło mnie to. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć, ale jako przyjaciela. Tylko przyjaciela…
- Madzia, co jest? – szepnął po dłuższej chwili
- Smutno mi. – odszepnęłam, a on otarł łzy z mojego policzka
- Chcesz o tym pogadać? – pokręciłam głową
Tak będę mu mówiła, że płaczę dlatego, że jest pomiędzy nami za duża różnica wieku i nic do mnie nie czuje. Chora to ja nie jestem.
- To chociaż przestań płakać, bo łamiesz mi serce i jeszcze sam zacznę płakać. – zaśmiałam się na jego słowa
- Chciałabym to zobaczyć. I dasz sobie cyknąć fotkę, ok.? Rusherki na pewno chciałyby Cię zobaczyć jak płaczesz i szybko by Cie pocieszyły.
- Tak zrób ze mnie debila. – zaśmiał się znów, a ten się fochnął
- Ej no! Żartowałam. – no super, jeszcze się na mnie obrazi. Kretynka.
- Wiem. – zaśmiał się po chwili
- No wiesz?! – a ja się przed nim błaźnie
Małpa. Wredna małpa. Po raz pierwszy tak długo patrzymy sobie w oczy i mogę stwierdzić, że ma zajebiste oczy. Wcześniej tak bardzo się im nie przyglądałam.
- Masz ładne oczy. – powiedziałam, a wcale tego nie chciałam. Od razu poczułam piekące Poliki
- Ja uważam, że cała jesteś śliczna, a Ty mi mówisz, że tylko oczy mam ładne? – nie wiem czemu, ale wybuchłam śmiechem. Tak wiem głupie, ale mówiłam, że jestem antytalentem. No i zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej, a on razem ze mną.
Później zaproponował, żebyśmy obejrzeli film. Oczywiście się zgodziłam. Zgarnął ze swojego pokoju laptopa i ułożyliśmy się na łóżku, a komputer ustawiłam na biurku. Pan wygodnicki położył się bliżej i dobrze widział ekran, a ja musiałam opierać się na łokciu. Głupio było mi zapytać czy mogę położyć się na jego torsie, ale ile można. W końcu zapytałam i zgodził się ochoczo z uśmiechem. Najgorsze było to, że jestem miękka na filmach i kilka łez zrobiło kap, kap na jego koszulkę.
- Płaczesz? – spytał mnie po chwili
- Nie. – starłam szybko łzy rozbawiona, denerwuje mnie to, że jestem taka ,,delikatna’’
- No Magda. – zaśmiał się i usiadł spoglądając na mnie
- Jesteś słodka. – uśmiechnął się i wytarł ostatnią łzę, która uchowała się na moim policzku
- A to jeszcze nie koniec filmu. – powiedziałam, gdy spojrzałam na ekran i zaśmialiśmy się oboje, a potem wróciliśmy do poprzedniej pozycji
Nawet nie wiem kiedy usnęłam…

---------------------------------------------------------------------
Wiecie co? To pierwszy rozdział, który trudno było mi napisać. Jakoś źle piszę mi się ,,Magdą'' :) z jednej strony ona ma ,,tylko'' 14 lat :P a pan którego kocha starszy o wiele ;) nie wiem czy zauważyłyście, ale przez całą perspektywy Magdy nie napisałam, który z nią tam był ;) ale pewnie domyślacie się, co? :)
A co do płci dziecka to co wy byście wolały? Chłopiec czy jednak dziewczyna? :) Piszcie w komach :) Bo ja nie wiem :D A jak macie propozycję imienia to jestem chętna :) Do dziewczynki jakiś pomysł mam, ale do chłopca nie :) ale możecie pisać męskie i żeńskie imiona :) może macie jakieś ulubione? :)

rozdział 52

- Bo chodzi o to, że ja jestem w ciąży. – jeszcze bardziej się rozpłakała, a mnie zamurowało
No świetnie. Nie dziwie się, że wkurzyła się na Carlosa. Ja sama chętnie bym go rozszarpała. Nie musiał pytać Magdę o takie brednie. Nawet jak podoba jej się Kendall to z takim tekstem nie powinien wyjeżdżać. Domyślam się jak cholernie głupio jej się wtedy zrobiło. Do tego jeszcze ta ciąża. Ja sama nie wiem co bym zrobiła, bo James zachowuje się czasami jak małe dziecko, a ja nie lepsza… Carlos za to zachowuje się jak kilka takich par jak ja z Jamesem. Nagle zaczął dzwonić mój telefon.
- Pewnie James. – odsunęła się ode mnie wycierając łzy, a ja spojrzałam na telefon
- Teraz Ty jesteś najważniejsza. – sama otarłam łzy, bo nie potrafiłam patrzeć jak najbliższa mi osoba płacze i jest smutna
- Głuptasie. Odbierz od męża. – uśmiechnęła się lekko i starła jedną łzę
- Tak?
- Kochanie, gdzie jesteś? Późno już.
- James nie ważne.
- Z Karoliną, tak?
- Tak.
- No dobrze. Kocham Cię.
- Tak. – nie chciałam mówić ja ciebie też, żeby Karoli nie zrobiło się smutno
- Co tak? – zdziwił się
- No…
- A, że Karolina. Ok. – rozłączył się
Po dłuższym czasie Karola nie miała siły już płakać. Otarła łzy, mówiąc:
- Nie będę się nim przejmować. Poradzę sobie sama.
Próbowałam ją przekonać, żeby mu powiedziała, bo w końcu jest ojcem jej dziecka, ale nie chciała nawet słuchać. Nie mogę podważyć jej decyzji. Zawsze będę jej pomagać i ją wspierać. Nawet gdy zrobi jakieś głupstwo.
- Zawsze możesz na mnie liczyć. – odgarnęłam jej mokre od łez włosy z policzka
Gdy poszłyśmy do hotelu, wynajęła pokój, a ja miałam przyjść do niej jutro i przynieść trochę ciuchów. Bałam się ją zostawić samą. Wiem jakie ja głupoty robiłam po kłótni z James. Współczułam jej wtedy co ze mną miała. Do pokoju bez klamek. Kurcze, czy na imię Karolina jest rzucona jakaś klątwa czy co? Ja wpadłam z chłopakiem z którym nie chciałam, a Karola pokłóciła się z Carlosem, gdy jest w ciąży. Ja bym nie wytrzymała z takimi dwoma dzieciuchami. Czasami naprawdę miałam dość zachowania Carlos. Można czasami pożartować, ale bez przesady. Z Magdą to już przesadził po całości. Kiedy wróciłam do domu w sumie to bałam się wejść do pokoju Carlosa i zabrać ciuchy, ale wole mieć to za sobą. Napiłam się w kuchni wody, wzięłam głęboki oddech i skierowałam się pod pokój jeszcze niedawno szczęśliwej pary Karoli i Carlita, a teraz już tylko jego. Cicho zapukałam i weszłam do środka. No i napotkałam wrogie spojrzenie.
- Ja tylko na chwilę. – spuściłam wzrok pod tym spojrzeniem, podeszłam do ich szafy i zaczęłam pakować jej ciuchy. Nie, że składałam. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
- Co już chce się wyprowadzić? – powiedział oschło
- A co Cię to interesuje? – nawet nie spojrzałam na niego
- W sumie racja. Zerwała ze mną, więc niech sama się o siebie martwi.
- Dziwisz się?! – wściekła odwróciłam się do niego
- Obie jesteście takie same! – zszedł z łóżka i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami
Na tak! Teraz to oczywiście wszystko wina Karoliny! Jak on mnie wkurwia… Litości… Ja mam z nim mieszkać pod jednym dachem jak on już wariuje?! Kurde oni się kochają, a gdy się rozeszli zachowują się oboje jak małe dzieci. Co do czego Carlos to przerośnięte dziecko zawsze było, a teraz mu się chyba wiek pomylił, bo zamiast iść do kolejnego progu wiekowego to się cofa… Spakowałam jej ciuchy. I specjalnie zostawiłam jedną koszulkę. Ciekawe czy mi ją przyniesie czy zostawi? Ja po kłótni z Jamesem, gdyby któryś z nich zabrał jego ciuchy i coś zostawił to nie oddałabym. Sądzę, że Carlos zrobi to samo. Wpakowałam jej koszulkę pomiędzy jego ciuchy i wyszłam.
- O kiedy wróciłaś? Nawet nie wiem kiedy. – powiedział James, gdy weszłam do pokoju i spojrzał zaskoczony na walizkę, którą trzymałam
- Rzeczy Karoliny. – powiedziałam, odstawiając ją, żeby nam nie zawadzała
- Co tam z Karolą? – przyciągnął mnie do siebie na łóżko, a sam usiadł
Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy ktoś zapukał. Okazało się, że to Magda i chciała ze mną porozmawiać. Musnęłam Jamesa w usta i powiedziałam, że zaraz wrócę. Jak pewnie przypuszczacie Madzia pytała o Karolinę. Zamartwiała się, że to przez nią. Starałam się ją zapewnić, że nie. Nie chciałam się wygadać o co się pokłócili. To była ich sprawa. A trudno było ją przekonać. Gdy wróciłam do pokoju James już spał, więc przebrałam się w piżamę i ułożyłam się obok niego. Miałam dość tego dnia.

~~ Z perspektywy Karoli 2

Gdy się tylko obudziłam, postanowiłam, że pójdę do domu chłopków… Jeszcze wczoraj do południa powiedziałabym do naszego domu… Nie! Nie! Nie! Nie będę się smutać! – nakrzyczałam na siebie w myślach. Postanowiłam, że sama odbiorę rzeczy z ich domu, spojrzę mu w oczy i udam obojętną. Mam nadzieję, że mi się to uda… Tak bardzo brakowało mi jego. Jego dotyku, jego oczu, jego zapachu… Tak wiem, sama powiedziałam decydujące zdanie i wyszłam, a raczej wybiegłam, ale to nie zmienia moich uczuć do niego. Minęła jedna noc bez niego, a ja już tęsknię za nim. Teraz został mi tylko mój skarb. A ten skarb będę nosiła przez najbliższe osiem miesięcy pod swoim sercem. Mój malutki stworek :) Niedługo będą go (albo ją) trzymać w swoich ramionach :) Teraz tak wiele się zmieni w moim życiu. Gdy tylko przeniosłam się do LA, Carlos zabronił (kategorycznie) gdziekolwiek mi pracować. Moje wszelkie próby, szybko udaremniał. W końcu zgodziłam się, choć z pewnej strony było mi głupio, że utrzymuje mnie chłopak, ale w końcu do tego przywykłam i zaczęło mi pasować, że nie muszę pracować. A teraz wszystko odwróciło się przeciwko mnie. Zostałam sama i Carlos nie może dowiedzieć się o ciąży. Co nie oznacza, że nie mogę uprzykrzać mu życia. Dzisiaj pierwszy posmak. Wyszłam w końcu z łóżka i troszkę się ogarnęłam po czym ubrałam się i wyszłam z hotelu kierując się w stronę domu BTR-ów. Po kilkunastu minutach byłam już pod ich domem i stałam na schodach. Trzy głębokie wdechy  i weszłam. W salonie nikogo nie było, a więc mam szczęście. Jedyne co słyszałam, że ktoś jest w kuchni . W takim razie kieruje się do Karoli, ale abym nie spotkała Carlosa, bo jeszcze po drodze się na niego rzucę jak idiotka. Idę, idę, idę i jestem pod drzwiami do sypialni Karoliny i Jamesa, a prawie dostałabym drzwiami, ale zdążyłam się odsunąć.
- A Ty co tu robisz? – przede mną ukazała się poszukiwana przeze mnie postać
- Przyszłam powkurzać byłego, ale w sumie jak tu weszłam oto nie wiem czy chce go spotkać.
- Chciałaś ukazać wredną Karolcie? – poruszyła brwiami
- Dokładnie, ale tak ogólnie to po ciuchy przyszłam. – uśmiechnęłam się
- Miałam do Ciebie przyjść po śniadaniu, a przypuszczałam, że Ty jeszcze go nie zjadłaś, więc jak jesteś to jecie z nami. – spojrzała na mój brzuch, a potem w moje oczy z uśmiechem
- Nie chce z nim siedzieć przy jednym stole.
- A misja wkurzanie byłego?
 Tym mnie przekonała. Inni też tam będą, więc mogę iść. Chciałam być oschła w stosunku do niego, ale gdy go zobaczę, boję się, że wymięknę. Gdy weszłam do kuchni od razu ktoś mnie przytulił. Przestraszyłam się, ale na szczęście to była Magda. Była teraz prawie mojego wzrostu. Mam 162 cm, ale wiele to nie jest. Ja w kolejce za wzrostem to na pewno nie stałam. Zazwyczaj koturny czy obcasy załatwiały sprawę. Z Carlosem co do wzrostu to dobraliśmy się jako para. Tfu! Jako była para… Choć co racja to racja. Ja 162 cm, a on 168 cm.
- Siadaj. – uśmiechnął się do mnie Logan, a ja usiadłam jak najdalej Carlosa

--------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam :( Dawno mnie nie było :( Ale trochę miałam lenia, a potem jeszcze pouczyć się do egzaminu... A teraz w trakcie egzaminów dodaję na prośbę :) Mam nadzieję, że się podobało i odrobiłam tym rozdziałem moją długą nieobecność :)

rozdział 51

A genialny pomysł oznajmiłam im krótko.
- Lecimy z wami. – powiedziałam dzień przed odlotem
- Że co? – zdziwiła się pozostała trójka
- Jesteś po egzaminie – spojrzałam na Magdę
- A do końca semestru jeszcze trochę zostało, więc lecimy z wami. – wytłumaczyłam
- Serio?
- Pewnie. – wyszczerzyłam się, a ona skoczyła obok mnie i mocno przytuliła
- Co się tak cieszysz? – zaśmiałam się
- Po prostu.
- Wolne od szkoły no to wiesz. – zaśmiała się Karolina
Więc, gdy Karolina poszła do siebie się pakować, ja z Magdą zaczęłam swoje pakowanie i gdy wszystko już było gotowe, bilety zarezerwowane poszliśmy spać i następnego dnia czyli środa wsiedliśmy czwórką do samolotu, a tam na miejscu każdy z chłopaków nas wyściskał. Spędziłyśmy u nich półtora tygodnia i wróciłam z Magdą, a Karolina została. Czas do wakacji szybciutko minął i gdy Magda odebrała wszystkie papiery, wieczorem wsiadłyśmy do samolotu skierowanego do Los Angeles, a wylądowałyśmy o podobnej godzinie o której wsiadałyśmy do samolotu. Następnego dnia poszłyśmy złożyć papiery do szkoły, gdzie miała się przenieść po wakacjach. I zaczęły się prawdziwe wakacje… :D
- Co robimy żonko? – szepnął mi James do ucha, gdy wróciłyśmy
- Mężu nie mam pojęcia. – odszepnęłam z uśmiechem
- Zajmiecie się Magdą, co nie? – spytał biorąc mnie za rękę
- Pewnie. – odkrzyknęła większa część osób jaka była w pokoju
- Gdzie idziemy? – spytałam podążając za nim
- Niespodzianka. – uśmiechnął się i zaprowadził do swojego samochodu
- Dokładniej proszę? – zatrzymałam go i pocałowałam
- Twoja ciekawość musi trochę pocierpieć. – wsiedliśmy do samochodu
Po około 20 minutach jazdy znaleźliśmy się na łące w lesie.
- Co Ty chcesz tu robić? – zaśmiałam się, wychodząc z samochodu, a James z bagażnika wyciągnął koszyk oraz koc
- Piknik. – uśmiechnął się
- Podoba się pomysł? – podszedł do mnie
- Nawet bardzo.
Odeszliśmy trochę od samochodu i rozłożyliśmy koc, a następnie zjedliśmy pyszności, które przyszykował James. Było tam pełno słodkości, a potem położyliśmy się przytulając.
- Chcesz, żebym utyła? – spytałam uśmiechnięta
- Oczywiście. Wtedy na pewno będziesz moja.
- Głupi, przecież i tak jestem Twoja. A Ty mój.
- Mimo, że jesteśmy małżeństwem to i tak mamy kłótnie. – powiedział smutno
- Oj kochanie. W najlepszym małżeństwie zdarzają się kłótnie.
- Ale to wszystko przez Jess. Ona mnie pocałowała. Gdyby nie ona nie pokłócilibyśmy się.
- I byś nie przyleciał.
- A to jest plus.
- Ej no wiesz?! – oburzyłam się
- Ale, że co?
- Powinieneś powiedzieć, że i tak i tak byś do mnie przyleciał. – powiedziałam i roześmialiśmy się oboje
- Kocham Cię. – szepnęliśmy oboje i znów się zaśmialiśmy
Podczas pocałunku zobaczyłam błysk flesza.
- Ej! – odsunęłam się i zobaczyłam, że James trzyma rękę nad nami i zrobił nam fotkę
- Co Ty? – zaśmiałam się
- Jako małżeństwo nie mamy żadnej fotki. – ukazał swoje białe ząbki
- A to proszę Cię bardzo. – pocałowałam go i co chwila James ,,błyskał’’
- Zadowolony? – zaśmiałam się po dłuższym buziaku
- Bardzo. – wyszczerzył się i leżeliśmy tak patrząc na chmury

Z perspektywy drugiej Karoli

- Ej no. Nie chce mi się siedzieć w domu. – powiedziała Magda
- To gdzie się zgarniamy? – spytałam razem z Carlosem i Kendallem
- Jaka zmowa. – zaśmialiśmy się
- Plaża? – zaproponował Kend
- Oczywiście. – od razu biegiem skierowałam się z Magdą do pokoi, a chłopcy skomentowali to śmiechem
- Widzimy się za chwilę na dole. – powiedziałam i weszłam do naszego wspólnego pokoju z Carlitem
Wyszperałam w szafie moje bikini, a gdy się przebierałam ktoś nagle wszedł do pokoju. Na szczęście to był mój chłopak. Ten szybko zrzucił z siebie ciuchy i wbił się w kąpielówki, następnie podszedł do mnie z uśmiechem.
- Może pomóc?
- A możesz zawiązać. – odkręciłam się do niego tyłem, a ten zawiązał i musnął ustami moją szyję
- Dziękuje. – narzuciłam na siebie koszulkę i wciągnęłam spodenki, po czym zeszliśmy na dół i pojechaliśmy w czwórkę na plażę. Widziałam, że tą dwójkę ciągnie do siebie. Duża różnica między nimi, ale miłość nie zna granic.
- Może pójdziemy się wykąpać i zostawimy ich? – szepnął mi na ucho Carlos, gdy rozłożyłam koc
- Ok. My idziemy. – ściągnęłam ubranie, a Carlito zrzucił koszulkę
- Złapiesz mnie? – zaśmiał się i ruszył w kierunku morza
- Oczywiście. – pobiegłam za nim i wskoczyłam mu po chwili na barana, a że Carlito stracił równowagę to wpadliśmy do wody
- Głupia! – zaśmiał się, gdy wypłynął na wierzch
- No i co z tego? – uśmiechnęłam się i złączyliśmy się w pocałunku
- Kocham Cię. – powiedzieliśmy i razem i roześmieliśmy się, a  potem spojrzałam na brzeg
- Są coraz bliżej. – powiedziałam, co zauważyłam
- Będą razem i będzie mały Carlito. – odparł mój chłopak
- Jak się wda w wujka to będzie głupi, że hej!
- Ej! – zaśmiał się, a w wodzie zabawiliśmy się dłuższy czas, żeby dać im pobyć trochę samym
- Poczekaj! - krzyknął po dłuższym czasie i pobiegł do nich
- No ej! – ruszyłam za nim a ten zakradł się i po chwili przybiegł ze swoją koszulką, wrzucił do wody , wyszczerzył się, a potem ze swojej wyjął moją
- Carlos! – zaśmiałam się, będę wracała na mokro
- Chodź. – szepnął i pociągnął mnie w stronę Magdy i Kenda
- Dajesz. – szepnął i wycisnął swoją koszulkę na Magdę, a ja na Kenda
- Ej! – usiedli oboje jak oparzeni, a raczej oblani
- To jego pomysł! – rzuciłam w niego swoją koszulką śmiejąc się
- Carlos!
- No co? – zaśmiał się
- Nie żyjesz. – Kend wstał i zaczął ścigać Carlita
Ganiali się jak małe dzieci, ale Kendallowi nie udało się go dogonić. W końcu ścigany przybiegł do nas i schował się za Magdą prosząc o ratunek. Gdy Kend pojawił się poprosił, żeby się odsunęła.
- Nie, Madziu! Proszę! Jest Twoim przyjacielem!
- Też jestem! – krzyknął Kendall
- Kogo bardziej lubisz? – spytał mój chłopak
- Carlos! – chętnie bym go zabiła
- No co? – zaczął się śmiać, a Magda się zarumieniła, a jednak!
- Róbcie co chcecie. – wstała i odeszła w stronę wody
- Jesteś idiotą! – wkurzona odeszłam od nich


- Co ja takiego zrobiłem? – zdziwiłem się reakcją dziewczyn
- Nic w ogóle i w szczególe. – Kendall spojrzał w stronę odchodzących dziewczyn
- Ej no, a Tobie o co biega?
- O nic. Zbierajmy się lepiej.
Zgarnęliśmy oboje wszystko co tu mieliśmy, a ja skierowałem się do samochodu, a Kendall poszedł po dziewczyny. Gdy przyszli i otworzyłem drzwi Karoli, żeby wsiadła, olała mnie i usiadła z tyłu. W końcu z przodu usiadła Magda, a moja dziewczyna i przyjaciel byli wrodzy w stosunku do mnie. Co ja niby takiego zrobiłem? Proste pytanie, prosta odpowiedź. Ale odpowiedzi to ja się chyba nie doczekam… Gdy wróciliśmy do domu oni poszli na górę, a Magda usiadła przed telewizorem. Ja za to stałem jak głupek przy wejściu do salonu i zastanawiałem się co mam ze sobą zrobić.
- Madzia jesteś na mnie zła? - usiadłem przy niej
- Nie, czemu? – spojrzała na mnie
- No za ten tekst na plaży. Tamta dwójka się na mnie obraziła. – spojrzałem w kierunku schodów
- Nie jestem zła, tylko głupio mi się zrobiło, gdy zapytałeś którego bardziej lubię.
- A czemu? – poruszyłem brwiami
- No… - zaczerwieniła się
- Carlos chodź tu! – spojrzałem na schody i stała tam Karolina
Gdy poszliśmy do pokoju rozpętała się awantura nie z tej ziemi…

Oczami Karoli numer 1

Po powrocie z pikniku nie było za wesołej atmosfery. Carlos chodził naburmuszony i gdy tylko ktoś na niego spojrzał warczał na tą osobę. Zaczęło się ode mnie. Kendall chętnie zabiłby go wzrokiem, a Magda siedziała cicho w fotelu. Gdy my tylko weszliśmy do salonu, zaraz za nami pojawił się Logan.
- A co tu się stało? – zaśmiał się widząc grobową ciszę w pokoju, ale nikt mu nie odpowiedział
- Ktoś odpowie? – zapytałam, ale cisza
- Carlos? – spytałam go, gdy wyszedł z kuchni
- Odwalcie się. – nie spojrzał nawet na mnie i poszedł na górę
- Magda? – zapytałam podchodząc do niej
- Gdy wróciliśmy z plaży Karolina pokłóciła się z Carlosem. – szepnęła cicho
- A gdzie ona jest?
- Wybiegła, płacząc. – od razu wyszłam z domu i zaczęłam iść w stronę parku, dzwoniąc do niej także, ale jak się spodziewałam nie odbierała
Miałyśmy takie miejsce w parku, które odkryłyśmy i wydawało nam się, że tylko my tam chodziłyśmy, więc od razu się tam skierowałam. W zasadzie to było za parkiem i było tam trochę drogi, ale znalazłam ją tam. Płakała, a ja czułam, że łamie mi się serce. Nie mogę znieść widoku moich przyjaciół, gdy płaczą. To jest dla mnie po prostu mordęga.
- Karolcia… - szepnęłam i usiadłam przy niej, a ona się we mnie wtuliła
- Ej, co się stało? – czułam, że łzy same zbierają mi się pod powiekami
- Pokłóciłam się z Carlosem…
- O co poszło?
Opowiedziała mi historię i co się wydarzyło na plaży, a potem jak Carlos wypytywał Magdę w salonie i że potem poszli do pokoju i rozpętała się wojna. Wykrzyczała mu, że zachowuje się jak dziecko, nie umie się zachować poważnie i robi mnóstwo głupich, dziecinnych rzeczy. W końcu powiedział, że może się rozstaną, a ona, że to może dobry pomysł po czym wybiegła. Rozpłakała się jeszcze bardziej, a mi także spłynęły łzy i obie siedziałyśmy tak płacząc, ale jeszcze nie wiedziałam wszystkiego…
- Karola tylko, że jeszcze jest jedna sprawa. – powiedziała szlochając
- Co się stało? – przestraszyłam się
- Bo…
------------------------------------------------------------------
No i kłótnia nastała ;) Tak, tak wiem. Wredna zołza ze mnie i lubię ludzi kłócić :D tu chociaż nie zamierzam nikogo zabić :D (chyba;)) oddałam Wam kolejny rozdział i liczę na opinie i komki :)