sobota, 20 lipca 2013

rozdział 97

Do domu wróciłam razem z Loganem i Kendallem. Pierwszy z nich był na mnie wściekły, a Kendall to chyba też, bo nawet nie zaszczycił mnie wzrokiem. Był wzburzony tym, że spałam w pokoju z Alexem, a i tak oberwałam mi się bardziej, bo w necie pojawiły się fotki Jamesa z pubu i z wczorajszej imprezy. Wielka afera, nic się przecież nie stało. Powiedział, że mnie już nigdzie nie zabierze, bo Karolina go zabije. Dla mnie lepiej, bo Kendalla by znowu zaprosił i musiałabym być z nim w jednym pomieszczeniu. Niezłym zaskoczeniem było dla mnie to, że kiedy wrócili do domu była tam mała Vivienne. Moja siostra, którą w końcu ujrzałam po kilku dniach trzymała ją wtedy na rękach i co najdziwniejsze miała wtedy w oczach łzy. Nie miałam pojęcia o co chodzi, a ją obejmował James i szeptał coś do ucha.
- Jak słodko. Teraz wy postarajcie się o bobaska. - zaśmiałam się Logan, a w tym momencie Karolina oddała małą jej mamie i pobiegła na górę
- Mogłeś sobie darować! - wrzasnął James i chciał iść za nią na górę, lecz zadzwonił jego telefon
- Powiedziałem coś nie tak? - zdziwił się Logie
- Nie wiem czy mogę wam o tym powiedzieć... Nie wiem czy Karolina... Ehhh... - odparła młoda mama
W tamtym momencie James zakończył rozmowę i od razu wyszedł z domu. Nie rozumiem niczego co tu się dzieje. Olałam to wszystko i poszłam do siebie na górę, bo później miałam spotkać się z Alexem. Udało mi się zdobyć jego numer i już się skontaktowaliśmy.

W końcu odezwała się do mnie Jessica. Chciałem z nią porozmawiać o tym rzekomo naszym dziecku... Nie miałem pojęcia co o tym wszystkim myśleć, ale chciałem się z nią spotkać i dowiedzieć się czy to prawda. Ona musiała wiedzieć czy to moje dziecko. Kiedy w końcu oddzwoniła od razu się z nią umówiłem na spotkanie. Przestałem myśleć o czymkolwiek i spotkałem się z nią. Spojrzała na mnie zaskoczona i spuściła wzrok.
- Tak James. To jest twoje dziecko. - wolałbym dostać milion razy twarz, wolałbym aby mnie zlinczowali aby tylko nie usłyszeć tego...
- Jessica, proszę. Powiedz, że żartujesz... - odparłem, chowając twarz w dłoniach
- Mam skłamać? - spojrzałem na nią, nie wiedząc co mam zrobić, zupełnie gubiąc się w tej sytuacji. Co teraz?

Siedziałam przez cały czas sama w pokoju. Nie chciałam litości, chciałam jedynie teraz tego, aby James mocno mnie przytulił i powiedział, że to między nami nic nie zmienia. Tylko nie mogłam się teraz tego doczekać. Ethan wypowiedział się na temat tego co on by zrobił i w jakiś sposób ułożyłam sobie scenariusz, że tak właśnie zrobi James. Kiedy miałam na rękach Vivienne i wszedł do domu, straciłam głowę, a kiedy podszedł i przytulił mnie od tyłu, totalnie nie wiedziałam co zrobić. Chciał coś powiedzieć, ale wtedy wrócili inni, a kiedy odezwał się Logan, nie potrafiłam już. Od razu w oczach zebrały się łzy, a nie chciałam rozpłakać się przy innych, dlatego udałam się na górę. Tylko, że od tamtego czasu siedziałam tam i nic się nie wydarzyło. Założyłam sobie słuchawki i włączyłam muzykę. Głośno. Bardzo głośno. Jak najgłośniej się dało, a trafiła się taka piosenka, że od razu zaczęłam płakać na nowo. Nie broniłam się przed tym, musiałam się wypłakać. Ponownie...

Wróciłem do domu, a idąc na górę, obawiałem się czy Karolina jest na górze. Jednak i tak i tak musiała się dowiedzieć o tym, że... Że to naprawdę moje dziecko. Teraz nigdy nie będzie sytuacji dobrej, żeby powiedzieć o tym. Po cichu wszedłem do naszej sypialni, a cicho odetchnąłem z ulgą, ponieważ spała, a do tego głośno słuchała muzykę. Podszedłem do łóżka, wyłączając iPoda i delikatnie wyciągając słuchawki z jej uszu. Widać było, że płakała. Okropnie czułem się z myślą, że sprawię jej większy ból. Dlaczego los przeciwstawił się przeciwko mnie, dając mi dziecko nie z tą kobietą, z którą był chciał? Dlaczego zawsze byliśmy karani i nie mogliśmy mieć w końcu spokoju i żyć szczęśliwi? Aż taką przeszkodzą by było nasze szczęście? Delikatnie pogładziłem jej policzek, szeptając:
- Nie chce sprawiać ci takiego bólu... - niespokojnie się poruszyła, jednak spała dalej.
Nie chcąc jej przeszkadzać w śnie, wyszedłem z pokoju, a na korytarzu zauważyłem rozmawiających chłopaków, Logana i Kendalla.
- Czy ktoś nam w końcu powie o co w tym wszystkim chodzi? - usłyszałem od nich
- Na trzeźwo nie dam rady. - chłopaki spojrzeli po sobie, a ja poszedłem na dół, aby wziąć jakikolwiek napój procentowy
Dość szybko wróciłem do nich, a oboje byli już w pokoju Kendalla. Podałem im po piwie, a sam swoje szybko otworzyłem i wypiłem jednym łykiem.
- Aż tak? - odezwał się Kendall, a ja postawiłem pustą butelkę na podłodze. Wracając do wcześniejszej pozycji, zacząłem im o wszystkim opowiadać. Nie wypytywali, pozwolili mi mówić i nie oceniali. Tego mi było teraz potrzeba, byłem w tym wszystkim zagubiony. Kiedy skończyłem swój monolog, oni patrzyli na mnie nadal mocno zdziwieni. Nie chciałbym być w tej sytuacji, a niestety muszę stawić jej czoła. Tylko jak ja mam to teraz rozwiązać?

Ktoś to jeszcze czyta? Ktoś ma na to w ogóle ochotę?