Nie mogłam uwierzyć w to co mówił. Skąd w taki pomysł? Dlaczego on chciał zrobić coś takiego?! Kto normalny idzie do wojska?! Przecież on może tam zginąć! To jest niebezpieczne! On nie może tego zrobić!
- Podjąłem już decyzję i nikt mnie nie przekona, abym zrezygnował. - powiedział mi to w oczy, gdy zaczęłam mu tłumaczyć, że coś mu się stanie
- Wiesz co ci powiem? Że jesteś egoistą. Pieprzonym egoistą! Pomyśl jak będą się czuć Twoi rodzice, gdy coś ci się stanie! Stracili Julkę, a chcesz żeby stracili także Ciebie?!
- Zajmij się sobą, ok?! Ja ci się w życie nie wtrącam! Więc i ty nie wtrącaj się w moje!
- Mam się nie wtrącać?! Czy ty nie rozumiesz, że my wszyscy będziemy się martwić o Ciebie?! Jestem Twoją przyjaciółką i jesteś dla mnie kimś ważnym!
- Powiedziałem już. Nie zmienię zdania. Jutro rano wylatuję do Polski.
- Wyjdź.
- Słucham? - spojrzał na mnie zdezorientowany
- Wyjdź! Jesteś niemożliwy! Myślisz tylko o sobie! - podszedł o krok do mnie i mocno przytulił, ale zaczęłam się z nim szarpać
- Nienawidzę cię! Nienawidzę Twojej decyzji! Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że w ogóle o czymś takim myślisz?! Ja nie... Zresztą wyjdź! Po prostu wyjdź!
Wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. Nie potrafiłam dłużej, po prostu zaczęłam płakać. Mój przyjaciel chce iść do wojska, na wojnę. Osunęłam się na podłogę i płakałam. Jedynie tyle w tej chwili potrafiłam. Nie mogłam pozbierać myśli, a jego nie dało się przekonać do zmiany zdania. Jeśli coś mu się stanie, jeśli... on nie wróci stamtąd to ja sobie tego nie podaruje...
- Kochanie? - ukucnął obok mnie
- James, on się zaciągnął do wojska... - przyciągnął mnie do siebie, a ja mocno się w niego wtuliłam
- Mam z nim porozmawiać?
- To nic nie da. Próbowałam.
W jego ramionach czułam się bezpiecznie i uspokoiłam się przy nim. Nawet nie wiem kiedy znalazłam się w objęciach Morfeusza i zwyczajnie zasnęłam.
Kiedy tylko usłyszałam trzask drzwi na górze to już wiedziałam, że ich rozmowa źle przebiegła. Było słychać, że oboje krzyczeli jednak nic nie mogłam zrozumieć będąc na dole z resztą, a oni oglądali coś tam w telewizji i skutecznie wszystko zagłuszał.
- Idiota! Zwykły idiota! - wykrzyknęła Magda, a zaraz wystartowała za nim gdy wyszedł wkurzony drzwiami
Sama chciałam za nimi iść, ale powstrzymał mnie Carlos.
- Kochanie, nie powinnaś się denerwować.
- Nic mi się nie stanie. - już miałam odejść, jednak znów ktoś złapał mnie za rękę
- Karola, co się stało?
- Idź do niej. Lepiej, żeby nie była teraz sama.
- A o...
- Idź! - popchnęłam go na górę, a sama poszłam za Łukaszem i Magdą, jednak zauważyłam, że Łukasz odchodzi
Nie miał zamiaru z nikim rozmawiać. Ani ze mną czy Magdą, ani z innymi. Mógł o tym wszystkim powiedzieć jej wcześniej. A tak powiedział jej dzień przez powrotem do Polski, a kilka dni przed jego odejściem tam... Najgorsze jest to, że on robi to dla nich, a ona ma mu teraz to wszystko za złe... Życie nie oszczędza nikogo z nas.
Gdy przebudziłam się w nocy, nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Byłam na siebie wściekła, że nakrzyczałam tak na niego i powiedziałam, że go nienawidzę... Wcale tak nie było, po prostu się o niego martwiłam. W takim miejscu jest wszystko możliwe, a ilu ludzi straciło tam życie? Skąd w ogóle ten pomysł? Dlaczego zdecydował się na coś takiego? Czy to ze względu na mnie, ale nie... Przecież ja sobie tego nie daruje, jeśli to jest przeze mnie. Zeszłam z łóżka i wzięłam swój telefon schodząc do kuchni. Usiadłam przy stole i spojrzałam na ekran. Weszłam w przeglądarkę i znalazłam stronę lotniska. Znalazłam lot do Polski. W dniu dzisiejszym był tylko jeden. O godzinie 5. Teraz była godzina trzecia. Wybiegłam szybko z kuchni i skierowałam się do pokoju Logana. Cicho wślizgnęłam się do środka i zaczęłam budzić przyjaciela. Po krótkiej chwili spojrzał na mnie.
- Coś się stało? - spytał, przecierając oczy
- Logi, proszę. Zawieź mnie na lotnisko.
- Co? Po co na lotni... a Łukasz? No dobra, tylko muszę kawy...
- To ubieraj się, a ja nam zrobię.
- Ok, już. - zaświecił lampkę, która chwilowo go oślepiła
- Dziękuje Logan. - szepnęłam wychodząc z pokoju
- Spoko.
Zeszłam szybko do kuchni i zrobiłam nam kawy. Wzięłam kubek termiczny i zaraz znajdywała się w nim. Wyszłam z pomieszczenia, gdy Logan akurat schodził. Poszliśmy do garażu, a tam wsiedliśmy w jego samochodu. Miałam tylko nadzieję, że zdążymy... Po drodze ukradłam kilka łyków kawy Loganowi, a gdy dotarliśmy na lotnisko wyszłam szybko z samochodu i pobiegłam w stronę odlotów. Znalazłam miejsce, gdzie mieli zbierać się pasażerowie do Polski i zaczęłam szukać wzrokiem Łukasza jednak nigdzie go nie widziałam... Jak ja w ogóle tak mogłam tak na niego nakrzyczeć i to takie słowa?! Do tego nie uda mi się go teraz przeprosić...
Dedykowany LiluŚka uŚka bo odgadła mój zamiar! Co mi się nie podoba ;D bo myślałam, że uda mi się każdą z Was zaskoczyć ;D
piątek, 30 listopada 2012
poniedziałek, 19 listopada 2012
rozdział 74
W naszym domu od kilku dni każdy chodził szczęśliwy. Na każdej twarzy był szeroki uśmiech. Wszystko spowodowało to, że Karolina z Carlosem w końcu się pogodzili. On nie odstępował jej praktycznie na krok. Gdy musiał wyjść do pracy to Karolina musiała go przekonywać, że na pewno jej nic się nie stanie przez te kilka godzin. Może jednak nie każdy był taki szczęśliwy. Kendall był smutny, bo Magda wyjechała na kilka dni z przyjaciółką. Bałam się ją puścić. Miała dopiero czternaście lat, jednak razem z Savannah uprosiły jej mamę, aby mnie przekonała. Do tego młoda przekabaciła Jamesa i po długiej rozmowie z nim w końcu się zgodziłam. Codziennie ze sobą miałyśmy rozmawiać. Wyjechała wczoraj wieczorem, a ja wcześnie rano się obudziłam i nie mogłam już potem zasnąć. Leżałam wtulona w Jamesa i zastanawiałam się nad dzieckiem... James bardzo tego pragnął, a gdy dowiedział się o małym Penie zaczęły się częstsze rozmowy także o malutkim Maslowie. Przypomniała mi się ta sytuacja, gdy chciałam powiedzieć mu o pracy, a ten nie dając mi dojść do słowa pomyślał, że jestem w ciąży. A gdyby tak postarać się o małego szkraba? Taka nasza malutka kopia?
- O mnie myślisz, że się uśmiechasz? - usłyszałam i podniosłam głowę do góry
- Częściowo. - otworzył jedno oko i spojrzał na mnie
- To znaczy?
- O naszym ostatnim częstym temacie rozmów.
- W sensie?
- James... Czasami trzeba użyć mózgu, żeby wiedzieć od razu o co chodzi. - zaśmiałam się na widok jego miny
- Ze mnie się śmiejesz kotek? - przekręcił mnie i patrzył prosto w oczy
- Właśnie o to chodzi. - dłuższą chwilę nic nie mówił, zastanawiając się o co chodzi
- Że tak z rana? - szepnął, muskając moją szyję
- Chodziło mi o to, że chciałabym mieć już dziecko.
- Naprawdę? - pokiwałam głową uśmiechnięta - Kocham Cię. - rzucił i wpił w moje usta
Jako, że wczoraj była niedziela to trzeba było się ruszyć i zacząć szykować do pracy. Po drodze do pracy miał zabrać mnie Ethan. Gdy dowiedział się gdzie mieszkam, zaproponował mi, że może mnie podwozić. Ma podobno po drodze. Z tego względu, że nie mamy z Jamesem samochodu, a ja tym bardziej prawo jazdy, przystałam na to.
- Musimy sobie kupić samochód. - powiedział James, gdy wróciłam z łazienki
- Czytasz mi w myślach? Właśnie o tym myślałam. - zaśmialiśmy się oboje
- Po południu pojedziemy, co Ty na to?
- Już?
- A na co czekać?
- Wariacie mój. - uśmiechnęłam się, muskając jego usta
Podczas naszego pocałunku jego dłonie zawędrowały pod moją bluzkę. Odsunęłam się od niego, kręcąc rozbawiona głową, a ten oburzył się. Pociągnęłam go za sobą i jak się okazało chłopaki czekali już na niego w salonie. Właśnie w takich sytuacjach potrzebny jest też samochód. Tylko, że muszę zrobić sobie prawo jazdy. Oni pojechali do pracy, a z góry zeszła Karolina.
- Jak tam się czujecie?
- Karolina! Błagam! - krzyknęła
- Ale co? - nieźle się zdziwiłam
- Słyszę te pytanie codziennie razy tysiąc od Carlosa. Jest wszystko ze mną w porządku. - zaczęłam się śmiać, to było wiadome, że Carlito bardzo się swoim dzieckiem - Dziękuje Ci bardzo. Twój James nie byłby lepszy.
- A odczep się od niego. - uśmiechnęłam się, a zaraz otrzymałam strzałkę od Ethana
- Mamusiu, lecę do pracy. Trzymaj się. - pocałowałam ją na pożegnanie w policzek i wyszłam z domu
Weszłam do samochodu Ethana i pojechaliśmy do pracy. Mam nadzieję, że ten dzień szybko minie. Chciałabym już skończyć pracę i jechać z Jamesem wybrać samochód. Decyzje w naszym związku padają bardzo szybko. Jednak nie chciałabym zmienić swojego życia. Jest mi dobrze tak jak jest. Jestem szczęśliwa.
Gdy wróciłam z pracy pozostało mi tylko czekać na Jamesa. Nie mogłam się już doczekać. W pracy, gdy miałam chwile wolnego przeglądałam strony z samochodami. Chłopaki wrócili z domu i już mieliśmy wychodzić, gdy zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Łukasz.
- O cześć. Wchodź.
- Wychodzisz?
- No tak, a coś się stało?
- Chciałem pogadać, a jutro wyjeżdżam z rana. - spojrzałam na Jamesa
- Później pójdziemy. - musnęłam usta mojego męża i zaprowadziłam Łukasza do naszego pokoju
- A więc o co chodzi?
- Nie przyjechałem tutaj tak po prostu. Tak naprawdę chciałem się pożegnać, bo...
Bo co? ;) Nie zabijajcie za taki koniec ;D Chyba nigdy nie udałoby mi się pożegnać z zakochaną :) To moje 'pierworodne dziecko' i będzie trudno się tutaj pożegnać. Więc na razie jeszcze trochę Was pomęczę :P KOCHAM WAS TAK W OGÓLE <3 I dziękuje za te wszystkie miłe słowa :)
Przepraszam, ale nie będę przysyłać dalej tego Liebster Blog Award, ale nominowało mnie od groma osób i nie wiem ile bym musiała odpowiadać na te pytania itd.
- O mnie myślisz, że się uśmiechasz? - usłyszałam i podniosłam głowę do góry
- Częściowo. - otworzył jedno oko i spojrzał na mnie
- To znaczy?
- O naszym ostatnim częstym temacie rozmów.
- W sensie?
- James... Czasami trzeba użyć mózgu, żeby wiedzieć od razu o co chodzi. - zaśmiałam się na widok jego miny
- Ze mnie się śmiejesz kotek? - przekręcił mnie i patrzył prosto w oczy
- Właśnie o to chodzi. - dłuższą chwilę nic nie mówił, zastanawiając się o co chodzi
- Że tak z rana? - szepnął, muskając moją szyję
- Chodziło mi o to, że chciałabym mieć już dziecko.
- Naprawdę? - pokiwałam głową uśmiechnięta - Kocham Cię. - rzucił i wpił w moje usta
Jako, że wczoraj była niedziela to trzeba było się ruszyć i zacząć szykować do pracy. Po drodze do pracy miał zabrać mnie Ethan. Gdy dowiedział się gdzie mieszkam, zaproponował mi, że może mnie podwozić. Ma podobno po drodze. Z tego względu, że nie mamy z Jamesem samochodu, a ja tym bardziej prawo jazdy, przystałam na to.
- Musimy sobie kupić samochód. - powiedział James, gdy wróciłam z łazienki
- Czytasz mi w myślach? Właśnie o tym myślałam. - zaśmialiśmy się oboje
- Po południu pojedziemy, co Ty na to?
- Już?
- A na co czekać?
- Wariacie mój. - uśmiechnęłam się, muskając jego usta
Podczas naszego pocałunku jego dłonie zawędrowały pod moją bluzkę. Odsunęłam się od niego, kręcąc rozbawiona głową, a ten oburzył się. Pociągnęłam go za sobą i jak się okazało chłopaki czekali już na niego w salonie. Właśnie w takich sytuacjach potrzebny jest też samochód. Tylko, że muszę zrobić sobie prawo jazdy. Oni pojechali do pracy, a z góry zeszła Karolina.
- Jak tam się czujecie?
- Karolina! Błagam! - krzyknęła
- Ale co? - nieźle się zdziwiłam
- Słyszę te pytanie codziennie razy tysiąc od Carlosa. Jest wszystko ze mną w porządku. - zaczęłam się śmiać, to było wiadome, że Carlito bardzo się swoim dzieckiem - Dziękuje Ci bardzo. Twój James nie byłby lepszy.
- A odczep się od niego. - uśmiechnęłam się, a zaraz otrzymałam strzałkę od Ethana
- Mamusiu, lecę do pracy. Trzymaj się. - pocałowałam ją na pożegnanie w policzek i wyszłam z domu
Weszłam do samochodu Ethana i pojechaliśmy do pracy. Mam nadzieję, że ten dzień szybko minie. Chciałabym już skończyć pracę i jechać z Jamesem wybrać samochód. Decyzje w naszym związku padają bardzo szybko. Jednak nie chciałabym zmienić swojego życia. Jest mi dobrze tak jak jest. Jestem szczęśliwa.
Gdy wróciłam z pracy pozostało mi tylko czekać na Jamesa. Nie mogłam się już doczekać. W pracy, gdy miałam chwile wolnego przeglądałam strony z samochodami. Chłopaki wrócili z domu i już mieliśmy wychodzić, gdy zadzwonił dzwonek. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał Łukasz.
- O cześć. Wchodź.
- Wychodzisz?
- No tak, a coś się stało?
- Chciałem pogadać, a jutro wyjeżdżam z rana. - spojrzałam na Jamesa
- Później pójdziemy. - musnęłam usta mojego męża i zaprowadziłam Łukasza do naszego pokoju
- A więc o co chodzi?
- Nie przyjechałem tutaj tak po prostu. Tak naprawdę chciałem się pożegnać, bo...
Bo co? ;) Nie zabijajcie za taki koniec ;D Chyba nigdy nie udałoby mi się pożegnać z zakochaną :) To moje 'pierworodne dziecko' i będzie trudno się tutaj pożegnać. Więc na razie jeszcze trochę Was pomęczę :P KOCHAM WAS TAK W OGÓLE <3 I dziękuje za te wszystkie miłe słowa :)
Przepraszam, ale nie będę przysyłać dalej tego Liebster Blog Award, ale nominowało mnie od groma osób i nie wiem ile bym musiała odpowiadać na te pytania itd.
poniedziałek, 12 listopada 2012
rozdział 73
15 sierpnia 2013r. Pamiętna data. Urodziny Carlosa, a został on wtedy najszczęśliwszych człowiekiem na świecie. Pogodził się z ukochaną osobą, dowiedział się o jej ciąży, a potem chodził przez całą imprezę uśmiechnięty co chwilę powtarzając sam do siebie, że będzie ojcem.
Pewien mężczyzna w tym gronie także chciał zostać ojcem. James 'pracował' nad tym ze swoją małżonką. Chciał mieć małą kopie siebie, opiekować się nią i patrzeć jak dorasta, aby wypuścić ją potem ze swoich skrzydeł, a potem sama stworzyła szczęśliwą rodzinę i wiodła jak najszczęśliwsze życie.
Chłopak, mający jako jedyny inny kolor włosów od reszty starał się być szczęśliwy. Kendall zakochał się o kilka lat młodszej dziewczynie. Udało mu się, ona odwzajemniała jego uczucia. Teraz tylko zostało im mierzyć się z przeciwnościami losu, aby cieszyć się sobą wzajemnie.
Jedyny singiel z tej czwórki przyjaciół. Tylko czy jeszcze długo? Może spotkał już swoją miłość życia, a może nie. Chciałby się w końcu ustatkować, mieć ukochaną kobietę z którą przeżyłby resztę swojego życia.
Ona, Karolina. Od 15 sierpnia 2013r narzeczona zwariowanego Latynosa. Przez długi czas tworzyli szczęśliwą parę, gdy nagle Ktoś tam na górze zdecydował, że ma się coś wydarzyć i mają nie być ze sobą. Przez ten czas, gdy nie byli ze sobą przekonali się jak ważna jest miłość. Po udrękach jednak przychodzi w końcu szczęście. Do nich właśnie dotarło.
Druga z nich. O tym samym imieniu. Los wiele razy rzucał pod jej nogi kłody. Chciała być tylko szczęśliwa, ale nie udawało jej się. Gdy było już dobrze, coś wybuchło. Udało jej się pozbierać, ale wtedy znowu BUM! i musiała składać swoje życie na nowo. Teraz nastąpiło u niej szczęście. Ma nadzieję, że tym razem pobędzie u niej dłużej niż dotychczas...
Oraz trzecia z nich. Najmłodsza i jak na razie najszczęśliwsza. Blondyn znalazł wygodne miejsce w jej głowie i w końcu im się udało. Trzeba im życzyć szczęścia. Oni mają najtrudniejszą walkę przed sobą.
Mając przyjaciół, którym się bezgranicznie ufa jest się już szczęśliwym. Mając ukochaną osobę jest się najszczęśliwszą osobą. Miłość powinna przetrwać wszystko. Gdy ma się ukochaną osobę powinno zwalczyć się wszystko.
Jednak los i ten Ktoś u góry nie jest tak łaskawy. Chce, abyśmy nauczyli się czegoś od życia. Próbuje ich testować, jednak gdy kiedyś nie uda komuś się zdać tego testu życia? Co wtedy?
Przez myśl przeszło mi, że byłoby to zakończenie... Jednak nie mogłabym. Na samą myśl pojawiły się w oczach łzy...
Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam. Zapewne nic Wam ten rozdział nie dał, ale... Nie wiem jak to dalej będzie. Wiem, że cały czas zawodzę. Obiecuje, ale co to daje? Ja już lepiej nic nie mówię...
Pewien mężczyzna w tym gronie także chciał zostać ojcem. James 'pracował' nad tym ze swoją małżonką. Chciał mieć małą kopie siebie, opiekować się nią i patrzeć jak dorasta, aby wypuścić ją potem ze swoich skrzydeł, a potem sama stworzyła szczęśliwą rodzinę i wiodła jak najszczęśliwsze życie.
Chłopak, mający jako jedyny inny kolor włosów od reszty starał się być szczęśliwy. Kendall zakochał się o kilka lat młodszej dziewczynie. Udało mu się, ona odwzajemniała jego uczucia. Teraz tylko zostało im mierzyć się z przeciwnościami losu, aby cieszyć się sobą wzajemnie.
Jedyny singiel z tej czwórki przyjaciół. Tylko czy jeszcze długo? Może spotkał już swoją miłość życia, a może nie. Chciałby się w końcu ustatkować, mieć ukochaną kobietę z którą przeżyłby resztę swojego życia.
Ona, Karolina. Od 15 sierpnia 2013r narzeczona zwariowanego Latynosa. Przez długi czas tworzyli szczęśliwą parę, gdy nagle Ktoś tam na górze zdecydował, że ma się coś wydarzyć i mają nie być ze sobą. Przez ten czas, gdy nie byli ze sobą przekonali się jak ważna jest miłość. Po udrękach jednak przychodzi w końcu szczęście. Do nich właśnie dotarło.
Druga z nich. O tym samym imieniu. Los wiele razy rzucał pod jej nogi kłody. Chciała być tylko szczęśliwa, ale nie udawało jej się. Gdy było już dobrze, coś wybuchło. Udało jej się pozbierać, ale wtedy znowu BUM! i musiała składać swoje życie na nowo. Teraz nastąpiło u niej szczęście. Ma nadzieję, że tym razem pobędzie u niej dłużej niż dotychczas...
Oraz trzecia z nich. Najmłodsza i jak na razie najszczęśliwsza. Blondyn znalazł wygodne miejsce w jej głowie i w końcu im się udało. Trzeba im życzyć szczęścia. Oni mają najtrudniejszą walkę przed sobą.
Mając przyjaciół, którym się bezgranicznie ufa jest się już szczęśliwym. Mając ukochaną osobę jest się najszczęśliwszą osobą. Miłość powinna przetrwać wszystko. Gdy ma się ukochaną osobę powinno zwalczyć się wszystko.
Jednak los i ten Ktoś u góry nie jest tak łaskawy. Chce, abyśmy nauczyli się czegoś od życia. Próbuje ich testować, jednak gdy kiedyś nie uda komuś się zdać tego testu życia? Co wtedy?
Przez myśl przeszło mi, że byłoby to zakończenie... Jednak nie mogłabym. Na samą myśl pojawiły się w oczach łzy...
Przepraszam... Przepraszam... Przepraszam. Zapewne nic Wam ten rozdział nie dał, ale... Nie wiem jak to dalej będzie. Wiem, że cały czas zawodzę. Obiecuje, ale co to daje? Ja już lepiej nic nie mówię...
Liebster Blog
Zostałam nominowana do Libster Blog Award przez http://moj-swiat-to-on-bez-niego-ja-nie-zyje.blogspot.com/
Dziękuje :)
Zasady :
Dziękuje :)
Zasady :
Moje odpowiedzi na pytania:
1. Ulubione zwierzę?
Kot xd
2. Ulubiony sport ?
Siatkówka! Moja miłość <3
3. Ulubiony aktor/aktorka ?
yyy... nie mam jednego ulubionego
4. Ulubiona piosenka ?
Jest ich niezmiernie dużo
5. Twoje ulubione miejsce ?
Białogóra, choć nie byłam w tamte wakacje :(
6. W czym widzisz sens życia ?
Sensem mojego życia jest BTR i siatkówka. Do tego przyjaciele i jestem w pełni szczęśliwa.
7. Kto jest dla ciebie najważniejszy ?
Rodzina i przyjaciele.
8. Lubisz się wygłupiać ?
Nie lubię, jak to kocham ;D Dzień bez przypału dniem straconym ;)
9. Cierpisz na NNŚWNM (Niekontrolowany napad śmiechu w nieodpowiednich momentach) ?
Niestety tak. Nie lubię tego :P
10. W kogo chciałabyś się wcielić na 24 godz. ?
Nie wiem xd
11. Lubisz kokardki ?
Raczej nie
Ale nie będę przesyłać tego dalej. Wybacz...
Subskrybuj:
Posty (Atom)