Nie miałam najmniejszej ochoty iść na tą imprezę do znajomych Andrei. Jednak gdy Savannah usłyszała, że też może iść to co mogłam zrobić? Później bym wysłuchiwała, że nigdzie nie chce wychodzić. Przyszła do mnie kilka godzin przed imprezą i razem się szykowałyśmy. Logan około godzinę przed wyjściem napisał do mnie smsa z adresem i przeprosinami, że nie uda mu się po nas podjechać. Sava była szczęśliwa, że może iść na taką imprezę. Ona już zeszła na dół, a ja spakowałam do torebki potrzebne rzeczy i zaraz też wyszłam z pokoju. Kiedy zakładałam kurtkę, przyjaciółka odwróciła się stronę schodów i powiedziała:
- A co ty się tak wystroiłeś? - zaskoczona do kogo tak powiedziała, odwróciłam się i ujrzałam Kendalla, pięknie ubranego i po w chwili sięgał obok mnie po kurtkę, a do moich nozdrzy dostał się zapach jego perfum...
- Idę do znajomych Andrei. A wy? - spytał, patrząc w moje oczy
Miałam ochotę od razu zaprzeczyć, ale Savannah mnie wyprzedziła. Powiedziała, że my właśnie też tam się wybieramy. Moja ochota co do tej imprezy zmniejszyła się jeszcze bardziej. Mam się świetnie bawić widząc go obok tańczącego z inną dziewczyną? Chłopak zamówił taksówkę i zaproponował, że możemy pojechać razem z nim skoro jedziemy w te samo miejsce. Otworzył drzwi i Savannah od razu wskoczyła do niej, a zaraz za nią ja. Na szczęście usiadł z przodu jednak ciągle docierał do mnie zapach jego perfum i nie mogłam skupić się na żadnej rzeczy. Pamiętam jak mogłam w każdej chwili się do niego przytulić, on obejmował mnie ramieniem i czule całował... Jednak to już było i nie wróci więcej. Nie mam co tego wspominać, bo to już nigdy nie nastąpi. Nagle taksówka zaczęła zwalniać i kiedy zatrzymała się, wszyscy wysiedliśmy, a Kendall jeszcze musiał zapłacić. Poszłam od razu z Savannah i otworzył nam jakiś chłopak w wieku około dwudziestu lat. Przedstawił się imieniem Alex i że to on jest organizatorem tego spotkania, a potem słodko sie do mnie uśmiechnął i pomógł zdjąć kurtkę. Rozejrzałam się po pokoju i w sumie zbytnio nie różniłam się wzrostem od reszty dziewczyn. Byłam dość wysoką dziewczyną jak na swój wiek, a do tego obcasy i było w sam raz. Dostrzegłam Andreę i Logana, a kiedy i oni mnie dostrzegli pomachali do mnie, ale miałam ochotę zamordować chłopaka.
- Napijecie się czegoś? - spytał Alex, a do środka wszedł Kendall
- Tak. - odparłam od razu i gospodarz domu poprowadził mnie do kuchni, gdzie zrobił jakiegoś drinka
- Wiem, że kobiet nie pyta się o wiek, ale mogę wiedzieć? - zaśmiał się uroczo, podając alkohol
- A ile byś mi dał? - spytałam
- Siedemnaście? - odparł z uśmiechem
- I trzymajmy się tej myśli. Lepiej, żebyś nie wiedział. - przyglądał mi się chwile, ale nie wypytywał dalej
Kiedy dopiłam całego drinka, zaczęło się delikatne szumienie w głowie. Do drzwi zadzwonił ktoś jeszcze i Alex przeprosił mnie na chwilę. Zeszłam z krzesła, chcąc iść do pokoju i zatańczyć, ale chwilowo zaplątały mi się nogi i gdyby nie wchodzący ktoś do kuchni upadłabym. Jednak jakaś dziewczyna przytrzymała mnie i zachowałam pion.
- Spokojnie z alkoholem. - odparła z uśmiechem i sama zajęła się robieniem dla siebie drinka
Wyszłam z kuchni i nagle ktoś objął mnie w talii. Pachniał zupełnie jak Kendall. Przymknęłam oczy i zaciągnęłam się tym zapachem.
- Zatańczymy? - wyszeptała ta osoba i zdałam sobie sprawę, że tą osobą był Alex
- Chętnie. - uśmiechnęłam się i łapiąc moją dłoń poprowadził na środek, by zacząć wirować w rytm muzyki
Podczas jednego z obrotów zobaczyłam Kendalla, który tańczył z jakąś blondynką. Przy dokładnym spojrzeniu zauważyłam kto to. To była Savannah... Wytrąciło mnie to z równowagi, jednak zaraz znalazłam się w ramionach Alexa i znów poczułam ten zapach...
- Wszystko ok? - spytał chyba lekko zmartwiony
- Za szybko wypiłam. - zaśmiałam się i starałam się o tym nie myśleć co przed chwilą widziałam...
Kiedy Magda wraz z tym gościem co to organizował zniknęła w kuchni, wkurzony zdjąłem kurtkę i podszedłem do Savannah. Złapałem ją za rękę i pociągnąłem na środek domu, gdzie tańczyło kilka par. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Chciałaś stać jak ten kołek?
- Poradziłabym sobie. - prychnęła jednak zaczęliśmy razem tańczyć
Chciałem wkurzyć Magdę. Logan nawet mi nie powiedział, że ona tu będzie. Nie wiem czy to zaplanował czy jak. Jednak skoro tak już się stało to czemu by to nie wykorzystać? Zobaczę czy jej na mnie zależy. Powiedziałem to w dobrej chwili. Wyszła z kuchni, a ten chłopak objął ją i zaczął szeptać coś do ucha. Zabolało, nie powiem. Naprawdę zabolało. Zbliżyłem się nieco bliżej do Savannah, a ona nie protestowała. Nie wiem czy robiła to specjalnie czy po co, jednak mi to było na rękę. Magda w końcu to zobaczyła i widziałem na jej twarzy złość. Uśmiechnąłem się sam do siebie i nagle usłyszałem:
- Odbijany.
Logan zbliżył się do Savy, a Andrea zaczęła tańczyć ze mną.
- Co wy w ogóle robicie? Tak chcecie do siebie wrócić? - powiedziała do mnie dziewczyna
- Logan już mi prawił morały. Może ja już nie chce do niej wrócić? Może chce o niej zapomnieć?
- To dlaczego widzę w twoich oczach smutek?
- Nie mówmy o mnie. Przyszliśmy się tutaj zabawić. - odparłem i przeprosiłem ją, aby pójść do kuchni i napić się czegoś mocniejszego
Wszystko zaniedbuje. Wasze blogi, moje blogi, ehh... Mam nadzieję, że uda mi się to jak najszybciej nadrobić. Nie wiem kiedy, bo... Nie ciekawie u mnie jest. Wybaczcie :)
+ jeśli mam kogoś informować na twiterze, napiszcie :)
piątek, 26 kwietnia 2013
sobota, 20 kwietnia 2013
rozdział 94
Nie mogłem znieść tej całej Savannah. Wczoraj przyprowadziła do domu pijaną Magdę i podała mi ją mówiąc, że nie mogły dłużej zostać, bo ta cały czas przystawiała się do różnych chłopaków. Powiedziała to specjalnie, musiała wiedzieć o mnie wszystko. W końcu przyjaźniły się. Wziąłem wtedy pijaną dziewczynę na ręce i zaniosłem ją do pokoju. Próbowała się sama przebrać, ale widziałem, że jej to nie wychodzi dlatego pomogłem jej, a ona chyba nawet nie zorientowała się, że to ja. Położyłem się obok niej, a ta zaraz przybliżyła się do mnie i mocno przytuliła. Splotłem nasze dłonie i cieszyłem się, że chociaż przez chwilę mogłem być z nią tak blisko... Potem jednak wiedziałem, że muszę stąd wyjść i spotkaliśmy się dopiero rano w kuchni, a wtedy nawet nie zaszczyciła mnie spojrzeniem i szybko wyszła z pomieszczenia. Potem do tego ta sytuacja na górze, gdy chciała rzucić w Logana, ale niestety albo i stety rzuciła we mnie, a najgorsze było to, że przyszła do niej Savannah. Nie mogłem się na niczym skupić, już bardzo długo nie jesteśmy ze sobą, a ja cały czas o niej myślę. Cały czas mam w głowie Magdę i wspomnienia chwil, które zdążyliśmy przeżyć wspólnie...
- Hej! Kendzio, ocknij się. - trzepnął mnie w ramię Logan
- O czym tak dumasz? - rzucił się na kanapie obok mnie
- O życiu.
- O Magdzie? - spojrzałem na niego, ale nic nie odpowiedziałem
- Nadal ją kochasz?
- Nie chce o tym gadać.
- Kend, byś zawalczył co? Skoro ją kochasz to nie powinieneś chować głowy w piasek.
- Co z tego jak ja tak, a ona nie.
- Moim zdaniem za szybko chcesz się poddać.
- To nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. To przecież ona ze mną zerwała.
- I co z tego? Chłopie, czasami robi się coś pod wpływem chwili, a pamiętasz ile się schodziliście? Każde z was nie bało. Może jest i tak teraz?
- Dobra, skończ. Zajmij się lepiej Andreą.
- A wystarczająco dobrze zająłem się nią wczoraj. - zaczął się szczerzyć, a ja wybuchłem głośnym śmiechem
- Stary, a głupi. - wystawił mi język i uderzył mnie, a po chwili ja mu oddałem i tak zaczęła się nasza przepychanka
Zaraz zlecieliśmy z kanapy i zaczęliśmy się znów szarpać. Wiadomo, że to było dla żartów, ale ja nie miałem zamiaru przestawać pierwszy, bo chodziłby za mną i mówił, że jestem mięczakiem. Usłyszeliśmy kroki z góry, ale i tak żaden z nas nie przestawał, a na schodach pojawili się Karolina z Carlosem.
- Chłopcy! - krzyknęła dziewczyna, a my razem się zatrzymaliśmy
- Co wam się stało?
- Oj takie tam. - odparł Logan
- Ale już przestajemy mamusiu. - dodałem i ze śmiechem wstaliśmy, a Karolina uśmiechnęła się do nas i po raz kolejny tego dnia wyszli, zapewne do szpitala
Miałem pomysł, bardzo dobry pomysł! Skontaktowałem się z Andreą w celu tego czy zgodzi się na mój szatański plan. Następnego dnia mieliśmy iść na jakąś imprezę do znajomych mojej dziewczyny i mogliśmy zaprosić znajomych. Dwie sztuki chciałem zabrać, więc kiedy moja ukochana się zgodziła, nazywając mnie starą swatką poszedłem przekonywać te osoby. Ale jak wszyscy się ostatnio mojego wieku uczepili! Wieczór był już bliski, a zdziwiłem się, gdy u Magdy nadal siedziała jej przyjaciółeczka. Trochę mi się ona nie podobała, ale nie moja w tym głowa. Skoro Karolinie i Jamesowi odpowiadała. Swoją drogą gdzie oni w ogóle są? Ale wszedłem do pokoju Magdy i zaproponowałem jej imprezę. Jutro. Nie chciała się zgodzić, gdy dowiedziała się, że będzie u znajomych Andrei i wszyscy będą straci, a potem znowu usłyszałem, że jestem stary. Mam tylko 23 lata! Chwile mierzyliśmy się wzrokiem i zaproponowałem, żeby ta Savannah z nami poszła, a ta od razu radosna pisnęła, że chętnie pójdzie.
- Dobra, już. Pójdziemy. - odparła chyba nieco zła, więc szybko ulotniłem się z jej pokoju i teraz pozostało przekonać Kendalla
Wpadłem do jego pokoju, gdy zmieniał koszulkę.
- Dzieci drogie... Czy ja muszę was takich oglądać? - odparłem, przypominając sobie jak Magda wczoraj wychodziła z łazienki w samej bieliźnie
- Co? - zdziwił się Kendall
- Nico.
- Stara donico. - klepnąłem się mocno w czoło, czy ja naprawdę jestem już taki stary?
- Chrzań się. Idziesz jutro na imprezę ze mną. Do znajomych Andrei.
- Spoko.
- Serio? - teraz to ja się zdziwiłem
- No powiedziałem tak i daj mi spokój. - rozradowany wyszedłem z pokoju i na korytarzu krzyknąłem głośno
- TAK! - do tego dodałem efekty specjalnie, z radości skoczyłem, rozejrzałem się czy nikt tego nie widział i wyszedłem z domu, aby pojechać do mojej ukochanej kobiety
Jeśli ktoś z Was bywał tu w ciągu ostatnich dwóch dni to widzi jakie tu są zawirowania :P I nadal kurcze nie mogę dojść z szablonem! Ale jak zjedziecie niżej to jak Wam się podoba? ;) Bo mi bardzoo *.* Dojdę z tym do ładu w końcu :)
- Hej! Kendzio, ocknij się. - trzepnął mnie w ramię Logan
- O czym tak dumasz? - rzucił się na kanapie obok mnie
- O życiu.
- O Magdzie? - spojrzałem na niego, ale nic nie odpowiedziałem
- Nadal ją kochasz?
- Nie chce o tym gadać.
- Kend, byś zawalczył co? Skoro ją kochasz to nie powinieneś chować głowy w piasek.
- Co z tego jak ja tak, a ona nie.
- Moim zdaniem za szybko chcesz się poddać.
- To nie jest takie proste jakby się mogło wydawać. To przecież ona ze mną zerwała.
- I co z tego? Chłopie, czasami robi się coś pod wpływem chwili, a pamiętasz ile się schodziliście? Każde z was nie bało. Może jest i tak teraz?
- Dobra, skończ. Zajmij się lepiej Andreą.
- A wystarczająco dobrze zająłem się nią wczoraj. - zaczął się szczerzyć, a ja wybuchłem głośnym śmiechem
- Stary, a głupi. - wystawił mi język i uderzył mnie, a po chwili ja mu oddałem i tak zaczęła się nasza przepychanka
Zaraz zlecieliśmy z kanapy i zaczęliśmy się znów szarpać. Wiadomo, że to było dla żartów, ale ja nie miałem zamiaru przestawać pierwszy, bo chodziłby za mną i mówił, że jestem mięczakiem. Usłyszeliśmy kroki z góry, ale i tak żaden z nas nie przestawał, a na schodach pojawili się Karolina z Carlosem.
- Chłopcy! - krzyknęła dziewczyna, a my razem się zatrzymaliśmy
- Co wam się stało?
- Oj takie tam. - odparł Logan
- Ale już przestajemy mamusiu. - dodałem i ze śmiechem wstaliśmy, a Karolina uśmiechnęła się do nas i po raz kolejny tego dnia wyszli, zapewne do szpitala
Miałem pomysł, bardzo dobry pomysł! Skontaktowałem się z Andreą w celu tego czy zgodzi się na mój szatański plan. Następnego dnia mieliśmy iść na jakąś imprezę do znajomych mojej dziewczyny i mogliśmy zaprosić znajomych. Dwie sztuki chciałem zabrać, więc kiedy moja ukochana się zgodziła, nazywając mnie starą swatką poszedłem przekonywać te osoby. Ale jak wszyscy się ostatnio mojego wieku uczepili! Wieczór był już bliski, a zdziwiłem się, gdy u Magdy nadal siedziała jej przyjaciółeczka. Trochę mi się ona nie podobała, ale nie moja w tym głowa. Skoro Karolinie i Jamesowi odpowiadała. Swoją drogą gdzie oni w ogóle są? Ale wszedłem do pokoju Magdy i zaproponowałem jej imprezę. Jutro. Nie chciała się zgodzić, gdy dowiedziała się, że będzie u znajomych Andrei i wszyscy będą straci, a potem znowu usłyszałem, że jestem stary. Mam tylko 23 lata! Chwile mierzyliśmy się wzrokiem i zaproponowałem, żeby ta Savannah z nami poszła, a ta od razu radosna pisnęła, że chętnie pójdzie.
- Dobra, już. Pójdziemy. - odparła chyba nieco zła, więc szybko ulotniłem się z jej pokoju i teraz pozostało przekonać Kendalla
Wpadłem do jego pokoju, gdy zmieniał koszulkę.
- Dzieci drogie... Czy ja muszę was takich oglądać? - odparłem, przypominając sobie jak Magda wczoraj wychodziła z łazienki w samej bieliźnie
- Co? - zdziwił się Kendall
- Nico.
- Stara donico. - klepnąłem się mocno w czoło, czy ja naprawdę jestem już taki stary?
- Chrzań się. Idziesz jutro na imprezę ze mną. Do znajomych Andrei.
- Spoko.
- Serio? - teraz to ja się zdziwiłem
- No powiedziałem tak i daj mi spokój. - rozradowany wyszedłem z pokoju i na korytarzu krzyknąłem głośno
- TAK! - do tego dodałem efekty specjalnie, z radości skoczyłem, rozejrzałem się czy nikt tego nie widział i wyszedłem z domu, aby pojechać do mojej ukochanej kobiety
Jeśli ktoś z Was bywał tu w ciągu ostatnich dwóch dni to widzi jakie tu są zawirowania :P I nadal kurcze nie mogę dojść z szablonem! Ale jak zjedziecie niżej to jak Wam się podoba? ;) Bo mi bardzoo *.* Dojdę z tym do ładu w końcu :)
niedziela, 14 kwietnia 2013
rozdział 93
Gdy się obudziłam, nie mogłam przypomnieć sobie gdzie jestem. Do tego było mi strasznie nie wygodnie, bo na pewno nie leżałam w łóżku. Spojrzałam do góry i zorientowałam się, że śpię na kolanach Ethana. Szybko się podniosłam, ale jako, że byłam przykryta kocem zaplątałam się w nim i spadłam na podłogę.
- Nic ci nie jest?! - usłyszałam, a gdy wyplątałam się z koca przy mojej twarzy objawiła się twarz zatroskanego chłopaka
- Nie, spokojnie. Kot zawsze spada na cztery łapy, bądź cztery litery. - śmiejąc się z nim, wróciłam na sofę
- Jesteś niemożliwa. - uśmiechnął się, a ja razem z nim
- Nawet nie wiesz jak mi tu u ciebie dobrze.
- A wbijaj. Mieszkam sam. - uśmiechnęłam się, ale przecież wiedzieliśmy oboje, że to nie realne. Jako taką mam założoną rodzinę. Nie będzie pełna, bo nigdy nie pojawi się w niej dziecko. O ile James nie postanowi zostawić mnie i związać się z matką swojego dziecka...
- Hej, Carla. Nie smutamy. - przyciągnął mnie do siebie i zaczął łaskotać, przez co po domu rozniósł się mój głośny śmiech
Wiedziałam, że w końcu będę musiała stawić czoła tej sytuacji, ale tak bardzo nie chciałam stąd wychodzić i wrócić na nowo do świata normalności. Przy Ethanie wczoraj o wszystkim zapomniałam, nie pytał co się stało, nie musiałam mu o niczym mówić tylko bez żadnych pytań tak po prostu mnie przytulił. Tego mi było potrzeba, tego oczekiwałam od Jamesa, który zostawił mnie tam samą.
- Co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że twoja ukochana nie może zajść w ciąże? A ty tego bardzo pragniesz? - spytałam go w pewnej chwili, a ten spojrzał na mnie zaskoczony
- Gdybym ja był? Hmm... Jakbym właśnie to usłyszał to na pewno zamurowałoby mnie to. Zapewne poszedłbym to jakiegoś baru i się nieźle narąbał, a potem przemyślał całą sprawę i wrócił przeprosić ukochaną. Bo dziecko nie jest najważniejsze. Można spróbować innych metod albo zaadoptować. - uśmiechnęłam się, bo nie zrobił z siebie wielkiego macho
- A gdybyś się dowiedział, że masz dziecko z inną dziewczyną? - brnęłam w to dalej, starając się zrozumieć męski punkt widzenia
- Wiedząc, że ukochana nie może mieć dzieci czy bez tej informacji? - spytał
- A powiedźmy ze z tą.
- Ohh... Wow. Nieźle. A ta informacja jest pewna?
- Rozważmy dwa warianty.
- Gdybym się dowiedział, że to moje dziecko to... Opiekowałbym się nim, dawał na niego alimenty, ale nie byłbym w stanie zostawić ukochaną. Dla mnie ważniejsza byłaby ukochana.
- A gdyby informacja się nie potwierdziła, a od czasu, gdy dowiedziałeś się, że twoja ukochana nie może mieć dzieci nie rozmawialiście ze sobą?
- To walczyłbym o nią. Jak lew! - udał przy tym odgłos tego zwierzęcia i od razu wybuchłam niekontrolowanym śmiechem
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam
Zastanawiałam się czy tak właśnie postąpi James. Czy zachowałby się tak, jak mówił o tym Ethan? On powiedział to samo, że odszedłby i upił się. Nie wiem jak było i czy James się upił, ale wiem na pewno, że nikt nie zainteresował się moim zniknięciem. Żadnego nieodebranego połączenia i ani jednego smsa. Zrobiło mi się przez to bardzo smutno, ale co ja mogłam na to poradzić, nikogo nie interesowało czy jestem czy nie mnie nie ma w domu...
Nie no. Oczywiście nie mogłam się wyspać, bo kiedy udało mi się zasnąć po niedługim czasie rozdzwonił się mój telefon. Wściekła wyciągnęłam rękę z pod kołdry i namierzyłam telefon leżący na szafce. Wciągnęłam go pod pościel i odebrałam go.
- Co jest? - odparłam sucho
- Kacyk męczy? - zaśmiała się Savannah
- Nie, ale chce spać.
- Oj nie marudź. Rodzice zrobili mi aferę, że późno wróciłam do domu. Chodź się gdzieś przejść.
- Nie, ja nigdzie nie idę.
- To może wpadnę do ciebie? Nie wyrobię już w domu.
- Oh, no dobra. Za ile będziesz?
- Daj mi półgodziny. - powiedziała i się rozłączyła
- Słucham?! - krzyknęłam, ale i tak wiedziałam, że ona już tego nie słyszała
Szybko wstałam i zaczęłam szukać ciuchów w które mogłabym się ubrać, a potem pobiegłam do łazienki. Zaczęłam się dobijać, bo w środku ktoś siedział, ale nic z tego, więc pobiegłam do drugiej na piętrze, ale ta też była zajęta. Zapukałam kilka razy, a odpowiedział mi głos Logana, że jeszcze chwila. Nie zostało mi nic innego niż czekanie, a jeśli z tamtej ktoś wyjdzie szybciej to pobiegnę tam. Jednak minutę później chłopak ją opuścił.
- Już nie chodzisz w samej bieliźnie? - spytał śmiejąc się i kierując do siebie
- A idź stary zboczeńcu! - krzyknęłam za nim, a ten się odwrócił i wystawił mi język, a za to ja złapałam coś ze swojego stroju, który miałam ubrać i rzuciłam w jego stronę. Niefortunnie złapałam stanik i bluzkę, a jeszcze bardziej niefortunne było to, że z pokoju wyszedł Kendall i mój biustonosz wpadł na niego, a koszulka spadła pod jego nogi. Logan zaczął się śmiać, a ja podeszłam po swoją własność i zebrałam ją wracając do łazienki. Zamknęłam oczy i starałam się unormować swój oddech, który zdecydowanie stał się szybszy przy Kendallu...
Zdążyłam się ogarnąć zanim przyszła Savannah i kiedy poszłam wrzucić do szafy piżamę, usłyszałam dzwonek.
- To do mnie! - krzyknęłam i zaraz weszłam po schodach, gdzie na nieszczęście akurat Kendall wpuszczał moją przyjaciółkę
- Witam ponownie. - powiedziała w jego stronę, ale wydało mi się, że słowa skierowane były do mnie
- No cześć, cześć. Chodź do mnie. - pociągnęłam ją za rękę i udałyśmy się do mojego pokoju...
Ogólnie to jakoś nie miałam zamiaru dziś dodawać, ale na fb zastała mnie wiadomość kiedy jakaś nowość, więc proszę Zuziu :)
Jutro piszę poprawę z matmy, cały weekend z matematyką moją ukochaną </3 A jak nie zaliczę to nie zdam, fajnie, co nie? ;) Szczerze przyznaję się, że boję się. Kolejne sprawdziany muszę na trójki zaliczyć raczej, jak mam 4 jedynki i tylko jeden sprawdzian mogę poprawić... Robię to teraz.Będziecie trzymać kciuki? <3
- Nic ci nie jest?! - usłyszałam, a gdy wyplątałam się z koca przy mojej twarzy objawiła się twarz zatroskanego chłopaka
- Nie, spokojnie. Kot zawsze spada na cztery łapy, bądź cztery litery. - śmiejąc się z nim, wróciłam na sofę
- Jesteś niemożliwa. - uśmiechnął się, a ja razem z nim
- Nawet nie wiesz jak mi tu u ciebie dobrze.
- A wbijaj. Mieszkam sam. - uśmiechnęłam się, ale przecież wiedzieliśmy oboje, że to nie realne. Jako taką mam założoną rodzinę. Nie będzie pełna, bo nigdy nie pojawi się w niej dziecko. O ile James nie postanowi zostawić mnie i związać się z matką swojego dziecka...
- Hej, Carla. Nie smutamy. - przyciągnął mnie do siebie i zaczął łaskotać, przez co po domu rozniósł się mój głośny śmiech
Wiedziałam, że w końcu będę musiała stawić czoła tej sytuacji, ale tak bardzo nie chciałam stąd wychodzić i wrócić na nowo do świata normalności. Przy Ethanie wczoraj o wszystkim zapomniałam, nie pytał co się stało, nie musiałam mu o niczym mówić tylko bez żadnych pytań tak po prostu mnie przytulił. Tego mi było potrzeba, tego oczekiwałam od Jamesa, który zostawił mnie tam samą.
- Co byś zrobił, gdybyś dowiedział się, że twoja ukochana nie może zajść w ciąże? A ty tego bardzo pragniesz? - spytałam go w pewnej chwili, a ten spojrzał na mnie zaskoczony
- Gdybym ja był? Hmm... Jakbym właśnie to usłyszał to na pewno zamurowałoby mnie to. Zapewne poszedłbym to jakiegoś baru i się nieźle narąbał, a potem przemyślał całą sprawę i wrócił przeprosić ukochaną. Bo dziecko nie jest najważniejsze. Można spróbować innych metod albo zaadoptować. - uśmiechnęłam się, bo nie zrobił z siebie wielkiego macho
- A gdybyś się dowiedział, że masz dziecko z inną dziewczyną? - brnęłam w to dalej, starając się zrozumieć męski punkt widzenia
- Wiedząc, że ukochana nie może mieć dzieci czy bez tej informacji? - spytał
- A powiedźmy ze z tą.
- Ohh... Wow. Nieźle. A ta informacja jest pewna?
- Rozważmy dwa warianty.
- Gdybym się dowiedział, że to moje dziecko to... Opiekowałbym się nim, dawał na niego alimenty, ale nie byłbym w stanie zostawić ukochaną. Dla mnie ważniejsza byłaby ukochana.
- A gdyby informacja się nie potwierdziła, a od czasu, gdy dowiedziałeś się, że twoja ukochana nie może mieć dzieci nie rozmawialiście ze sobą?
- To walczyłbym o nią. Jak lew! - udał przy tym odgłos tego zwierzęcia i od razu wybuchłam niekontrolowanym śmiechem
- Dziękuje. - uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam
Zastanawiałam się czy tak właśnie postąpi James. Czy zachowałby się tak, jak mówił o tym Ethan? On powiedział to samo, że odszedłby i upił się. Nie wiem jak było i czy James się upił, ale wiem na pewno, że nikt nie zainteresował się moim zniknięciem. Żadnego nieodebranego połączenia i ani jednego smsa. Zrobiło mi się przez to bardzo smutno, ale co ja mogłam na to poradzić, nikogo nie interesowało czy jestem czy nie mnie nie ma w domu...
Nie no. Oczywiście nie mogłam się wyspać, bo kiedy udało mi się zasnąć po niedługim czasie rozdzwonił się mój telefon. Wściekła wyciągnęłam rękę z pod kołdry i namierzyłam telefon leżący na szafce. Wciągnęłam go pod pościel i odebrałam go.
- Co jest? - odparłam sucho
- Kacyk męczy? - zaśmiała się Savannah
- Nie, ale chce spać.
- Oj nie marudź. Rodzice zrobili mi aferę, że późno wróciłam do domu. Chodź się gdzieś przejść.
- Nie, ja nigdzie nie idę.
- To może wpadnę do ciebie? Nie wyrobię już w domu.
- Oh, no dobra. Za ile będziesz?
- Daj mi półgodziny. - powiedziała i się rozłączyła
- Słucham?! - krzyknęłam, ale i tak wiedziałam, że ona już tego nie słyszała
Szybko wstałam i zaczęłam szukać ciuchów w które mogłabym się ubrać, a potem pobiegłam do łazienki. Zaczęłam się dobijać, bo w środku ktoś siedział, ale nic z tego, więc pobiegłam do drugiej na piętrze, ale ta też była zajęta. Zapukałam kilka razy, a odpowiedział mi głos Logana, że jeszcze chwila. Nie zostało mi nic innego niż czekanie, a jeśli z tamtej ktoś wyjdzie szybciej to pobiegnę tam. Jednak minutę później chłopak ją opuścił.
- Już nie chodzisz w samej bieliźnie? - spytał śmiejąc się i kierując do siebie
- A idź stary zboczeńcu! - krzyknęłam za nim, a ten się odwrócił i wystawił mi język, a za to ja złapałam coś ze swojego stroju, który miałam ubrać i rzuciłam w jego stronę. Niefortunnie złapałam stanik i bluzkę, a jeszcze bardziej niefortunne było to, że z pokoju wyszedł Kendall i mój biustonosz wpadł na niego, a koszulka spadła pod jego nogi. Logan zaczął się śmiać, a ja podeszłam po swoją własność i zebrałam ją wracając do łazienki. Zamknęłam oczy i starałam się unormować swój oddech, który zdecydowanie stał się szybszy przy Kendallu...
Zdążyłam się ogarnąć zanim przyszła Savannah i kiedy poszłam wrzucić do szafy piżamę, usłyszałam dzwonek.
- To do mnie! - krzyknęłam i zaraz weszłam po schodach, gdzie na nieszczęście akurat Kendall wpuszczał moją przyjaciółkę
- Witam ponownie. - powiedziała w jego stronę, ale wydało mi się, że słowa skierowane były do mnie
- No cześć, cześć. Chodź do mnie. - pociągnęłam ją za rękę i udałyśmy się do mojego pokoju...
Ogólnie to jakoś nie miałam zamiaru dziś dodawać, ale na fb zastała mnie wiadomość kiedy jakaś nowość, więc proszę Zuziu :)
Jutro piszę poprawę z matmy, cały weekend z matematyką moją ukochaną </3 A jak nie zaliczę to nie zdam, fajnie, co nie? ;) Szczerze przyznaję się, że boję się. Kolejne sprawdziany muszę na trójki zaliczyć raczej, jak mam 4 jedynki i tylko jeden sprawdzian mogę poprawić... Robię to teraz.
piątek, 5 kwietnia 2013
rozdział 92
Wszystkich w nocy obudziło coś co działo się w salonie. Przestraszyłam się i od razu jak najszybciej się tam znalazłam, a tam okazało się, że James leżał na podłodze. Mocno się zdziwiłam i chciałam podejść do niego, aby pomóc mu wstać, ale zaraz odstraszył mnie zapach alkoholu, który można było wyczuć na kilometr.
- Coś ty narobił? - powiedziałam do siebie w myśli i chciałam jakoś pomóc mu dojść do kanapy w salonie, ale na dole pojawił się Carlos
- Nie powinnaś się przeciążać. - powiedział i podszedł do niego, po czym z trudem pomógł mu dojść i rzucił go na kanapę
- James, co jest? - odezwałam się, siadając przy jego głowie
- Mam... dzie...szko... - odparł pijackim językiem, co chwila czkając
- Co? Nie rozumiem cię. - nic nie mogłam zrozumieć, ale ten już po chwili zasnął
- Niech się tu prześpi. A my też już chodźmy. - spojrzałam na Carlosa i jego wyciągniętą dłoń
- Chwilka. - musnęłam jego policzek i poszłam do kuchni po butelkę wody i jakieś tabletki.
On jutro będzie umierał to jest więcej niż pewne. Nie wiedziałam co mogło się stać. Karoliny też nie było w domu czyli musiało się coś wydarzyć pomiędzy nimi. Było mi ich cholernie szkoda, bo cały czas w ich małżeństwie się coś działo i nie mogli mieć na dłuższą chwilę spokoju. Carlos poczekał, aż przyniosłam wszystko z kuchni i postawiłam wszystko na stoliku, a potem trzymając się za ręce podążyliśmy na górę, by starać się znów wkraść w łaski Morfeusza.
Niestety mi przez dłuższą chwilę nie udało się to zrobić. Nie mogłam przestać myśleć o tym dlaczego James tak się upił. Bardzo rzadko się zdarzało, aby on w ogóle tknął alkohol, a do tego stopnia to już bardzo dawno nie.
- Kochanie, śpisz? - szepnęłam, unosząc głowę i patrząc na Carlosa
- Nie, jakoś nie mogę.
- To tak jak i ja. Martwię się o nich bardzo.
- Skarbie, nie wiemy co się stało i jak na razie nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
- Wiem, ale jednak przykro mi, że moja przyjaciółka pokłóciła się ze swoim facetem. U nich nigdy nie może być dobrze.
- Spokojnie, jeszcze wyjdą na prostą, a teraz śpij. - musnął jeszcze moje czoło, a po chwili nas oboje zmógł sen...
Rano brutalnie zostałam wyrwana ze snu. Spałam sobie smacznie i odsypiałam imprezę, gdy nagle weszła do pokoju Karolina i mnie obudziła.
- Co chcesz? - odparłam zła
- Chciałaś jechać z nami do szpitala.
- Nie chce mi się. - zakryłam się kołdrą, bo podeszła do okna i odsłoniła zasłony
- Jest już po dziesiątej.
- Nie jadę, daj mi spokój. - wymamrotałam wtulona w poduszkę, a po chwili usłyszałam, że opuszcza mój pokój. Cholernie bolała mnie głowa, bo chyba jednak za dużo wypiłam i szczerze to nie pamiętam nawet jak wróciłam do domu. Wkurzona, że nie mogłam już zasnąć wyskoczyłam z łóżka i zauważyłam, że nie miałam na sobie wczorajszego stroju, a założoną moją koszulę nocną. Zdziwiona założyłam swoje kapcie i udałam się do łazienki na poranną toaletę. Ogarnęłam się i zmyłam cały makijaż, a potem mogłam w spokoju zejść na dół, aby wziąć jakieś proszki na ból głowy. Schodząc po schodach, zauważyłam Jamesa, który leżał i spał na kanapie. Nagle wyciągnął rękę w stronę stolika na którym leżała woda i tabletki. Szybko podbiegłam i wyrwałam mu wodę z dłoni. Spojrzał na mnie zły.
- Daj.
- Daj to chiński sprzedawca jaj. Dlaczego tak się uchlałeś?
- Oddaj mi tą wodę! - krzyknął, a po chwili się skrzywił
- Powiedz co się stało to ci dam.
- A daj mi święty spokój. - zczołgał się z kanapy i powolnym krokiem ruszył do kuchni, a ja w tej chwili zażyłam tabletkę, która na niego czekała i popiłam ją woda, która przeznaczona dla niego, ale to pomińmy
Nie podobało mi się to wszystko. Kiedy wróciłam nad ranem nie było nigdzie Karoliny, a to było bardzo dziwne. Do tego James wczoraj spotkany w klubie. Coś się musiało wydarzyć, ale co? Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, ale na szczęście James nie zauważył mnie wczoraj, bo wspomniał by już coś na ten temat. Zaraz poszłam w ślad za nim i zobaczyłam w kuchni jak opróżnia butelkę wody.
- Jakbyś się tak nie uchlał to by teraz nie było kacyka. - powiedziałam chamsko
- Daj mi spokój, co?! - wrzasnął i wkurzony minął mnie, a ja wzięłam tym razem dużą butelkę wody i miałam zacząć robić sobie śniadanie, lecz nagle do kuchni wszedł Kendall, który uważnie mi się przyglądał. Zła, bo dobijał mnie ten wzrok ciągle skierowany na mnie, wyszłam z kuchni i wróciłam do łóżka, starając się jeszcze trochę pospać....
Hmm.... Krótkie te rozdziały :P ale im dalej tym dłuższe staram się robić :)
No to tak ten... Mam nadzieję, że się podobało :)
- Coś ty narobił? - powiedziałam do siebie w myśli i chciałam jakoś pomóc mu dojść do kanapy w salonie, ale na dole pojawił się Carlos
- Nie powinnaś się przeciążać. - powiedział i podszedł do niego, po czym z trudem pomógł mu dojść i rzucił go na kanapę
- James, co jest? - odezwałam się, siadając przy jego głowie
- Mam... dzie...szko... - odparł pijackim językiem, co chwila czkając
- Co? Nie rozumiem cię. - nic nie mogłam zrozumieć, ale ten już po chwili zasnął
- Niech się tu prześpi. A my też już chodźmy. - spojrzałam na Carlosa i jego wyciągniętą dłoń
- Chwilka. - musnęłam jego policzek i poszłam do kuchni po butelkę wody i jakieś tabletki.
On jutro będzie umierał to jest więcej niż pewne. Nie wiedziałam co mogło się stać. Karoliny też nie było w domu czyli musiało się coś wydarzyć pomiędzy nimi. Było mi ich cholernie szkoda, bo cały czas w ich małżeństwie się coś działo i nie mogli mieć na dłuższą chwilę spokoju. Carlos poczekał, aż przyniosłam wszystko z kuchni i postawiłam wszystko na stoliku, a potem trzymając się za ręce podążyliśmy na górę, by starać się znów wkraść w łaski Morfeusza.
Niestety mi przez dłuższą chwilę nie udało się to zrobić. Nie mogłam przestać myśleć o tym dlaczego James tak się upił. Bardzo rzadko się zdarzało, aby on w ogóle tknął alkohol, a do tego stopnia to już bardzo dawno nie.
- Kochanie, śpisz? - szepnęłam, unosząc głowę i patrząc na Carlosa
- Nie, jakoś nie mogę.
- To tak jak i ja. Martwię się o nich bardzo.
- Skarbie, nie wiemy co się stało i jak na razie nie jesteśmy w stanie nic zrobić.
- Wiem, ale jednak przykro mi, że moja przyjaciółka pokłóciła się ze swoim facetem. U nich nigdy nie może być dobrze.
- Spokojnie, jeszcze wyjdą na prostą, a teraz śpij. - musnął jeszcze moje czoło, a po chwili nas oboje zmógł sen...
Rano brutalnie zostałam wyrwana ze snu. Spałam sobie smacznie i odsypiałam imprezę, gdy nagle weszła do pokoju Karolina i mnie obudziła.
- Co chcesz? - odparłam zła
- Chciałaś jechać z nami do szpitala.
- Nie chce mi się. - zakryłam się kołdrą, bo podeszła do okna i odsłoniła zasłony
- Jest już po dziesiątej.
- Nie jadę, daj mi spokój. - wymamrotałam wtulona w poduszkę, a po chwili usłyszałam, że opuszcza mój pokój. Cholernie bolała mnie głowa, bo chyba jednak za dużo wypiłam i szczerze to nie pamiętam nawet jak wróciłam do domu. Wkurzona, że nie mogłam już zasnąć wyskoczyłam z łóżka i zauważyłam, że nie miałam na sobie wczorajszego stroju, a założoną moją koszulę nocną. Zdziwiona założyłam swoje kapcie i udałam się do łazienki na poranną toaletę. Ogarnęłam się i zmyłam cały makijaż, a potem mogłam w spokoju zejść na dół, aby wziąć jakieś proszki na ból głowy. Schodząc po schodach, zauważyłam Jamesa, który leżał i spał na kanapie. Nagle wyciągnął rękę w stronę stolika na którym leżała woda i tabletki. Szybko podbiegłam i wyrwałam mu wodę z dłoni. Spojrzał na mnie zły.
- Daj.
- Daj to chiński sprzedawca jaj. Dlaczego tak się uchlałeś?
- Oddaj mi tą wodę! - krzyknął, a po chwili się skrzywił
- Powiedz co się stało to ci dam.
- A daj mi święty spokój. - zczołgał się z kanapy i powolnym krokiem ruszył do kuchni, a ja w tej chwili zażyłam tabletkę, która na niego czekała i popiłam ją woda, która przeznaczona dla niego, ale to pomińmy
Nie podobało mi się to wszystko. Kiedy wróciłam nad ranem nie było nigdzie Karoliny, a to było bardzo dziwne. Do tego James wczoraj spotkany w klubie. Coś się musiało wydarzyć, ale co? Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, ale na szczęście James nie zauważył mnie wczoraj, bo wspomniał by już coś na ten temat. Zaraz poszłam w ślad za nim i zobaczyłam w kuchni jak opróżnia butelkę wody.
- Jakbyś się tak nie uchlał to by teraz nie było kacyka. - powiedziałam chamsko
- Daj mi spokój, co?! - wrzasnął i wkurzony minął mnie, a ja wzięłam tym razem dużą butelkę wody i miałam zacząć robić sobie śniadanie, lecz nagle do kuchni wszedł Kendall, który uważnie mi się przyglądał. Zła, bo dobijał mnie ten wzrok ciągle skierowany na mnie, wyszłam z kuchni i wróciłam do łóżka, starając się jeszcze trochę pospać....
Hmm.... Krótkie te rozdziały :P ale im dalej tym dłuższe staram się robić :)
No to tak ten... Mam nadzieję, że się podobało :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)